31. Gdy twój lokator pragnie umrzeć

1.4K 157 30
                                    

Demon Melancholii podszedł do Chrisa.
- Masz rację, jeszcze oddycha - powiedział, jednocześnie kopiąc ciało - bez głowy też będzie żyć? Pozwól mu już umrzeć, nie potrzebujesz słabego człowieka
- Nie umrze, debilu. Zakazałem mu tego, więc nie umrze. Znajdę jakiś sposób, aby go odzyskać. - Jason pstryknął palcami przed jego twarzą. - Więc pieprz się. Nie kocham cię.
- Co mam ci powiedzieć, żebyś zapomniał o tym człowieku? - warknął demon, patrząc na niego - wiesz, że dam radę uwolnić jego duszę od ciebie, wtedy się go pozbędę!
- Spadaj, debilu. - Jason zaśmiał się pod nosem - nie znasz zasad rządzących tym światem.
- Ale wiesz, że pewnie dałoby się tak zrobić - mruknął drugi demon i kopnął nieprzytomnego człowieka w twarz.
- ...Da się. - odpowiedział Jason. Gdy tylko zobaczył, jak kopie twarz Chrisa, odepchnął go nie za mocno. - Ale nie przez ciebie.
- Myślę, że ktoś może mi w tym pomóc - warknął demon - i zobaczysz, że to zrobię - powiedział, po czym szybkim krokiem wyszedł z budynku. Jason zmarszczył lekko brwi, po czym wybiegł zaraz za nim ze starego budynku.
- Czekaj! - zawołał i poczekał, aż Acedia się zatrzyma. - Zrobię to - powiedział wtedy - sprawię, że zostaniesz na zawsze przy mnie.
- Ale masz zapomnieć o Chrisie, a on ma zapomnieć o tobie, niech zginie w tym jebanym wypadku - powiedział spokojnie Melancholia, mierząc go chłodnym spojrzeniem.
- Nawet o tym nie myśl. Inaczej zrobię to, o czym tobie kazałem zapomnieć dawno temu.
- To go od ciebie uwolnię - mruknął pod nosem i nagle zniknął.
Jason westchnął, po czym wrócił do budynku i usiadł po turecku obok nieprzytomnego Chrisa.
- Miejmy nadzieję, że śpisz. - odetchnął, po czym wniknął do jego umysłu. Tsa, trochę kiepsko. Nie miał żadnego snu. Wyglądało na to, że demon musiał stworzyć jakiś. Wystarczył mu mały, biały pokój, w którym umieści jego i siebie. Resztę niech sam sobie dorobi.
Chris otworzył oczy, by spojrzeć na białą ścianę pokoju.
- Czego chcesz? - zapytał, przenosząc wzrok na stojącego obok demona.
- No nie wiem, może wszedłem tu dlatego, że jestem uwięziony przez pewnego chuja w duchowej postaci, i tylko w taki sposób możesz mnie zobaczyć?
- Czemu to wszystko się dzieje? Gęba mnie boli - mruknął Chris, po czym usiadł na podłodze.
- Chuj cię w nią kopnął. Chciał ci oderwać głowę, ale na całe szczęście go powstrzymałem.
- Nie czuję się najlepiej - powiedział niechętnie Chris, patrząc na niego i całkowicie ignorując wstawkę o bohaterskim ocaleniu jego życia - co on chce jeszcze zrobić?
- Zniknął, mówiąc, że sprawi, że o tobie zapomnę. Cóż, takie życie. Pa, pa, Chris.
- Ale... ja nie chcę o tobie zapomnieć -  powiedział Chris, czując już, jak do oczy napływają mu łzy. Jak jakiejś niedorobionej piździe. Po prostu wspaniale. - proszę...
Demon uśmiechnął się i podszedł do niego. Pogłaskał jego policzek.
- Nie martw się. Będzie dobrze.
- Ale co, jeśli o tobie zapomnę? Ja tego nie chcę  - szepnął Chris, dotykając lekko jego dłoni. Może to z powodu snu, ale nie czuł się z tego powodu dziwnie ani jak skażony pedalstwem.
Jason przytulił go.
- Wiem. Ja też nie chcę cię zapominać. Wymyślę coś, obiecuję.
- Na pewno? - zapytał cicho Chris. I w tym momencie nagle zakaszlał gwałtownie i zapluł krwią.
- Boli mnie - szepnął przerażony, otępiony bólem - boli...
- Co cię boli, Chris? - zapytał Jason cicho.
- Język. Wszystko. Jakby ktoś... ciął mnie tępym nożem - powiedział Chris cicho i upadł na dygoczące kolana.
- Cholera... - Jason wstał szybko - muszę iść.
Chris syknął coś cicho, przepełniony bólem, podczas gdy cały pokój zalewał się czerwienią, aż czerwone fale pochłaniające biel dotarły do niego. Czuł, jakby coś rozdzierało go od środka. Pochłonięty był okropnym, wezechobecnym bólem.
- Jebany... - warknął Jason, gdy tylko przeniósł się z powrotem do obskurnego pokoju. Zerknął na swoje ciało leżące bezwładnie na krześle. Ciała Chrisa jednak nigdzie nie było, nie było nawet żadnych śladów krwi. Jason uniósł głowę, zamykając oczy.
- Czy to nie ty do mnie przyszedłeś, wtedy? - mruknął, nieco otwierając jedno z oczu i zwracając wzrok na stojącego naprzeciw niego anioła o jasnych, wręcz platynowych włosach, kruczoczarnych oczach i ogromnych, pierzastych skrzydłach. Stał tyłem do niego, miał uniesione dłonie nad czymś, czego demon nie potrafił dostrzec. - Pokoik. Zabawki. Pożar.
Anioł warknął coś ostro.
- Co tak ostro, koleś? - zaśmiał się demon, z powrotem zamykając oboje oczu. - Wiem przecież, że ty namówiłeś mnie na takie życie i na poznanie takiego kogoś jak on, a teraz mi go odbierasz? Siły nieba, dobre sobie. - prychnął, podnosząc się z klęczków.
- Na znalezienie kogoś - podkreślił anioł - Nie na zmuszenie go do wszystkiego. Czegoś takiego nie będzie - powiedział anioł dobitnie. Cały czas zwrócony był tyłem. Teraz zmarszczył mocniej brwi, a u jego stóp pojawiło się światło, które wzmacniało się z każdą chwilą.
- Ej, koleś. Mam taką propozycję. Może rzucicie w cholerę to, co wam pieprzy jakiś niechciany demon Melancholii i posłuchacie tego, co mówi wam ten człowiek? - Jason uniósł brew.
- Mówi to, co ty chcesz, aby mówił - warknął ostro anioł.
Światło zajaśniało oślepiającym blaskiem, a demon usłyszał wycie z bólu, gdy światło zajaśniało mocno i po chwili zniknęło, zostawiając po sobie leżące bezwładnie na podłodze ciało Chrisa.
- Pakt został zerwany - powiedział spokojnie anioł - nie próbuj tego więcej - powiedział cicho.
Demon spuścił głowę.
- Posłuchaj, do cholery, tego, co ten człowieka ma do powiedzenia i przywróćcie pierdolony paktu, albo zabiję całą waszą zgraję.
- Skoro uważasz, że cię kocha to będzie cię kochał i bez paktu, czyż nie?
- Oczywiście, że będzie mnie kochał. Ale z paktem mam więcej zabawy... czyż nie?
- Nie popieram twoich zabaw i będę je zwalczał, Faustusie - powiedział zimno anioł, po czym odwrócił się, aby odejść.
- Eej! - zawołał jeszcze za nim Jason - Skoro tak specjalizujesz się w rozwiązywaniu paktów, to może rozwiązałbyś mnie od bycia zniewolonym w postaci duchowej przez szalonego demona, który wezwał cię tu właśnie po to, by oderwać mnie od mojej miłości jeszcze bardziej i uwięzić mnie na zawsze? - zapytał grzecznie.
- Wolę się nie mieszać w sprawy między demonami. Chyba że obiecasz mi choć drobną poprawę. Wtedy cię uwolnię.
- Ależ oczywiście, panie aniołku. Będę grzecznie robić mojemu mężowi i dzieciom jajeczniczkę na śniadanie, ale mnie, cholera, uwolnij.
Anioł westchnął cicho.
- Ostatni raz. - burknął i zaraz był już obok jego ciała, zaczynając odrywać go od paktu.
Wtedy też zaraz pojawił się Melancholia.
Nie zwracając na niego chociażby najmniejszej uwagi Jason zaśmiał się głośno i jakby nigdy nic przytulił anioła.
- Jezu, dziękuję ci, koleś. Mój boże... dziękuję.
- Odsuń się, albo to spieprzę - warknął anioł poddenerwowanym tonem. Melancholia krzyknął coś wściekły.
- Sam tego chciałeś! - warknął i podszedł do Chrisa - Gnojku...
Jason podbiegł szybko do swojego ciała, odczepiając się w końcu od anioła. Machnął ręką na Melancholię, czekając tylko, aż za parę sekund jego ciało zostało mu przywrócone. Poruszył palcami.
- Ooch, tak. HA! Pieprz się, Acedio! - pokazał na niego palcem - Mam ciało! Mój boże! Chris! - krzyknął, podbiegając do niego - Chris! Żyjesz? Wszystko w porządku?
Chris czuł, jak ktoś go tyrpnął. Odkaszlnął jedynie krwią, ale nie odzyskał przytomności.
- Cholera jasna, Chriiis! Obudź sięę! - westchnął Jason, wstrząsając nim jeszcze raz - Chris!
Chris pisnął cicho, wbijając wzrok w ziemię.
- Boli...
Słysząc jego głos, Jason od razu poderwał jego ciało z podłogi, z miejsca przyciskając je do siebie.
- Chris... Ty żyjesz..!
- Boli - szepnął cicho Chris, czując się, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Co cię boli, Chris? - zapytał szybko Jason, po czym ze złością zwrócił się w stronę anioła.
- Coś ty mu zrobił?!
- Ja nic mu nie zrobił, ale przede mną stoi ktoś, kto go skopał - powiedział anioł, unosząc ręce w geście niewinności - nie będę się wdawać w konflikty między demonami.
- Acedia... - Jason warknął na niego, lecz po chwili z powrotem zwrócił całą swą uwagę na Chrisa. - Będzie dobrze. Tylko trochę oberwałeś, do wesela się zagoi. Będzie dobrze, słyszysz? Jestem przy tobie. Widzisz mnie, słyszysz, czujesz. Nie zapomniałem o tobie. Będzie dobrze. Kocham cię.
Chris syknął coś tylko cicho, czując cały czas ten dziwny, rozległy ból. Melancholia podszedł do niego powoli.
- To tylko człowiek. Zaraz zdechnie.
- Pieprz się. Chyba nie myślisz, że skoro cię stworzyłem, nie mogę po prostu sprawić, byś zniknął? Jeśli tego nie chcesz, powiedz mi, co mu zrobiłeś.
- Trudno - Acedia wzruszył ramionami, patrząc na Chrisa - jeśli mnie zabijesz, on też zginie.
- Jak ja cię nienawidzę. Co masz na myśli mówiąc, że on zginie z tobą?
- Nie dowiesz się, co go zabija w tym momencie - powiedział Melancholia - mogę sprawić, że przeżyje, ale ty masz o nim zapomnieć.
- Czego ty ode mnie chcesz? Panie aniołku, nie pomożesz mi jakoś?
Anioł spojrzał z niechęcią na demony. - Wy swoje spory rozstrzygnijcie między sobą - powiedział cicho i wziął Chrisa na ręce - a ja zajmę się nim.
- Serio? Mój Boże, mam u ciebie dług! Haaa, Acedia! Miłość wygrywa!...

W momencie, gdy Jason mówił to zdanie, Acadia uderzył go w twarz. Anioł zniknął szybko wraz z Chrisem.
Jason zaś potarł miejsce, w które uderzył go mężczyzna.
- Myślisz, że jesteś taki mądry. Ale ciągle dzieciak z ciebie.
- On i tak zdechnie. Zapomnij o nim! - warknął demon, patrząc na niego - jest tylko człowiekiem i właśnie zdechł.
- A ty też chcesz zdechnąć? - odciął się Jason - Chyba że się odpieprzysz.
- Odpieprzę się - mruknął cicho Acedia - i siedź sobie sam - warknął na niego i odszedł.
- Nikt cię nie kocha! - krzyknął jeszcze Jason. Teraz pozostało tylko czekać.  Poszedł z powrotem do domu i zrobił sobie budyń. Wtem tuż za nim w kuchni pojawił się anioł.
- On cię szukał.
Jason odwrócił się szybko.
- Jezu, zawał! - krzyknął, podtrzymując rondel.
- Nie żyje - powiedział zimno anioł - i nie wzywaj imienia Pana swego nadaremno.
Jason zamarł w miejscu. Jego rondelek spadł na podłogę.
- Co, kurwa?
- Nie udało się go uratować. Nie miał narządów wewnętrznych. Twój demon go zabił - powiedział spokojnie anioł - szukał cię, zanim znów zemdlał.
- Mój boże. - Jason złapał się za głowę. - Nie ma go? On mnie szukał? Czemu go nie powstrzymaliście? Musiał się wtedy przemęczyć... - zacisnął zęby.
- Nie dało się go ocalić. - powiedział anioł. - pytał o ciebie, ruszać już się nie mógł - oznajmił spokojnie.
- Musieliście mi go, kurwa, zabrać?! Już nie mieliście czego?! - demon wykrzyczał mu to w twarz z płaczem, rozszerzając oczy najmocniej, jak się dało. Łzy płynęły po jego twarzy strumieniem. Nawet ich nie powstrzymywał. Jego kolans i dłonie drżały. Potrząsnął nim mocno. - Musieliście?!
- Nie miałem na to wpływu. Nie dałby rady przeżyć - wytłumaczył spokojnie anioł, łapiąc go za ramiona i próbując go uspokoić - teraz jest w lepszym miejscu, nie czuje już bólu.
- On czuje ból! - demon krzyknął wręcz paranoicznie. - On musi być ze mną! Oddajcie mi Chrisa! Oddajcie mi go!!! - wydarł się na całe gardło prosto w twarz anioła.
- Spokojnie. Jego nic nie boli, nie ma go już - szeptał anioł - ale... Może coś uda mi się zrobić...
- Zrób coś! Oddajcie mi go, wy kurwy! Zbiorę wszystkie demony na całym świecie, i rozpieprzę całe wasze niebiosa, a wtedy zabiorę Chrisa do domu! On musi wrócić do domu! - zawył wielki demon Nieczystości, teraz już wcale nie taki wielki, obijając się o kuchenną szafkę. Zatoczył się i złapał się za głowę, kuląc się powoli. Oddychał krótko u urywanie, ciepłe, słone krople łez spadały na podłogę.
Demon krzyczał.
- Zrobię coś. Jeśli się uspokoisz - powiedział anioł i posadził na fotelu ledwo trzymającego się na nogach demona. - siedź tu i czekaj.
Demon pokiwał głową, wydając z siebie krótkie szlochy i kuląc się na fotelu. Gdyby miał teraz wstać, zapewne nie dałby rady.
Anioł zniknął więc, zostawiając na miękkim, fioletowym fotelu rozerwanego od środka, pragnącego umrzeć demona.

CDN.

ten 1 anioł to bae

DaemonicaWhere stories live. Discover now