Road to bunker i siła przyciągania dusz

738 44 8
                                    

  Telefon Deana rozdzwonił się, budząc Avę. Z tylnego siedzenia dało się słyszeć warknięcie i ciche bulgotanie, kiedy Gabriel przekręcił się na drugi bok.

  - Yeah, Sammy? 

  - Dean. Gdzie ty się podziewasz? Ostatnie 12 godzin nie odbierałeś telefonu, a z biblioteki wybiegłeś jak oparzony.. - powiedział młodszy Winchester, ziewając głośno.

  - Nie uwierzysz. Uwierz mi, nie uwierzyłbyś jakiego gościa nam wiozę - zerknął na Avę z lekkim uśmiechem, widząc jak przecięta zaspane oczy.

  - Dean, to nie miało sensu.. - mruknęła to samo co Sammy, w tym samym momencie.

  - Oh, shut your face - burknął, nie wiedząc do kogo to tak naprawdę skierować, ale założył, że do brata. Do Avy nie czuł potrzeby mówić czegoś takiego. - Nic nam nie jest, jedziemy z powrotem. Będziemy za kilka godzin. Maksymalnie do 10. Ściągnij Charlie - powiedział, rozłączając się.

  - Jak ty w ogóle mnie znalazłeś? - spytała, ziewając szeroko.

  - Dwa pokoje zrównane z ziemią, a jeden nawet niezadraśnięty. I zgadnij co? Ktoś zrobił zdjęcie tego całego bałaganu i wstawił do internetu. A ty stałaś przed motelem - rzucił, patrząc w stronę wschodzącego słońca.

  Westchnęła cicho, przeciągając się na tyle na ile dała radę. Ta babcia, która jej opowiadała co się stało była śmieszna, ale nawet nie wiedziała jak blisko prawdy była. 

  Resztę drogi przesiedzieli w ciszy. Gabriel nadal spał, a Dean ziewał szeroko.

  - Spałeś w ogóle jak się zatrzymaliśmy? - spytała cicho, nie chcąc obudzić archanioła, który przy Deanie robił się niezwykle marudny i zaczepny. 

  - Tak, cztery godziny - mruknął, a w tym momencie naburczało mu w brzuchu. 

  - Gabe - powiedziała głośno. - Gabe! - zawołała rzucając do tyłu zmiętoszonym papierem. Archanioł warknął cicho, przekręcając się w stronę jazdy.

  - Czego? - jęknął, przecierając oczy.

  - Frytki i colę. Na wczoraj - powiedziała twardo. Sama już zauważyła, że Gabe spełnia każdą jej zachciankę, więc teraz wykorzystywała to jak leciało. Po sekundzie, kilkuset wymruczanych w zwrotnym tempie przekleństwach i pstryknięciu palcami, na jej kolanach pojawiła się ogromna torba ciepłych frytek i dwulitrowa butelka coli z kubkiem z McDonalda. - Dziękuję, aniołku - zaśmiała się. Usłyszała tylko wymruczane cicho 'spierdalaj, cukiereczku', po czym archanioł chrapnął głośno i znów zasnął. Rozpakowała frytki i wpakowała sobie kilka do ust, po czym wyciągnęła torbę w stronę Deana. - Masz, dziecko głodujące. Jedz - powiedziała, kładąc papierowy pakunek na jego kolanach, niechcący ocierając ramieniem o jego rękę. Podskoczyła lekko, kiedy poraził ją prąd. - No co za węgorz - warknęła, rozmasowując to miejsce. Po chwili powoli i uważnie przelała z butelki do kubka napoju, nałożyła pokrywkę i wbiła w nią otwartą słomkę.

  - Dzięki - mruknął Dean z pełnymi ustami. Bez słowa podała mu picie i zabrała frytki. I tak zeszła im reszta podróży. Jedno piło, drugie jadło, a potem się wymieniali.

  Dwie godziny od magicznego wyczarowania jedzenia, Dean zahamował pod bunkrem. Gabriel przeciągnął się i rzucił pytanie czy będzie potrzebny. Ava pokręciła tylko głową, a Gabe warknął, że czas wrócić do roboty w Niebie i zniknął.

  - To po jaką cholerę on z nami jechał? - spytał Dean, ruszając w stronę bunkra.

  - Gdyby wrócił od razu po budowie, musiałby pracować, a zaczarował nas, żebyśmy nie czuli zmęczenia dopóki nie zaśniemy - powiedziała cicho, czując, że jej powieki się kleją niemiłosiernie. Jedyne co trzymało ją teraz przytomną po jedynie kilku godzinach snu, to myśl o prysznicu i to, że próbowała iść. W drzwiach bunkra jednak się zachwiała.

Another Not Natural Story // SPN [PL]Where stories live. Discover now