30. Kiedy twój lokator zawiera kontrakt

1.2K 173 41
                                    


- Chris... - szepnął Jason, nie zważając na to, że jego ciała już tam nie było. Kucnął obok człowieka. 

- Zapewne mnie nie słyszysz, ale mimo wszystko będziesz musiał wykonać te rozkazy... Niech odrosną ci wszystkie kończyny, a czerń spadnie z oczu. Gdy to się stanie, pragnę i każę ci, abyś wiedział, że musisz mnie uratować, gdyż tak powiedziała ci moja dusza.

Chris poczuł się słabo. Czuł się, jakby zaraz miał zwymiotować. Ściągnął z oczu opaskę, widząc swoje własne kończyny. Spojrzał na ślady krwi na podłodze - zupełnie, jakby ktoś ciągnął zwłoki. Ubrał się jak najszybciej mógł w leżące obok ubrania należące do Jasona i poszedł za śladami.

To samo robił właśnie Jason. Poruszał się ich tropem najszybciej, jak tylko mógł. Oczywiście. To był Melancholia. 

Dotarł do jakiegoś starego budynku, gdzie na środku ujrzał krzesło, a na nim usadowione jego własne zwłoki. Zaraz po tym wszedł do budynku Chris - bez żadnej broni. Zauważył siedzącego na krześle demona. Albo był nieprzytomny, albo martwy. Po co? Obok niego stał jakiś dość wysoki mężczyzna z dość kanciastą, a mimo to delikatną szczęką i ciemnobrązowymi włosami sięgającymi mu do niecałej połowy szyi. Nie zwrócił nawet na niego uwagi i podszedł do Jasona szybko. 

Prawdziwy Jason stał jednak bez ruchu z opuszczoną głową, niewidoczny dla niego. Stał u boku mężczyzny. Jedyną osobą, którą widział, był on. Melancholia.

- Czemu go zabrałeś i pobiłeś? - warknął cicho Chris. Jedynym, czego chciał, było odzyskanie ukochanego.

Jason zacisnął zęby, patrząc na stojącego obok Acedię, który uśmiechnął się. 

- Zabiłem go.

- I po co? On nie może zginąć - mruknął Chris, podchodząc bliżej nieruchomego ciała demona.

- Ale... Założyłem na jego ciało barierę, i z tego powodu nie może się do niego dostać. Dlatego go już nie zobaczysz, mały. Stoi obok mnie. Prawda, Faustusie?

- Odpuść mu - warknął na niego ostro Chris - nie możesz od tak robić, co tylko chcesz.

- A twoje kochanie może z tobą robić, co chce. Może ci odcinać części ciała, bo tak chce. Może cię więzić bez dostępu do niczego. Dlaczego ja nie mogę?

Chris nie wiedział, jak ma odpowiedzieć. Patrzył jedynie na niego zirytowany.

- Bo akurat jego się powinieneś słuchać - warknął w końcu ostro.

- Ja słucham się niego cały czas. Powiedziałem mu, że na pewno nie będziesz chciał go znać po tym, jak powie ci prawdę o twoich wspomnieniach. On powiedział, że to niemożliwe. Był absolutnie przekonany, że go nie opuścisz. Był tego tak pewny, że zgodził się na zakład: Jeśli będziesz chciał go po tym opuścić, zgodzi się z tym, że ja jednak jestem jedynym, który kocha go najbardziej i wróci do mnie. Ale on uwięził cię, zmuszając do zostania u jego boku i skrył się przede mną. Ja jednak go znalazłem. I nie może uciec, bo to w końcu demoniczny zakład! - zachichotał Acedia.

- ...To nie może być... - zaczął Chris, zaciskając mocno pięści - ...czemu on mi tego nie powiedział? - zapytał powoli, patrząc na niego.

- Kto wie? Zapewne po prostu się o ciebie troszczył. Nie chciał, żebyś się martwił... To takie urocze, tak okrutny demon zapadający w miłość... Sam tego doświadczyłem, gdy jeszcze kochał mnie.

- I po prostu się na nim mścisz, bo on cię nie kocha? Jesteś pojebany - warknął Chris.

- Nie mszczę się na nim. Ja robię mu dokładnie to samo, co on tobie. Jeśli ja jestem zły, to on też.

- Ale... On to robił dla mnie, żeby mnie chronić - powiedział cicho Chris, zerkając na jego ciało.

- Jego miłość jest samolubna. Robił to, by cię mieć przy sobie. Żebyś nie uciekł. Opętał twój umysł.

- Przyszedłem tu z własnej woli - mruknął cicho - więc zostaw go w spokoju i spierdalaj.

- Nie zostawię go. Zbyt go kocham i czekałem na ten moment setki lat. Poza tym nawet jeśli by umiał uciec, a ja bym chciał mu na to pozwolić, nie możemy. Złożyliśmy przez przypadek demoniczny zakład, tak samo jak ty zrobiłeś to z nim. Tylko, że wtedy on o tym wiedział, a ty nie, a w tym przypadku oboje nie byliśmy tego świadomi.

- Chcę go zabrać, on musi żyć - mruknął pod nosem Chris, dotykając jego zimnego policzka. - proszę.

- Nie ty tego chcesz. - powiedział Acedia krótko. Jason spojrzał na niego w milczeniu. - Kazał ci.

- Jak miał to, kurwa, zrobić, jeśli jest martwy? - warknął ostro Chris - po prostu go wypuść.

- Sam mówiłeś, że nie może zginąć. Jak myślisz, z czyjego polecenia mogły ci odrosnąć nogi? Taką moc ma tylko jedna osoba. Zresztą zrobił to tylko, byś mógł uratować jego samolubną osobę.

- Może i być samolubnym dupkiem, ale chcę go uratować - powiedział cicho Chris - więc oddaj mi go i zapomnijmy o tym.

- N i e  m o g ę, tępy jesteś? - mężczyzna popukał się w głowę. - Złożyliśmy przez przypadek demoniczny zakład, którego nie można złamać. N i e  d a  s i ę.

- To co ja mam zrobić ? - zapytał bez celu Chris, nie będąc już pewny niczego.

- Masz łaskawie sobie spadać i dać mi go mieć na własność.

- Nie mogę go tak zostawić - zaprotestował głośno Chris.

- Możesz, możesz. Właśnie po to to zrobiłem. A teraz proszę bardzo, spadaj. - Melancholia pomachał dłonią. Jason zerknął na niego, po czym nagle złapał go mocno za włosy i szarpnął. 

- Ty to nazywasz miłością? To twoja miłość jest samolubna. - mruknął, obnażając zęby. 

- A jakże mogłoby być inaczej? W końcu w dużej części jesteśmy tym samym. W końcu to ty mnie stworzyłeś. Niczym się nie różnimy. - Acedia zaśmiał się głośno, robiąc dokładnie to samo, co demon Nieczystości. Chris popatrzył na niego zaskoczony, nie widząc jego przeciwnika, jednak był świadom tego, że nic nie mógł zrobić. Odsunął się, czując wewnętrzną pustkę.

- Chris! - krzyknął Jason. - Rozkazuję ci w tej chwili mnie zobaczyć! - puścił włosy stojącego obok mężczyzny, w oczekiwaniu patrząc na Chrisa. 

- Przecież twoje ludzkie ciało to tylko powłoka, która leży obok. Jeśli cokolwiek zobaczy, to twoją prawdziwą postać, debilu. 

Jason rozszerzył oczy w przerażeniu.

- Ale ostatnim razem, gdy ją zobaczył, prawie uma... 

- ...Albo rozmazane kontury twojej sylwetki. Przeznaczenie zdecyduje. Umrze czy nie? - Acedia zaśmiał się, już ciszej. 

Chris odwrócił się i patrzył w pustkę, a po chwili ukazało się jego oczom to, czego nie chciał widzieć. Poczuł, jak zaczęło go mdlić. Jego głowa sprawiała wrażenie, jakby miała pęknąć, a cały jego umysł wypełniał paraliżujący strach. 

Po chwili upadł na ziemię.

- Acedio... - powiedział nagle Jason, uświadamiając sobie coś, gdy ciało Chrisa upadło na podłogę. - Ale ja kiedyś zabroniłem mu umierać. - powiedział. 

Demon Melancholii zagwizdał. 

- No, no. To masz przesrane, kolego.  


*

CDN


sram rozdziałami

DaemonicaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