Weird miracle i jakie nowości w bunkrze

264 29 2
                                    

- Sam! Sam, widziałeś Avę? - zawołała Chloe, zaglądając do biblioteki. Młodszego Winchestera tam nie było, przez co westchnęła ciężko.

- Sammy gdzieś wybył, ale ja ją widziałem - powiedział Dean, wychodząc z korytarza do holu. - Wydawała się dziwna.

- Dziwniejsze jest to. Czytaj - podeszła do łowcy i wręczyła mu telefon do ręki, mimo, że Dean gotów był go łapać, jeśli Chloe by go rzuciła. Przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Przesunął wzrokiem po tych kilku linijkach, które napisała Ava i oddał komórkę Kasjaniuk. - I co myślisz? - spytała Chloe, przeczesując włosy palcami. Dean dobrze znał ten gest i wiedział co oznacza on u młodej wiedźmy. Złe przeczucia, które nasilały się przez jej więź miedzy nią a Mitchell.

- Powinniśmy ją zmusić, żeby powiedziała co jest nie tak, bo w tym tempie.. - westchnął, potrząsając głową. - Oboje wiemy co może się stać - dopowiedział, chcąc uniknąć dokładnej odpowiedzi. Próbował tą myśl odsunąć, ale widząc tych kilka słów, wiedział, że dzieje się coś złego. Chloe prawie gryzła paznokcie ze zdenerwowania. Próbowała myśleć pozytywnie, ale znała Avę nie od dziś, wciąż pamiętała jaki to jest typ człowieka. I doskonale wiedziała, co może się stać, jeśli Mitchell skutecznie odsunie się od ludzi.


Słyszała przytłumione krzyki, paru ludzi stało gdzieś niedaleko. Słyszała ich, wyczuwała ich energię. Czuła i słyszała świat zewnętrzny, ale sama nie mogła nic zrobić. Nie mogła się ruszyć. Czuła się jak na pograniczu snu i jawy. Dlatego mogła tylko zarejestrować, że ktoś chwycił ją pod ramiona i z wyraźnym trudem uniósł. Po kilku sekundach uderzyła plecami o coś twardego, co wydało pusty odgłos. Otworzyła gwałtownie oczy i poczuła, że się dusi. Przewróciła się na bok, a z jej rozchylonych ust trysnęła woda. Miała wrażenie, jakby nią wymiotowała. Podniosła się na wszystkich czterech kończynach. Kaszlała, prychała.. Zwracała wodę kilka minut mimo, że dla niej to trwało wieczność. Kiedy już poczuła się możliwie normalnie, wbiła wzrok w deski przed sobą. Wciąż wyczuwała ludzi, tym razem stwierdziła precyzyjnie, że było ich czterech. Teraz jednak nie krzyczeli, nie ruszali się. Powoli uniosła na nich wzrok. Stali wpatrzeni w nią jak na rzadko spotykane zwierze w klatce. Wstała z lekkim problemem i zakaszlała jeszcze raz. Wszystko było z nią w porządku, nie czuła fizycznie nic dziwnego. Rozejrzała się. Jezioro. Odwróciła się. Było tam z wąskim przesmykiem pękniętego lodu, który prowadził do większej dziury. Zwróciła wzrok z powrotem na mężczyzn i wzięła głęboki wdech.

- Więc.. - zaczęła niepewnie, patrząc na ludzi w dość brudnych ubraniach. - To nie jest to, co pamiętam jako ostatnie. Co się stało?

- Kim ty jesteś? - powiedział ten najbliżej, wyraźnie wystraszony. - Wyciągaliśmy cię od pół godziny. Może nawet więcej. A ty stoisz przed nami po kilku minutach jak gdyby nigdy nic!

Jeden z mężczyzn z tyłu wyszeptał coś po rosyjsku i szybko zrobił znak krzyża. Spojrzała w niebo, a potem na ziemię.

- Lucyfer, ty podstępny.. - warknęła, w porę się opamiętując. Westchnęła cicho i wzięła się za przeszukiwanie kieszeni. Tak jak myślała, telefonu już nie miała. - Macie może komórkę? - zwróciła się do mężczyzn.

- Czy my wyglądamy na kogoś, kto nosi coś takiego przy sobie? - prychnął trzeci, ale ten wyraźnie pobożniejszy szturchnął go łokciem, zerkając na nią z przestrachem. Zamrugała kilka razy i potrząsnęła głową, kiedy poczuła, że jej oczy robią się dziwnie ciepłe. Potem ciepło rozeszło się na całe ciało, nawet jej skrzydła się rozwinęły. Kiedy to się skończyło, opuściła ramiona zrezygnowana.

- Czyli nici z wiecznego spokoju - mruknęła, pocierając dłonie o siebie.

- Dobra, koniec tego dobrego - powiedział czwarty, który do tej pory wydawał się najspokojniejszy. Usłyszała przeładowywanie broni i kilka kroków, a kiedy uniosła wzrok, miała już wymierzoną lufę między oczy. - Czym ty jesteś?

Another Not Natural Story // SPN [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz