Rozdział 6

16.6K 1.1K 146
                                    

Hej kochani ! ❤❤❤
Tęskniłam!
Zresztą... Kto by za wami nie tęsknił?
Miłego czytania!
PS.
Jeśli chodzi o media... Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mnie zauroczyli! ❤❤❤

____________________
Tylko spokojnie Rose, dasz sobie radę. Spokojnie. Powtarzam jak mantrę, trzymając drżącą dłonią nożyczki do papieru i modlę się w duchu, by to wystarczyło.
Zauważam cień. Osobnik jest w pokoju, dosłownie parę kroków obok. Przełykam ślinę.
Teraz, albo nigdy.
Rzucam się do przodu z nożyczkami w prawej dłoni, celując w plecy mężczyzn. On natomiast odwraca się przodem i bez najmniejszego wysiłku odpiera atak; łapie mój nadgarstek i ściskając dość mocno powoduje, że moja jedyna broń wylatuje mi z dłoni.
Ja jednak uspokajam się.
Blondyn obejmuje mnie od tyłu i śmieje się cicho.
-Cholera, ale mnie wystraszyłeś.
-Powinnaś zamykać drzwi. - Mówi i wypuszcza mnie z objęć. - Masz nauczkę.
-Co mnie zdradziło? - Pytam spoglądając na leżące nożyczki.
Mój brat kręci z rozbawieniem głową.
-Pisnęłaś.
-Co? Niemożliwe!
-W takich momentach, często bezwiednie wydajemy jakieś dźwięki.
-Erik... - Waham się.
Chłopak patrzy na mnie milcząca. Przyglądamy się sobie jakiś czas, a ja nadal nie mogę uwierzyć, w to że jest moim bratem.
Wzdycham i spuszczając głowę, przyglądam się swoim stopą.
-Hej. - Szepcze, zaskakując mnie i podchodzi bliżej. Dłonią łapie mój podbródek zmuszając bym na niego spojrzała. Nasze oczy się spotykają.
- Och. - Wyrywa się z moich ust, po czym zaskakując nas oboje, wpadam w ramiona Erika. Chłopak mnie obejmuje, a w oczach zbierają mi się łzy.
-Już cicho. - Mówi, głaszcząc mnie po włosach. - Jestem tu Rose.
Tyle czasu byłam sama, tyle czasu nikogo przy mnie nie było, a teraz mam brata i wspaniałych przyjaciół.
Rozklejam się i nie wiem, ile tak stoimy, ale chłopak cierpliwie pozwala mi płakać i płakać.
I szczerze mam wrażenie, że mija wieczność, a moje łzy nadal lecą i lecą.
***
-Rose! - Słyszę za sobą Kathe w poniedziałkowy ranek, kiedy zajmuję swoje miejsce w sali od angielskiego. W sali momentalnie robi się ciszej, a wszystkie spojrzenia kierują się na naszą dwójkę.
Świetnie.
Jeszcze nie rozpoczął się dobrze rok szkolny, a my już jesteśmy głównym zainteresowaniem.
Blondynka rusza w moją stronę. Rozglądam się, ale nigdzie nie widzę Caro.
-Siedzę z wami. - Mówi i kładzie swoją torbę, na ławce obok mnie.
W klasie od angielskiego mamy trzyosobowe ławki, ale ja z Caro, siedziałyśmy do tej pory zawsze same.
-Dlaczego? - Nagle pojawia się moja koleżanka. Jej pytanie brzmi dość niegrzecznie, ale nic na to nie mogę poradzić. Obie za sobą nie przepadają.
-Podobno nowy nauczyciel, to niezłe ciacho. - Tłumaczy blondynka, uśmiechając się od ucha do ucha, puszczając mi oczko. - Muszę mieć dobry widok.
Dziewczyna wzdycha i siada po mojej lewej stronie.
-Też tak słyszałam. - Mruczy pod nosem, o dziwo bez kłótni.
Również wzdycham i siadam między nimi. To będzie ciężki rok.
-Co u Li? - Zagaduje Caro, ale w tym samym momencie do sali wchodzi nowy nauczyciel i wszyscy, łącznie ze mną; milkną.
Cholera.
Mężczyzna jest młody i ma ciemne włosy. Niewzruszony rusza do biurka, by po chwili rozejrzeć się po sali.
Kathe wciąga powietrze, więc patrzę w jej stronę. Gapi się na nauczyciela, marszczę brwi i również spoglądam po raz kolejny w jego stronę. Akurat kończy rozglądać się po klasie. Nasze oczy się spotykają, a ja zupełnie jak blondynka, wciągam z sykiem powietrze. Czuję się tak, jak bym dostała kopa w brzuch. I to dosłownie. On jednak zdaje się tego w ogóle nie dostrzegać.
-Czy on ci kogoś nie przypomina? -Szepcze mi do ucha Kathe, ale ja nie jestem w stanie się odezwać. Mogę tylko patrzeć jak sparaliżowana na mężczyznę. Nauczyciel przenosi wzrok gdzieś na koniec sali.
O mój Boże.
Ten nos, włosy i oczy...
Zupełnie jak Will.
Przełykam ślinę.
To niemożliwe.
Nie, to się nie dzieję naprawdę.
To tylko jakiś głupi sen....
Co jest do cholery?
-Nazywam się Gideon Richardson. - Mówi, a mi w uszach odbija się, to nazwisko, jak piłeczka do ping-ponga. Richardson. Richardson. Richardson. - Będę uczył was przez najbliższy czas angielskiego. I mam ogromną nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało.
O zgrozo!
Reszta lekcji ciągnie się w nieskończoność, a ja mam ochotę wybiec z sali.
-A może powie nam Pan coś o sobie. - Proponuje Kathe, ściągając na siebie uwagę nauczyciela.
-Co byś chciała wiedzieć?
-Jest Pan dość młody, jak na nauczyciela. - Zauważa.
-Mam dwadzieścia pięć lat. Coś jeszcze, Panno...?
-Kathe.
-Katherino. Ktoś jeszcze chce coś wiedzieć? Pytajcie śmiało. - Uśmiecha się i przenosi wzrok na mnie. Boże on ma dołeczki w policzkach!
Nie wytrzymam tego dłużej.
Podnoszę dłoń.
-Tak, Panno..?
-Rose. - Mówię słabym głosem. - Czy mogę wyjść do toalety?
-Tak. - Pozwala, więc czym prędzej wybiegam z sali, o dziwo o nic się nie potykając i czując na sobie spojrzenie Katheriny.
W drodze do toalety wyjmuję z kieszeni telefon i szukam numeru do Lili. Dopadam łazienkę i wchodząc do środka, piszę smsa.
Znasz kogoś takiego, jak Gideon Richardson?
Wysyłam, po czym opierając się plecami o zimne kafelki zjeżdżam w dół.
To nie dzieję się naprawdę.
Wariuję czy on jest prawdziwy?
Wpatruję się tempo w drzwi toalety przede mną, aż wreszcie przychodzi sms.
Tak nazywa się brat mojego ojca. Młodszy brat, a czemu pytasz?
Wciągam głośno powietrze i wystukuję szybko odpowiedź. Nawet mi ulżyło, to znaczy że nie zwariowałam.
To mój nowy nauczyciel angielskiego.
***
Resztę dnia targało mną zbyt wiele uczuć, bym mogła skupić się na czymkolwiek, więc nic dziwnego, że minęłam prawie Willa nie zauważając go. W ostatniej jednak chwili dojrzałam chłopaka. Moje serce zabiło mocnej. Stał oparty o swój motor i z kimś rozmawiał. Mężczyzna stał do mnie tyłem. Ruszyłam w ich stronę, a kiedy Will mnie zauważył dosłownie zesztywniał i przerażony wpatrywał się we mnie. Zwolniłam. Jego rozmówca obrócił się w moją stronę, a Will ledwo zauważalnie pokręcił głową. Zmarszczyłam brwi i już chciałam zapytać o co chodzi, kiedy odezwał się mój nauczyciel. Gideon. To znaczy uhum, Pan Gideon.
-Rosalina. - Posłał mi uśmiech. - To jedna z moich nowych uczennic. - Przedstawił mnie Willowi, a ten posłał mi lodowaty uśmiech. Co się tu do cholery dzieję?
