Dodatek Świąteczny

11.8K 1K 241
                                    

Rozdział dedykuje mojej kochanej siostrze @twojamalamii ❤.

******
Will
******
-Dzięki. - Rzuciłem do słuchawki i rozłączyłem się, zwracając w stronę Rose i reszty.
-I co? - Zapytała blondynka.
-Nie mamy co liczyć na tego roczne święta z Sooki i Gideonem.
-Ale znaleźli ich, tak?
-Tak. - Westchnąłem. - Eli i Lucas namierzyli ich ostatnie miejsce pobytu.
-Cóż. - Li wróciła z kubkiem gorącej herbaty. - Wcale się nie dziwię, że uciekli. Nikt nie aprobował ich związku.
Erik przewrócił oczami, biorąc syna na ręce.
-Też mi powód do ucieczki. Co jeszcze? Może mi powiesz, że uciekli do Vegas?
Uśmiechnąłem się.
-Strzał w dziesiątkę!
-Co? - Wykrztusił Dylan, oblewając się wodą.
-Nawet pić nie umiesz! - Zbeształa go moja siostra, a potem wszyscy spojrzeli na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Oficjalnie od dwóch dni Sooki nosi nazwisko Richardson.
Kathe wybuchła śmiechem.
-Żartujesz tak?
-Nie.
-Wzięli ślub w Vegas. - Erik postawił syna na ziemi, a maluch podreptał do swojej matki.
-Boże. - Mruknął Dylan. - A ja im jeszcze nie złożyłem gratulacji.
-Tak. - Zgodziła się Li. - Trzeba im wysłać kartkę.
-To nie jest zabawne! - Warknąłem, a wszyscy jak na zawołanie zaczęli się śmiać.
Stanąłem obok Rose, a ta pogłaskała mnie po dłoni. Mały Luke bawił się na podłodze klockami, a jego młodszy brat Ben, spał spokojnie w łóżeczku. Myślami wróciłam do porodu Luka. Tego wieczoru zabrałem Rose do szpitala, bo od rana narzekała na bóle. Oczywiście protestowała, ale w takich chwilach człowiek nie myśli trzeźwo. W głowie miałem tylko jedno. Ona zaraz urodzi. Wyszło na jej. Lekarz zbadał wszystko i okazało się, że nie potrzebnie panikowałem, na szczęście zostawił ją w szpitalu na noc. Kazano mi iść do domu, ale nie posłuchałem. Chciałam być przy Rose, kiedy będzie rodzić, a mogło stać się, to w każdej chwili. I stało. Zaczęła rodzić pięć godzin po przyjeździe do szpitala. Wytrzymałem u jej boku cały poród, a na koniec dostałem w dłonie płaczące, kruche dziecko. I chociaż zarzekałem się, że nigdy nie pokocham nikogo, tak mocno jak Rose, w tam tej chwili zrozumiałem, że dziewczyna miała rację. Kochałem chłopca równie mocno, jak jego mamę.
*****
Li
*****
Patrzyłam, jak Will czule ściska Rose i miałam ochotę chichotać. Mój brat jeszcze nie wiedział, że dziewczyna prawdopodobnie jest w ciąży.
Dziś rano zrobiła test i wyszedł jej wynik pozytywny, a miesiączkę powinna mieć tydzień temu.
Cóż, Will będzie miał ręce pełne roboty. Dobrze, że chociaż ma pewną pracę u ojca Erika.
W moje myśli wdarł się John.
Jak co roku odwiedziłam jego grób. Zostawiłam róże, zmówiłam modlitwę i wróciłam do codziennego życia.
Kochałam Dylana, ale John został w moim sercu na zawsze.
Spojrzałam na mojego narzeczonego. Tak, narzeczonego. Jego babka była straszna i nalegała na ślub, jak tylko dowiedziała się o dziecku.
Przerażony chłopak przyglądał się mojemu brzuchowi.
Co sobotę spotykaliśmy się całą paczką na ploteczkach, ale dziś wyjątkowo Dylan marudził, żeby zostać w domu. Oczywiście nie zgodziłam się.
Westchnęłam.
-Kretynie nie mam zamiaru tu urodzić!
Erik się zaśmiał.
-Akurat! Nie słuchaj jej. Kathe też tak mówiła, a potem musiałem przyjmować poród.
Spanikowany Dylan, przełknął głośno ślinę.
-Musisz go straszyć? - Zapytała Rose.
-To sama prawda!
-Nie przyjąłeś porodu! - Zaprotestowała Kathe, a ja musiałam z tłumić śmiech. - W najważniejszym momencie osunąłeś się na ziemię. Miałam szczęście, że drzwi nie były zamknięte na zamek i lekarz mógł wejść bez problemu.
Chłopak prychnął.
-Gdybyś zobaczyła głowę wystającą z macicy, wiedziała byś co przeżyłem, ale ty byłaś zajęta stękaniem.
Spojrzałam na Liama, syna Erika. Uśmiechnięty podbiegł do ojca.
-Co to jeszt malcica? - Zapytał, a Kathe westchnęła.
-Mówiłam? Jest taki sam, jak jego ojciec!
Mały spojrzał na swoją matkę szerokimi oczami, a potem z jego oczu poleciały łzy. Zmarszczyłam brwi.
-Co się dzieje? - Zapytał blondyn biorąc go na ręce.
-Mama... - Wyjąkał płacząc. - Cliągle mówi, że jesztem taki jak Ty!
-Taki jak ja? - Upewnił się.
-Tak!
Blondyn poprawił się na fotelu.
-To chyba powód do zadowolenia, a nie do płaczu.
-Wcale nie! - Zaprotestował. - Bo mamusia cliągle mówi, że jeszteś bezmózgim mieśniolem, a ja chce mieć mózg!
Nie wytrzymałam. Mój chichot rozniósł się po całym pokoju.
Bezmózgi mięśniak!
Erik pochylił się do dziecka.
-Co jeszcze mówi na mnie mama?
Kathe poderwała się z miejsca.
-Chyba widziałam w kuchni słodycze! - Rzuciła, a mały momentalnie odsunął się od Erika i pobiegł w stronę kuchni.
Blondyn zmrużył oczy, a ona posłała mu niewinny uśmiech.
*****
Rose
*****
Spojrzałam na naburmuszonego Erika. Nie mogłam dopuścić do awantury. Oboje byli naprawdę w gorącej wodzie kąpani.
-Chodź! - Ruszyłam. - Pomożesz mi przynieść ciasto.
Chłopak wstał bez słowa i ruszył za mną do kuchni.
-Will gotuje naprawdę dobrze. - Zauważyłam
-Był naszym kucharzem. - Wyjaśnił siadając przy stole i wkładając palec w bitą śmietanę.
Zdzieliłam go po głowie.
-Auć! Za co to!?
-Kupiłeś pierścionek?
-Tak, tak. - Skrzywił się. - Ale nie wiem czy to dobry pomysł skoro jestem bezmózgim...
-Kretynie. - Weszłam mu w słowo. - To jest dobry pomysł.
-Wiem, zgrywam się. - Sprzedał mi kuksańca w bok.
-Och, mój braciszek dorasta! - Klasnęłam w dłonie, a potem przytuliłam go mocno.
-Tak, sam w to nie wierze. - Odwzajemnił uścisk. - Czy teraz mogę wreszcie coś zjeść?
Przewróciłam oczami.
-Jasne, że nie! Czekamy na Eli.
Wstał.
-Myślisz, że przyjdzie z Lucasem? Uśmiechnęłam się, a potem kiwając głową, kazałam mu zanieść do salonu ciasto.
Zostałam sama.
Westchnęłam i po raz setny przyjrzałam się mojemu brzuchowi.
Och, jeśli ten test ciążowy nie był lipny, to Will mnie zabije. Czy to możliwe, że kolejna mała istotka jest w moim brzuchu?
Pogłaskałam się po nim delikatnie.
Oby córka.
-Zapomniałem... - Do kuchni wrócił Erik i patrząc na mnie zamilkł.
Cholera! Natychmiast schowałam dłonie za plecy.
Chłopak zamrugał kilka razy, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki od ucha do ucha uśmiech!
-No nie mówi!
-Przecież nic nie mówię! Zamknij się! - Warknęłam.
-Otwieracie przedszkole domowe czy produkcje na skale krajową? - Zażartował.
Zazgrzytałam zębami, a jego uśmiech zrobił się o ile, to w ogóle możliwe jeszcze większy.
-Zapowiada się wspaniały wieczór!
*****
Erik
*****
Wróciłem do salony rozbawiony, jak jeszcze nigdy w życiu! Och, już ja na robię Willowi przytyków, takich jak on robił mi, gdy Kathe była w ciąży z Liamem i Jasminą. Trzecie dziecko! W takim tempie, to pobiją rekord.
Odszukałem wzrok mojej dziewczyny. Uśmiechała się do mnie czerwona, jak burak ścierając sos bluzki.
Zaraz, zaraz sos?
-Co ci się stało?
-Twoja dziewczyna dostała kopytkiem w czoło! - Wykrztusiła Li, skręcając się ze śmiechu.
-Co?
-Nasz syn rzucił we mnie jedzeniem. - Wyjaśniła. Spojrzałem na małego, a potem podszedłem do chłopca i całując go w czoło, spojrzałem poważny, na tyle, na ile byłem w stanie w stronę Kathe.
-Kopytka się buntują i chcą przejąć władzę nad światem, a ty byłaś ich pierwszą ofiarą. Przykro mi.
Nasz synek zaczął się śmiać, a nasza córeczka kichnęła głośno.
Blondynka zgromiła mnie wzrokiem, ale dobrze widziałem, że na jej wargach czai się uśmiech.
-Widzisz Dylan? - Odezwał się Will, kładąc chłopakowi dłoń na ramieniu. - Istnieją dużo większe zagrożenia na tym świecie niż dziecko.
Odchrząknąłem, zwracając na siebie uwagę ciemnowłosego. Czas zacząć zabawę!
-No chyba, że jest to trzecie dziecko!
-Coś sugerujesz?
Wzruszyłem ramionami, szczerząc się.
-Każdemu może się zdarzyć, nie?
-Nawet gdyby. - Zmierzył mnie wzrokiem. - To kochał bym je tak samo, jak pozostałą dwójkę.
Osłupiałem, a on puścił mi oko.
Wiedział!
Skurczybyk jakimś cudem wiedział!

**********
Kochani!
Tak pod te święta trochę humorku w rozdziale!
Odkryłam odrobinę dalszego życia naszych bohaterów.
Ale idąc do sedna!
Chciałabym złożyć wam najlepsze świąteczne życzenia!
Aby w te święta niczego wam nie zabrakło! Aby były wesołe, w gronie rodzinnym i pełne magicznych chwil ❤! I chociaż wielu powie wam, że magia nie istnieje, każdy ma swoje magiczne chwilę w życiu. Dla jednych, to wymarzony prezent, dla innych przeczytana ulubiona książka, dla jeszcze innych narodziny dziecka. To wszystko jest magiczne!
Życzę wam zdrowia, pomyślności, weny dla piszących i przede wszystkim żeby te święta były wyjątkowe!

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Where stories live. Discover now