34. Melancholia

1K 129 119
                                    

Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy na ulicy, od razu złapał moją uwagę.

Był cudowny. Był piękny. Był intrygujący. Wyglądał jak arystokrata. Sięgające do uszu piaskowe, lekko falowane włosy okalały jego szczupłą, wyniosłą twarz, z której wyróżniało się praktycznie wszystko - malinowe usta, idealnie gładka skóra, cyjanowe oczy okolone długimi rzęsami, wszystko w nim wydawało się być wręcz niemożliwie idealne.

Każde z jego ubrań leżało na nim, jak gdyby było uszyte specjalnie dla niego. Każda fałdka wydawała się być idealnie na swoim miejscu. Płaszcz o dużym kołnierzu, koszula, żabot, czarne spodnie.

Był tak nienaganny, a ja byłem zwykłym młodym chłopakiem. 

A jednak ja zwróciłem jego uwagę w tłumie ludzi.

Gdy nasze spojrzenia się spotkały, a on posłał w moim kierunku śnieżnobiały uśmiech, który chyba potrafił topić lód, nie mogłem nawet ruszyć się z miejsca.

Wybrał mnie. 

Od tej pory moje wszystkie myśli obracały się wokół niego. Nie byłem w stanie uwierzyć przez długi czas, że faktycznie podszedł do mnie i zapytał o moje imię. Nie pamiętam nawet, co mu odpowiedziałem. Nie pamiętam własnego imienia.
Pamiętam tylko, że on przedstawił mi się jako "Faustus".

Zacząłem spotykać się z nim w tajemnicy, gdy tylko nie musiałem pracować. On wydawał się zawsze mieć dla mnie czas. To wydawało mi się takie cudowne. Wtedy tego jeszcze nie wiedziałem, ale w tym momencie byłem już zakochany jak wariat.

Pewnego dnia zaproponował mi, abym wraz z nim uciekł. Przystałem na to bez zastanowienia. Wydawał się równie szczęśliwy, co ja.

I wtedy, gdy zapytałem się, czym uciekniemy, powiedział, że odlecimy.

Byłem zaskoczony. Myślałem, że żartuje. Przecież ludzie nie latają. Tylko szaleńcy opowiadali bzdury o lataniu.

W tym momencie on uśmiechnął się z podekscytowaniem, jak gdyby nie mógł doczekać się, aby mi powiedzieć, i rozwinął swoje skrzydła.

To był pierwszy raz, gdy je zobaczyłem. Byłem ogarnięty szokiem, patrząc na człowieka o anielskiej twarzy, ale z demonicznymi skrzydłami i parą czarnych rogów.

Wtedy też wyjawił mi, że jest demonem. Był jednocześnie szczęśliwy i zakłopotany. Musiałem go pocieszać, mówiąc, że mi to nie przeszkadza. Radosny uśmiech, który podarował mi po tym, wart był dla mnie więcej niż miliardy monet.

Odlecieliśmy więc, aż dolecieliśmy do pięknego dworku. Było tam niewiarygodnie, zupełnie, jakbym trafił do raju. Pamiętam moment, gdy wylądowaliśmy, ze wszystkimi szczegółami. 

Postawił mnie tuż przed sobą z szerokim uśmiechem, a ja spojrzałem mu w oczy. Otworzyłem usta i powiedziałem pytanie, które chciałem zadać już od tak dawna.

"Dlaczego ja, a nie ktoś inny?"

Gdy wypowiedziałem te słowa, jego perfekcyjną twarz pokrył nagle rumieniec. Nabrał powietrza w płuca i spojrzał w moje oczy.

"Bo cię kocham."

Od tego momentu moje życie stało się jeszcze lepsze. Nabrało jeszcze żywszych kolorów niż wtedy, gdy go poznałem. Dwa dni później pocałowaliśmy się po raz pierwszy. Trzy miesiące później przeżyłem z nim swój pierwszy raz.

Ale on się nie zmienił. Nadal był wesoły, a mnie traktował jak swój mały skarb. Był dla mnie wszystkim. Absolutnie wszystkim. 

W międzyczasie skończyłem 18 lat. Niedługo po tym zapytał się mnie, czy nie chciałbym może stać się taki, jak on.

DaemonicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz