Rozdział 5

18.8K 1K 144
                                    

Człowiek upada i się podnosi. Jedni nazywają to gimnastyką, inni sensem życia.

_________________
Oboje z Willem wypiliśmy zdecydowanie za dużo, ale tak dobrze się rozmawiało, że żadne z nas nie chciało kończyć spotkania.
W końcu jednak przyjechała po mnie Li, i nie było wyjścia. Pożegnaliśmy się, a on życzył mi dobrej zabawy.
Zrobiło mi się smutno, chciałam żeby tam był, ale rozumiałam. Musiał uważać na swój każdy ruch, na to kto nas może zobaczyć.
Li nie odzywała się całą drogę, tylko wściekła trąbiła na każdego, kto zalazł jej za skórę.
-Kto ci wydał prawo jazdy? - Spytałam, kiedy wreszcie stanęłyśmy pod moim blokiem.
-Umiem jeździć od trzynastego roku życia. - Warknęła.
-Ale prawo jazdy posiadasz, prawda?
-Tak.
Przyglądam się jej.
-Co z tobą?
-Nic. - Burczy gapiąc się w szybę.
-Przecież widzę.
Wzdycha.
-Po kłóciłam się z Johnem.
-Co? - Wyrywa mi się z ust. To nowość. Przecież oni się nigdy nie kłócą.
-Przez Dylana.
Mrugam, zaskakuje mnie jeszcze bardziej.
Dylana?
-Nie patrz tak na mnie! - Wybucha. - Nic nie zrobiłam. Ten kretyn przysłał mi pocztówkę, a John się wściekł.
Przygryzam wargę, żeby się nie śmiać, a Li posyła mi mordercze spojrzenie. Will potrafi robić identyczne. Przełykam ślinę.
-Co cię tak bawi!?
-O pocztówkę? - Pytam starając się nie chichotać.
-To nie jest śmieszne! Może tego nie powiedział, ale mało co, a oskarżyłby mnie o zdradę.
Wybucham śmiechem.
-Że niby ty i Dylan?
-Tak!
-Przecież, Ty go nawet nie lubisz.
-No właśnie.
-To nie dodorzeczne. - Mówię czkając.
-Widzę, że naprawdę za dużo wypiłaś. Bełkoczesz, wysiadaj. Idziemy na imprezę razem.
Och, już jesteśmy pod blokiem?
-Znów będę z tobą pić! - Krzyczę.
Dziewczyna prycha.
-Tylko nie myśl o śpiewaniu Biebera przy ludziach. Mam fatalny głos....
***
Bar był naprawdę zatłoczony. Nie tylko my postanowiliśmy dziś zaszaleć. Siedziałam właśnie z Li i Kathe przy barze, kiedy dołączyła do nas Caro. Dziewczyna miała skwaszoną minę i rzucała wściekłe spojrzenia w stronę Kathe. Czego blondynka zdawała się nie dostrzegać.
-Cześć. - Przywitałam się wesoło, żeby choć trochę zwrócić jej uwagę na sobie.
Udało mi się. Przyjrzała się mi uważnie.
-Cześć. Co pijecie dobrego?
-Zamówić ci? - Wtrąciła się Li, a ja przygryzłam wargę, żeby się nie zaśmiać.
-Tak.
Alkohol był naprawdę mocny. Nie mam pojęcia skąd Li się na tym zna, ale wiedziała w czym rzecz.
-Jeszcze raz eldorado. - Rzuciła do barmana, a ten siknął głową i posyłając jej oczko, wziął się za robienie trunku.
Jak ona to robi, że nawet przy olśniewającej Kathe, to ją adorują mężczyźni?
-Erik! - Pisnęła moja koleżanka i zeskakując z krzesełka pobiegła do blondyna, rzucając mu się na szyję.
Patrzyłam jak mój brat obejmuje ją w pasie i całuje w usta. Był równie wpatrzony w nią, jak ona w niego.
Usłyszałam obok siebie śmiech Li, więc spojrzałam na dziewczynę. Podawała drinka Caro.
-Więc, to naprawdę twój brat? - Spytała z nie dowierzaniem w głosie i upiła spory łyk alkoholu. Sekundę później zobaczyłam, jak w jej oczach stają łzy, a twarz robi się czerwona.
Obie z Li zaczęłyśmy się śmiać. Zakryłam usta dłonią, ale nie mogłam się powstrzymać.
Caro wypluła upity łyk z powrotem do lampki, łapiąc się za gardło.
-Co to ma być do cholery!? - Wychrypiała.
-Ulubiony drink mojego chłopak. - Wyjaśniła ciemnowłosa.
John chyba był wariatem, jeśli pijał to częściej i w większej ilości.
-Rose. - Usłyszałam za sobą głos mojego brata.
-Eriku. - Spojrzałam na niego rozbawiona.
-Zatańczymy?
-Chętnie. - Zeskoczyłam z krzesełka, zostawiając moje koleżanki same.
Ruszyliśmy w tłum, Erik ujął moją dłoń, a piosenka zmieniła się na wolną. -Więc o czym chcesz porozmawiać?
Zobaczyłam na jego twarzy zdziwienie.
-Czy nie mogę po prostu zatańczyć ze swoją siostrzyczką?
Przewracam oczami i uśmiecham się do niego.
-Jakoś ci nie wierzę.
Prycha.
-Jesteś jak ojciec.
-Naprawdę? - Teraz to ja jestem zaskoczona.
-On też zawsze doszukuje się drugiego dna, w tym co robię i mówię.
Patrzę się na niego chwilę i nie wiem co powiedzieć.
-Cóż. - Przyznaję w końcu. - Geny robią swoje.
*****Will*****
Siedzę w samochodzie od dobrej godziny walcząc ze sobą. Ludzie wchodzą do baru i wychodzą, ale to nigdy nie jest ona.
Oczami wyobraźni widzę, jak tańczy w tłumie. Jak chłopcy oglądają się za nią, a ona nieświadoma swojej atrakcyjności idzie dalej. Moja odważna Rosalin.
Strażnik, jeden z naszych rusza w moją stronę, więc otwieram do połowy szybę.
-Tańczyła przed chwilą z Erikiem.
-Dzięki.
-Gdyby coś, wpuszczę cię tyłem. Daj tylko znać.
-Dużo ludzi?
-Sami nastolatkowie.
-Daj mi jeszcze chwilę.
-Jasne. - Odpowiada i wraca na swoje miejsce.
Zasuwam szybę.
Wiecie co najbardziej doprowadza mnie do szału? To, że Dylan wszedłby tam teraz bez problemu i bawił się z nią do rana. To, że nie musiałby bać się o jej życie ze swojego powodu. Dla niego bycie z nią było by łatwe.
Uderzam głową w kierownice. Nigdy nie sądziłem, że zakocham się ponownie, ale tak właśnie się stało. I nie żałuję. Przy Rose, Natasza jest tylko niewyraźnym wspomnieniem.
Zamykam oczy i przypominam sobie, jak skoczyła na plecy Rona ratując mi życie. Jak spała przy kominku w domu swojej babci, niespokojnie rzucając się na boki i powtarzając, żebym z nią został.
Uśmiecham się, na pewno nie jest świadoma, że mówi przez sen.
Przypominam sobie, jak razem jedliśmy śniadanie i chciałbym już zawsze jadać z nią śniadania, chociaż jeszcze wtedy, nie byłem do końca tego świadomy.
Przed oczami przelatuje mi scena, kiedy myślałem że umarła i to jest to. Nie mogę jej stracić. Życie bez niej nie miało by sensu, już raz przez to przeszedłem i nie chcę, nigdy więcej się tak czuć. Dylan nie może mi jej zabrać.
Wysiadam z samochodu i kiwam do ochroniarza, po czym razem ruszamy w stronę tylnych drzwi.
-Powiedź Erikowi, że wisi mi dwie dychy. - Rzuca i wpuszcza mnie do środka.
Marszczę brwi.
-Zakładacie się na mój temat?
Chłopak wzrusza ramionami.
-Baw się dobrze.
Biorę głęboki wdech i wchodzę w głąb korytarza, słysząc za sobą odgłos zamykanych drzwi.
Dobra. Jeden taniec i już mnie nie ma.
