(d)evil(s) memories i co robią poza Klatką

464 37 2
                                    

Otworzyła oczy. Ściana. Goła ściana, same cegły, bez tynku. Ściana. Z tyłu gdzieś speaker próbował przemycić denne żarciki, po czym zapowiedział pogodę. Spojrzała w dół na swoje ręce. Westchnęła cicho, tak, żeby nie słyszał tego ojciec i przyłożyła szpachelkę do ściany. Skrobanie farby olejnej było pracochłonne, jeśli wcześniej nie zmoczyło się wodą tego miejsca. A ona kompletnie o tym zapomniała.

- Ava! Zmocz ścianę! - zawołał jej ojciec z drugiego pokoju, przekrzykując radio.

- Dobrze mi idzie!

- Zmocz tą ścianę, do cholery! - wrzasnął, a ona bez szemrania wzięła wiadro z wodą, duży pędzel i wdrapała się na drabinkę.

Ava, ta dwudziestodziewiecioletnia z Ostrzem w duszy, stała teraz kilka kroków od swojej szesnastoletniej wersji. Odwróciła głowę gwałtownie, kiedy Lucyfer dotknął jej ramienia. Przyłożył palec do ust i wskazał coś przed nią. Popatrzyła tam. Zielone, krótkie kosmyki wystawały spod czapki jej młodszej wersji. Zacisnęła szczękę.

- Co to ma być za łambo dżambo, Lucyfer? - spytała cicho, a on sie nie odezwał, tylko dotknął palcem jej skroni. Automatycznie usłyszała wszystkie swoje myśli z tamtych chwil. Psioczyła na ojca. Gdyby to jeszcze było uzasadnione. Nie, ona go po prostu wyzywała w myślach, nie przebierając w słowach. Mimo, że wtedy on po prostu chciał ułatwic jej pracę, ona była zbyt dumna i uparta, żeby go posłuchać. 

- Co to ma do rzeczy? - syknęła, czując dokładnie to, co wtedy. To ciężkie uczucie nienawiści i bólu bycia pomiatanym siedziało w jej sercu. Pamietała, że nie ważne co by robiła, ono nigdy nie chciało zniknąć. 

- Ava! Do mnie! - wrzasnął jej ojciec. Praktycznie rzuciła wiadro na ziemię, zeskoczyła z drabinki i popędziła do pomieszczenia obok. Widząc jak to wyglądało z boku, zacisnęła zęby. Wyglądała jak przykładny pracownik, ale gdyby przyjrzec się jej bliżej można byłby dostrzec jej drżące w zdenerwowaniu dłonie, cienie pod oczami i wciąż przygryzane od środka policzki, co było jej nawykiem od zbyt dużego stresu.

Pamiętała jak bardzo nienawidziła ojca za to, że musiała się go bać. Czuł się panem świata, wszyscy musieli się go słuchać. Zawsze, dosłownie zawsze coś mu nie pasowało i wynajdywał powody do krzyku.

Wiele razy w myślach go raniła, zadawała bolesne ciosy, a czasem, kiedy ją bił, też zabijała.

Kątem oka zobaczyła, że Lucyfer delikatnie się uśmiecha. Spojrzała na niego zdziwiona.

- O to mi chodziło. Dokładnie - szturchnął ją palcem w czoło. - O to.

- Przecież ja nic nie zrobiłam - broniła się. Miała cichą nadzieję, że Lucyfer nie dogrzebał się do tego jednego razu, kiedy rzuciła w ojca szklanką.

- Nie zrobiłaś - zgodził się, pstrykając palcami. Rozejrzała się, a jej serce drgnęło.

- Lucyfer, czemu wziąłeś mnie do mojej podstawówki? - spytała, co raz bardziej przestraszona całą tą sytuacją. Wtedy zadzwonił dzwonek, dzieci wybiegły na korytarze, śmiejąc się, rozmawiając.. I wtedy zobaczyła siebie. Czarna bluza, za duży plecak, w którym nosiła zawsze oprócz podręczników też swoje książki, ciemne dresy i nieodłącznie, głowa spuszczona w dół. Widziała kable od słuchawek dyndające przy każdym jej kroku i wiedziała, wiedziała, że dzieci, które na nią patrzyły, śmiały się z niej. A ona słyszała, co działo się w jej głowie. Miała wtedy nie więcej niż 11 lat, a już myślała o Piekle. Ona CHCIAŁA iść do Piekła po śmierci. Niebo wydawało jej się nudne, nie chciała go.

- Oooh, jak słodko. Fajnie, że tak myślisz o moim domku - rozczulił się. Spojrzała na niego w niezrozumieniu. - Mówię o Piekle. Miło, że chciałaś od zawsze mieszkać na moim.

Another Not Natural Story // SPN [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz