Rozdział 13

15.9K 1K 142
                                    

Dziś mam dwa cytaty. Ponieważ nie mogłam zdecydować się na jeden 😂👍.

Nawet jeśli życie bywa bolesne i trudne, ludzie powinni doceniać, co to znaczy być żywym.
Cytat od @lady_claudie 😍.

Muzyka, to jak alkohol. Jesteś uzależniona i nawet jeśli chcesz, to zostawić, to i tak do tego wracasz.
~@akaasenkow ❤.

Miłego czytania!

__________________
Kiedy Will przyniósł tortille, dosłownie myślałam, że zjem ją w całości za jednym gryzem.
-Boże nawet nie wiedziałam, że jestem taka głodna!
O dziwo, po mimo trupów- apetyt dopisywał mi wyjątkowo bardzo.
-Spokojnie, zaraz się poparzysz. - Will śmiał się ze mnie, powoli jedząc swoją porcję.
-To jest pyszne!
-Nie jadłaś nigdy tortilli?
-Może raz. - Przyznałam nie odrywając się od jedzenia.
-Nie znasz życia.
-Możliwe.
Zerknęłam na niego. Już się nie uśmiechał.
-Przepraszam, nie powinnam się tak zachowywać. Nie po tym jak...
-W porządku. Nie znałaś jej.
-Co nie zmienia faktu, że to ja... - Ugryzłam się w język, a przed oczami znów miałam widok Nataszy.
-Znalazłaś ciało, to też swojego rodzaju ciężkie przeżycie, Rose. - Zgodził się. - Po prostu każdy reaguje inaczej.
-A ty?
Zaskoczony uniósł brwi ku górze.
-Ja?
-Kochałeś ją.
-To było dawno.
-Will, widziałam twój wyraz twarzy, kiedy zapalili światło.
Westchnął.
-Masz rację, to był dla mnie szok. Chcę dorwać tych, którzy to zrobili.
Patrzyłam na niego w milczeniu. Co miałam powiedzieć? Dobrze wiedziałam, że ma na myśli swoich rodziców, ale musiałam przerwać te ciszę.
-Myślisz, że to Nadia?
-Nie mamy żadnych dowodów, a biorąc pod uwagę nienawiść Sooki, do Nadii, nie jestem pewny, czy mogę polegać na jej ocenie sytuacji. Poza tym... Musiała by im otworzyć, a przecież pojawiła się w sali z innymi. Miała swój klucz, więc danie im go odpada. - Powiedział i wrócił do jedzenia.
Zamyśliłam się i nagle na coś wpadłam. Dziwiłam się, że Will czy ktoś inny, o tym nie pomyślał. Wzdycham, ale przecież wszyscy byli teraz w takim szoku i rozbiciu, że może tylko ja, jako osoba postronna myślałam jasno?
-Niekoniecznie. - Powiedziałam wreszcie i przygryzłam wargę.
-Co sugerujesz? - Spojrzał na mnie z taką czułością i wiarą, że o mało nie zakręciło mi się w głowie.
On naprawdę nie wpadł, na tak oczywiste rozwiązanie.
-Mogła dorobić dla nich klucz.
William patrzył na mnie chwilę w osłupieniu, a potem na jego twarzy pojawiło się coś na kształt dumy.
-Jesteś wielka Rose! - Zerwał się na równe nogi, odkładając tortillę na bok. - Zaraz przyślę do ciebie Erika.
-Ale... - Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ chłopak wycisnął mi na ustach czuły pocałunek i nim doszłam do siebie, po tak intensywnym doznaniu, znikł już za drzwiami.
Zresztą, może i dobrze. Musiałam porozmawiać z Erikiem, o tym co odkryliśmy z Eli.
***
Oczywiście Erik potwierdził nasze przypuszczenia. Powiedział mi też, za John ostatnio zaczął bardzo dziwnie się zachowywać i o dziwo, Li uważała, to samo. Nie mogłam jej zapytać o to w prost, ale Erik dobrze ją znał i miał na pewno dobre informacje.
Dorobienie klucza, niestety okazało się ślepą uliczką. Nadia, jeśli to faktycznie ona, była sprytniejsza niż myśleliśmy. Nawet jeżeli dorobiła klucz, to z pewnością nie zrobiła tego osobiście. Musiała przekazać go komuś, a ten ktoś po dorobieniu, oddał jej go z powrotem. Eli sprawdziła kamery w mieście i ku naszemu rozczarowaniu nie zauważyła nic podejrzanego. Jednym słowem nie mieliśmy nic.
Zresztą, kto wie... Może mają swojego własnego speca od tego typu roboty?
Mój drugi raz z Willem, był zupełnie inny niż pierwszy. Kochaliśmy się łapczywie, zupełnie tak, jakbyśmy mieli już więcej tego nie robić.
-Dlaczego odnoszę wrażenie, że to pożegnanie? - Zapytałam tuląc się do niego.
-Rose, jeśli masz nadzieję, że szybko się ode mnie uwolnisz, to się grubo mylisz. Nie mam zamiaru się z tobą żegnać.- Pogłaskał mnie po włosach, wciągając głośno powietrze.
-Czy ty mnie wąchasz?
Zaśmiał się cicho.
-Delektuję się twoim zapachem. - Wymruczał w moje włosy. - Zadajesz dziś naprawdę dużo pytań.
Ktoś zapukał do drzwi, a my jak na zawołanie wyskoczyliśmy z łóżka.
-Spokojnie, to tylko ja! - Usłyszałam Erika.- Czekam na dole na Rose. - Oczywiście stał pod drzwiami i śmiał się na całego. Odczekałam chwilę, aż jego kroki ucichną.
-Jak ty z nim wytrzymujesz? - Zapytałam Willa słysząc złość w swoim głosie.
-Idzie się przyzwyczaić. Chodź, pora się ubrać.
Noc spędziłam w mieszkaniu mojego brata. Wróciliśmy późno w nocy, więc kiedy kolejnego dnia otworzyłam oczy, wcale nie zdziwiło mnie, że zegarek pokazywał dwunastą po południu.
Spałam w salonie połączonym z kuchnią, co skutkowało tym, że do moich nozdrzy od razu dostał się zapach bekonu.
Zaburczało mi w brzuchu.
Powoli usiadłam i rozejrzałam się dookoła.
Erik stał do mnie tyłem i nucąc pod nosem, jakąś niezrozumiałą piosenkę, pochylał się nad patelnią.
Na wysepce stały dwa talerze, z posmarowanymi masłem kromkami chleba, oraz dwie szklanki pełne soku.
-Dzień dobry. - Odezwał się ku mojemu zaskoczeniu, po czym odwracając się w moją stronę z patelnią w dłoni, nałożył na talerzyki jajka z bekonem.
-Cześć. - Bąknęłam.
Zjedliśmy w milczeniu. Erik, zawsze rozmowny i gotowy do żartów, tym razem milczał jak zaklęty. Co do mnie, była to raczej norma. Całe życie spędziłam w książkach i chociaż, teraz w ostatnim czasie wychyliłam trochę nosa, ze swojej skorupy samotności, to nadal nie lubiłam udzielać się towarzysko.
Czasami, w chwilach takich jak te; zastanawiałam się, po kim to mam. Mama była dość otwarta, dziadkowie raczej też. Tym bardziej ci od strony ojca. W końcu udzielali się w rządzie. Ojciec...? Bez wątpienia miał gadane. Tak samo siostry mojej mamy. Również nie były szarymi myszkami. Może, to przeżycia związane z.... Pokręciłam głową. Nie chciałam o tym myśleć. Zresztą, wcześniej przed tym wszystkim, również nie byłam rozmownym dzieckiem.
Potrzebowałam czymś się zająć. Erik westchnął.
-Co jest?
-Spałaś, tak mocno że nie chciałem cię budzić. Dziś mają przekazać ciało rodzicom Sooki.
Nagle straciłam apetyt, chociaż jedzenie było faktycznie bardzo smaczne.
-Okej, ale... Jak oni ją pochowają? Mam na myśli, że przecież sami nie pójdą do kostnicy i nie... - Urwałam, bo coś do mnie dotarło. - Co powiedzieli ludziom?
-Wszyscy myślą, że rzuciła wszystko i wybrała lepsze życie za granicą.
-Kupili to?
Wzruszył ramionami.
-Minęło tyle lat, więc chyba tak.
-Kto ma przekazać ciało?
-Początkowo Taylor i Li, ale w ostatniej chwili, zgłosił się Will.
Rozumiałam czemu.
-Co z robią z ciałem?
-Bo ja wiem? Zakopią w lesie, ale w ogródku.
Zrobiło mi się niedobrze.
-Żartujesz sobie?
-Przecież nie wezwą policji i nie powiedzą, że znaleźli ją pod drzwiami, na litość! Policja nie wie kim jesteśmy, a raczej byliśmy. Tylko utrudniłoby nam to życie, a może właśnie o to chodzi naszym przeciwnikom? Nie mam pojęcia.
*****William*****
Zapakowaliśmy ciało Nataszy do drewnianej skrzyni, w stylu tych co, to używają magicy do przecinania ludzi na pół.
Taylor prowadził, a ja walczyłem ze złymi przeczuciami kłębiącymi się w mojej głowie. Dlaczego do cholery wydaję mi się, że coś tu nie gra? Taylor wydawał się naprawdę wkurzony tym, że to ja pojechałem zamiast Li. Twierdził, że ona załatwiła by to szybciej. Trudno, może miał i rację, ale to niczego nie zmieniało. To ja powinienem tu być.
Zatrzymaliśmy samochód na tyłach domu, po czym obaj wysiedliśmy. Po drodze mijała nas dwa razy policja. Jeśli zatrzymaliby samochód cóż... Byłoby po nas. Na szczęście nikt nie zawracać sobie nami głowy.
Akcja miała być szybka i bez żadnych problemów. Wiedziałem co mam robić. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Matka Sooki otworzyła niemal od razu.
-Dzień dobry. - Powiedziałem grzecznie i już chciałem wyrazić swoje ubolewanie, kiedy kobieta powiedziała coś co zupełnie mnie zaskoczyło.
-Will, wejdź do środka i nie rozglądaj się. W ogóle nie reaguj.
Zdezorientowany przybrałem niewzruszony wyraz twarzy, ale tak naprawdę czułem, jak moje serce miota się w piersi chcąc wyskoczyć.
Wszedłem.
-Wiem, że szczerze kochałeś Nataszę, ale teraz musisz uciekać.
-Co?
-Wyjdź przodem półki ich nie ma i uciekaj! Zabierz mój samochód.
Z jej oczu biła całkowita szczerość. Osłupiały spojrzałem na kluczyki, które wsadziła mi w dłoń, a potem obejrzałem się za siebie.
-Taylor...
-Ludzie nie zawsze są tacy, jakimi nam się wydają. - Rzuciła, po czym popchnęła mnie w stronę wyjścia z przodu domu. -Spotkamy się Will. Czekaj na wiadomość.
W tej samej chwili usłyszałem jakieś głosy na tyłach, więc już bez namawiania wybiegłem z domu, kierując się prosto do samochodu.
Obejrzałem się za siebie po raz ostatni. Ojciec Sooki pokiwał mi głową. Wskoczyłem, więc do środka i odpaliłem. Ruszyłem słysząc w tle donośny głos, dobiegający z megafony.
-Williamie Richardson. Opuść dom, a nikomu nic się nie stanie.
Cholera!
Dokąd teraz?
Na ekranie GPS-u pojawiła się trasa.
-Jedź prosto. - Odezwało się urządzenie i już miałem je zignorować, myśląc, że to pewnie trasa któregoś z właścicieli samochodu, kiedy zobaczyłem przyklejoną z boku kartkę i leżący list. Nie miałem czasu go czytać. Zerknąłem, więc tylko na kartkę.
Zaparkuj samochód na stacji wskazanej przez GPS, a potem uciekaj w las. Nowe kluczyki są w schowku. Spal to!
Nie miałem czasu sprawdzać czy faktycznie tam są. Jechałem tak, by nie rzucać się w oczy, ale lada moment, mieli zorganizować za mną pościg, o ile już tego nie zrobili.
Przed oczami stanęła mi Rose. Mój telefon na pewno nie był na podsłuchu. Tylko czy nie dotarli już do niej? Musiałem usłyszeć jej głos. Musiałem zaryzykować.
Jedną ręką wykręciłem numer, po czym aby nie zostać zatrzymanym za łamanie przepisów, odłożyłem komórkę włączając głośno mówiący.
-Will? - Dziewczyna odezwała się po dwóch sygnałach. - Dzięki Bogu!
Jej głos był tak naturalny i wyrażał taką ulgę... Było dla mnie jasne, że jeszcze do nich nie dotarli.
-Jesteś u Erika?
-Tak.
-Muszę z nim pogadać.
Usłyszałem jak bez najmniejszych protestów go woła, po czym klika coś w telefonie. Włączyła na głośno mówiący.
Uśmiechnąłem się. Zaczynała mieć takie same odruchy jak my.
-Co jest? - Erik od razu przeszedł do rzeczy.
-To była zasadzka.
-Will... - Głos Rose drżał.
-Posłuchajcie. - Przerwałem jej. - Policja lada chwila może do was zapukać. Rodzice Sooki pomogli mi zwiać. Wydaje mi się, że mają Taylora, ale nie jestem pewny, czy to czasami on nas nie zdradził. - Mówiłem szybko nie dając dojść im do słowa. Nie miałem na to czasu, ponieważ dojeżdżałem właśnie do stacji. Skrzywiłem się. - Bądźcie ostrożni.
-Will! - Rose była załamana i przerażona. Nie chciałem tego. Chciałem, żeby czuła się bezpieczna i szczęśliwa. - Co teraz z tobą będzie?
-Dam sobie radę. Trzymaj się blisko Erika. Kocham was. - Powiedziałem i rozłączyłem się. Kolejnym numerem, jaki musiałem wykonać był numer mojej siostry.
Odebrała od razu. Dojechałem na stację.
-Co tak długo!? - Oczywiście zaczęła od ochrzaniania mnie. Będzie mi tego brakowało.
-To była pułapka Li. Uciekam, nie wiem gdzie, ale coś wymyślę. Z kontaktuj się z Erikiem. Tylko ostrożnie. Mają Taylora, ale nie można mu ufać.
Zapadła cisza.
Czekałem cierpliwie.
-Pułapka? - Zapytał wreszcie.
-Czekała na nas policja.
-O Boże Will! - Zawołała.
-Wiem, Li to...
-Nie o to chodzi! Oni chcieli dopaść mnie! Chcieli pozbyć się mnie.
-Ale....
-To ja miałam jechać. - Usłyszałem, a mój świat rozpadł się na milion kawałków. Nie mogłem jednak, pozwolić sobie na rozpacz.
-Jedź do Erika. Słyszysz? Jeśli ty byłaś celem, mogą spróbować jeszcze raz. Tym razem w mniej subtelny sposób, słyszysz Li?
-Tak, ale dokąd się teraz udasz? Nie możesz....
-Dam sobie radę. - Przerywam jej. -Nie daj się zabić siostrzyczko. - Rzuciłem, po czym rozłączając się, wyciągłem ze schowka drugie kluczyki. Zabrałem list i nie rozglądając się, pobiegłem prosto w las. Zostawiając za sobą wszystko co kocham w rękach Erika.
___________________
No i.... Narobiło się.
Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji?
Czyżby Taylor był tym złym?
Podoba się rozdział?
Do nextu ❤.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Where stories live. Discover now