******Rose*****
Kathe i Eriki gdzieś znikają, ale za to pojawia się Caro z Li, i we trzy bawimy się doskonale. Dziewczyny chyba nawet się polubiły.
Niektórzy patrzą na nas, posyłając w naszą stronę wesołe spojrzenia, ale żadna z nas nic sobie z tego nie robi. Po prostu mamy swój mały świat i dziś w nocy nic więcej się nie liczy.
Alkohol szumi mi w głowie, śmieję się, ale nie przerywam tańca. Okręcam się wokoło własnej osi. I pomyśleć, że traciłam tyle zabawy przez mój strach przed dotykiem.
Li również kręci się dookoła, po czym łapie za moją dłoń i tańczymy we dwie, a w środku pomiędzy naszymi dłońmi Caro.
Chwilę później wybuchamy głośnym śmiechem.
-Och, Enrique! - Piszczy Caro, kiedy ruszamy w stronę baru.
Rozpoznaję melodię, więc też się uśmiecham.
-On jest mega przystojny. - Li od razu podchwytuje temat.
-Ale za stary.
-Zwariowałaś? Nawet jeśli, to jak dla mnie jest w bardzo dobrym stanie.
Wybucham śmiechem i już chcę usiąść, ale czuję na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz i już wiem, kto za mną stoi.
Obracam się za siebie i staję twarzą w twarz z ciemnowłosym chłopakiem.
-Will. - Wyrywa się z moich ust.
Ciemnooki patrzy na mnie i uśmiecha się łobuzersko.
-Nie mogłem nie przyjść. - Mówi, po czym ciągnie mnie w tłum tańczących ludzi.
Li i Caro zostają przy barze, ale nie zawracam sobie nimi głowy. Teraz liczy się, tylko on.
Zaczynamy tańczyć. Will opiera swoje czoło o moje. Patrzę w jego oczy i zatracam się do reszty. Porywa mnie wir uczuć. Przed oczami mam jego twarz, kiedy spał u mojej babci. Wyglądał wtedy całkowicie bezbronnie, zupełnie tak, jak w tej chwili.
-Dopiero teraz dostrzegam, że przyjście tutaj było złym pomysłem. - Szepcze.
Marszczę brwi.
-Dlaczego?
Przyciąga mnie bliżej siebie.
-Mam ochotę cię pocałować. - Odpowiada.
-To źle?
-Tak. - Mówi, a moje serce gubi rytm. Chłopak bierze głęboki wdech. - Ponieważ nie mogę tego zrobić teraz, tutaj.
Przyglądam się mu, a w jego oczach widzę ogień. Ogień, który daje mi siłę.
-Pieprzyć konsekwencje. - Mówię i zarzucam mu na szyję ręce, przyciągając do siebie. Moje usta odnajdują jego, łapczywie pragnąc więcej.
Will nie zastanawia się ani chwili, tylko odwzajemnia pocałunek. Całe moje ciało przechodzą dreszcze, a w środku mnie wybucha eksplozja uczuć. Chłopak wplata swoje palce w moje włosy i już nic się nie liczy. Tylko ja i on. Czuję w sobie siłę. Nie pozwolę nikomu go skrzywdzić. Nie pozwolę by skrzywdzili mnie. Razem na pewno coś wymyślimy....
Kiedy wreszcie odrywamy się od siebie, oboje mamy przyspieszony oddech, a mi kręci się w głowie. Co za odurzający pocałunek. Patrzę na chłopaka i dostrzegam w jego oczach pożądanie, ale zaraz przytomnieję i zawstydzona swoim śmiałym zachowaniem spuszczam głowę.
-Wybacz.
-Nie mam czego wybaczać. - Śmieję się.
Oddycham z ulgą.
-Kocham cię Rosalin.
Gapię się na niego, a moje serce wali jak szalone. I tak, w brzuchu czuję te cholerne przysłowiowe motyle. Już chcę odpowiedzieć, kiedy przerywa nam czyjeś chrząknięcie.
Oboje patrzymy w bok.
Erik.
Cholerny Erik.
Czy on zawsze musi nam przerywać?
-Przepraszam za najście. - Urywa, a ja mam ochotę powiedzieć mu, że faktycznie ma za co. - Ale to jest to wasze ukrywanie się, tak? - Kontynuuje, a ja dostrzegam, że jest wkurzony. - Co ty sobie wyobrażasz? To moja siostra. Nie może jej się nic stać, a ty całujesz ją sobie w ....
-To ona mnie pocałowała. - Wtrąca Will przerywając chłopakowi.
Erik przenosi spojrzenie na mnie.
-W takim razie co ty sobie wyobrażasz, Rose? Zwariowa....
-Przestań. - Również mu przerywam.
Mruga zdziwiony.
-Rose to nie...
-Za moment zwymiotuję.
-Co? - Pytają obaj równo.
-Wymioty. - Powtarzam. - Nigdy nie słyszeliście?
Wiruje mi przed oczami podłoga.
-Boże, zabieram ją stąd. - Mówi Erik, po czym przenosi wzrok na Willa. - A ty oderwij swoją siostrę od barmana.
-Co? - Pytam tym razem ja, niemal równo z Willem.
Blondyn wbija wzrok w ciemnowłosego, jakbym w ogóle się nie odezwał.
-A masz inną siostrę? - Warczy, po czym łapiąc mnie za dłoń, ciągnie w stronę wyjścia.
Po drodze wyrzuca z siebie stek bluźnierstw i coś jeszcze mruczy, ale przez głośną muzykę, nie jestem w stanie zrozumieć ani słowa. Chwilę później jestem na świeżym powietrzun, a parę minut później siedzę w aucie i wymiotuję do foliowej torebki. Mieszanie alkoholi, to naprawdę zły pomysł.
***
Kiedy budzę się kolejnego ranka, czuję się naprawdę bardzo dobrze. Erik odwiózł mnie do domu i od razu poszłam spać. Na szczęście dziś nie czułam bólu głowy i cieszyłam się, że jest sobota. Nie miałabym siły iść do szkoły.
Zjadłam, więc śniadanie i wzięłam się za sprzątanie. Mamy nie było od rana i podejrzewałam, że tak szybko nie wróci. Nie, jeśli była z ojcem Erika. Nadal nie mogę przyzwyczaić się, że to również mój tato.
Miałam ogromną ochotę zadzwonić do Willa, ale mój brat wczorajszego wieczoru, powtarzał milion razy, że nie wolno mi zachowywać się tak nieodpowiedzialnie. Podejrzewałam więc, że dzwonienie bez powodu pod numer przeznaczony, tylko do wyjątkowych przypadku, również byłoby nieodpowiedzialne.
Tak, więc nie chcą się narażać Erikowi jeszcze bardziej starałam się trzymać od niego z daleka.
Po południu jednak, to Will odezwał się do mnie. Oczywiście nie ze swojego numeru.
Cieszę się z wczorajszego wieczoru, i nie żałuję.
Odczytałam i śmiejąc się jak głupia nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Usłyszałam trzask frontowych drzwi.
-Mamo?
Cisza.
Zmarszczyłam brwi, a moja radość uleciała niczym powietrze z balonu. Poczułam jak moje serce przyspiesza i cicho ruszyłam w stronę drzwi od pokoju.
-Mamo? - Powtórzyłam, ale znów odpowiedziała mi cisza.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Tylko spokojnie Rose.
Mój wzrok padł na nożyczki, więc chwyciłam za nie.
Nie poddam się tak łatwo.
Ktoś był na przedpokoju. Stanęłam cicho przy ścianie za drzwiami, czekając na intruza. Miałam okropne wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi lub dostanę zawału, nim ten ktoś tu dotrze.
Matko, a co jeśli Erik miał rację? Zachowałam się wczoraj tak bardzo nieodpowiedzialnie. Co jeśli ten ktoś przyszedł mnie sprzątnąć. Może sama matka Willa?
Niemal wariując ze strachu wstrzymuję oddech i słysząc, jak ktoś wchodzi do pokoju gotowa na wszystko unoszę nożyczki do góry.

___________________
Hej Miśki ;**.
Obiecałam szybciej, więc jest szybciej ;) .
Co myślicie?
Erik jako brat?
Erik nagle taki odpowiedzialny?
Li i barman?
A John?
I końcowa akcja...
Kto ucierpi?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi....
Kocham was i do nextu ;***.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Where stories live. Discover now