21. Gdy twój lokator obrywa czajnikiem w twarz

Start from the beginning
                                    

- Jeszcze z pięć minutek.

- Zabiję cię - mruknął pod nosem Chris.

- To się odrodzę. - odparł Jason wesoło.

- Zabiję cię znowu.

- Zakażę ci mnie zabijać.

- Debil - westchnął cicho Chris. - czemu do końca nie pozbawisz mnie wolnej woli?

- Bo wtedy byłbyś tylko lalką, której ruchy mógłbym kontrolować, a nie żywym człowiekiem, na którym można polegać i zawierać jakieś relacje.

- Ale nie musiałbyś ciągle mi rozkazywać - burknął na niego Chris.

Demon westchnął i dość gwałtownie wylądował na dachu jakiegoś bloku. Po chwili zamknął oczy i bez namysłu go pocałował. Chris odsunął się od niego gwałtownie.

- Spadaj.

Demon mruknął coś pod nosem z irytacją. 

- Rozkazuję ci stać, do cholery, spokojnie.

A więc Chris stał spokojnie, patrząc na niego zirytowany. Przez myśli Jasona przez chwilę przeleciała myśl, że możliwe, że nieco niesprawiedliwe było w tej sytuacji wsadzanie języka do jego ust, ale kogo to tam obchodziło. Zielonooki burknął coś, jednak po jakimś czasie odwzajemnił jego pocałunek, dla świętego spokoju. Jason odsunął się od niego po dłuższej chwili i starł kciukiem strużkę śliny ściekającą po jego brodzie. 

- Dobra, dziwko. Możesz się ruszać.

- ...Cwelu... - mruknął Chris. Odwrócił się i odnalazł drzwi prowadzące z dachu. Powoli zszedł na dół, by po chwili wejść do znanego mu dobrze mieszkania, gdzie od razu przywitali go jego własni rodzice, zamykając go w swoich ramionach. Po chwili Jason zbiegł ze schodów, zaraz pojawiając się w drzwiach. Oczywiście, już jako człowiek. 

- Dzień dobry.

Matka Chrisa oderwała się od syna i spojrzała na niego zdziwiona. Zdecydowanie za dużo teraz się dla niej działo.

- Kim ty jesteś?

- Chłopak Chrisa oraz oficjalnie najbardziej Puszczalski mężczyzna świata. Do usług, Jason.

Ciemnowłosa, lekko pomarszczona kobieta od razu po jego słowach zrobiła się czerwona. 

- WYJDŹ STĄD, NATYCHMIAST!!! - krzyknęła - Mój syn nie jest pedałem!

- Jest. - demon poklepał go po ramieniu. - Mój mały pedał.

- Wynoś się! - krzyknęła tylko zbulwersowana kobieta, mężczyzna wypchnął demona przez drzwi.

- Matko. - westchnął Jason, słysząc dźwięk przekręcania klucza w zamku. Po paru chwilach, gdy wszelkie odgłosy ucichły, bez problemu otworzył drzwi. I właśnie w takich chwilach telekineza się przydawała najbardziej.

Chrisa zaś rodzice zabrali już do salonu, pytając o wszystko szczegółowo, gdzie był, co się z nim działo. Najgorsze było to, że on nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. W tym momencie do pokoju wszedł Jason, drapiąc się po głowie.

- To chyba nieładnie tak wypraszać gości.

- Chyba jasno ci powiedzieliśmy, żebyś się wynosił, jeśli tego nie posłuchasz - wezwiemy policję - powiedział mężczyzna w średnim wieku. Chris nawet nie patrzył w tamtą stronę. Odwrócił wzrok i zacisnął usta.

Wiedział, że tak będzie.

- A czemuż to? Wie pan, ile musiałem go przekonywać, żeby go do państwa zabrać?Porozmawiajmy jak ludzie, naprawdę.

- Robisz z mojego syna jakiegoś pedała - powiedziała oskarżycielsko kobieta, patrząc na demona wilkiem.

- On jest niewinny. To ja tu jestem tym złym. Ale tak na serio, to jestem dla niego bardzo dobry. A Chris pięknie się słucha. Chris, rozkazuję ci polizać twój łokieć.

- Ha! I tu cię mam! Jakiś czas temu sprawdzałem, czy mogę zrobić wszystko! Jednak nie zawsze mogłem spełniać twoje zachcianki. Te których fizycznie nie byłem w stanie zrobić, po prostu nie robiłem! Spadaj!!! - zakrzyknął Chris, czując, że wygrał.

- Chris, rozkazuję ci próbować polizać twój łokieć.

Gdy Chris zaczął bezsilnie próbować polizać własny łokieć z "wal się" w oczach, jego matka dostała ataku szału. Normalne. Gdy tylko Jason znów otworzył usta, on już widział jak na samym środku jego twarzy ląduje piękny czajnik,

- Spokojnie, ej! - krzyknął z niepokojem Jason. Nie zdołał niestety zatrzymać lecącego w jego stronę czajnika na czas, więc ten zaczął lewitować ledwie kilka centymetrów przed jego twarzą. 

Już po uderzeniu.

Po paru sekundach opuścił lewitujący w powietrzu przedmiot na podłogę. 

- Emm...

- W y j d ź   s t ą d - powiedziała kobieta, przygarniajac do siebie Chrisa i nie chcąc go ani na chwilę wypuścić.

- A czemu? Ja nic nie robię, ja tylko obrywam czajnikami. - Jason znacząco uniósł dłonie.

- Miło, doprawdy  b a r d z o   m i ł o,  że odprowadziłeś mojego syna, ale teraz nas zostaw, nie widziałam go tyle czasu...

- Ja tu posiedzę. - przerwał jej demon, założył ręce na piersi i usiadł obok Chrisa. 

- Zostaw już w spokoju ten łokieć.

- Zostaw nas samych! Od paru miesięcy nie widzieliśmy syna - mruknęła kobieta, trzymając Chrisa w objęciach. Doprawdy, zaskakujące było to, jak nie zwróciła uwagi na lewitujący czajnik. A może to była tylko wymówka.

- Dopiero wtedy, gdy zainteresowała się sprawą policja, usłyszałem o jakichkolwiek rodzicach. Serio, mam więcej doświadczenia. Jestem dużo starszy niż cała wasza rodzinka razem wzięta. - odparł.

- Nie pleć bzdur. Po prostu wyjdź - mruknęła cicho kobieta. Wstała i niemal siłą zabrała Chrisa do jego pokoju

- Tsk. - powiedział cicho demon, marszcząc brwi. Podszedł powoli w ich stronę.

- Wasz własny syn błagał mnie, żebym go do was nie zabierał. To chyba coś znaczy, prawda? - warknął. Kobieta spojrzała na niego ostro. Chris odwrócił się w jego stronę. 

- Lepiej będzie, jak sobie pójdziesz. - mruknął, wchodząc do swojego pokoju. Jason z westchnieniem wycofał się z domu, tylko po to, żeby po chwili wleźć do pokoju Chrisa przez okno.

On siedziałem w pokoju sam, na samym środku łóżka. Gdy usłyszał odsuwającą się okiennicę i kroki, spojrzał w jego stronę zirytowany.

- Widzisz, co zrobiłeś?

DaemonicaWhere stories live. Discover now