-Jestem Will. - Również się przedstawił, a do mnie dotarło, że mam udawać, że go nie znam.
Przełykam ślinę. Tylko czy potrafię? Moje maślane oczy chyba mówią coś innego.
-Rose, umm...
-Coś się stało? - Zapytał Gideon, kopia Willa, tylko z dołeczkami w policzkach. A może to Will był jego kopią?
-Ta praca domowa. - Zająknęłam się. - To ma być w formie wypracowania?
Kątem oka dostrzegłam, jak Will odetchnął z ulgą.
-Tak.
-Dziękuję. - Bąkam i rzucając im ostatnie spojrzenie odchodzę.
*****Will*****
Zalewa mnie ulga. Dobrze Rose. Odprowadzam ją wzrokiem czując jak zalewa mnie miłość, ale zaraz ją tłumie. Nie mogę dać po sobie nic poznać.
-Wybacz Will. - Mówi Gideon i też patrzy za Rose. - Urocza prawda?
-Uczysz ją.
-Wiem. - Uśmiecha się, a w jego policzkach robią się dołeczki. - Powinieneś znaleźć sobie w końcu dziewczynę.
-Nie czuję takiej potrzeby.
Wzdycha.
-Jesteś uparty jak twój ojciec.
-Nie będę o nim rozmawiał.
-Więc o czym chcesz rozmawiać?
-Co tu robisz?
-Wróciłem, pouczę trochę, pokręcę się i znów wyjadę.
Wydaje się mówić prawdę, ale to w końcu Richardson. Kto lepiej potrafi grać niż nasza rodzina?
-Norwegia ci się nie podobała? - Pytam i mierzę go wzrokiem. Znam go od urodzenia, wychowaliśmy się razem. Nigdy nie traktowałem go jak wujka, tylko jak brata. Potem wyjechał, rodzice odeszli, a teraz nie wiem czy mogę mu ufać. Po czyjej jest stronie? Po co wrócił teraz, tak nagle?
-Jest wspaniała, powinieneś tam pojechać.
-Gdzie się zatrzymałeś?
-Na razie w hotelu.
Kiwam głową.
-Mieszkanie twojego brata stoi puste.
-Wiem, ale nie jestem pewien czy powinienem... - Marszczy brwi urywając.
-Cóż, tak czy siak witamy z powrotem. Li się ucieszy.
-Już nie mogę się doczekać. Wyrosła?
Uśmiecham się, kiwając głową.
-To do zobaczenia?
-Jasne. - Rzuca i odchodzi. Patrzę jeszcze chwilę za nim, po czym obracam się w stronę motoru, ale czuję na sobie czyjś wzrok, więc zatrzymuję się i rozglądam. Długo nie muszę szukać. Moje oczy spotykają się z jej oczami i jak zawsze na widok Rose zalewa mnie ciepło. Pokazuję jej głową, że ma ruszyć do przodu. Dziewczyna wyskakuje z za drzewa i idzie przed siebie. Przyglądam się jej chwilę. Ma na sobie trampki do kostek i ciemne jeans'y. Do tego czerwoną koszulę w kratę, a jej rozpuszczone długie włosy sięgają pupy.
Uśmiecham się. Kocham ją, czy tego chce czy nie.
Wsiadam na motor i ruszam wolno jadąc za nią. Idzie dość szybko i wyraźnie widzę, że stara się nie obejrzeć, ale całe jej ciało jest spięte.
W końcu przyspieszam i zrównując się z blondynką, zatrzymuję motor. Ona również się zatrzymuje, obracając w moją stronę.
-Wsiadaj Rosalin. - Mówię i dostrzegam, jak zalewa ją rumieniec. Uśmiecha się jednak i ochoczo, chociaż ostrożnie wsiada za mnie. Kładę sobie jej dłonie na brzuchu. Są zimne jak prawie zawsze.
Słyszę za sobą jej pełne ekscytacji westchnienie, więc zadowolony ruszam, jadąc ulicami miasta. Nagle czuję, jak dziewczyna przytula się do moich pleców i wiem, że nie robi tego ze strachu.

_______________
Okej. Kochani oto rozdział.
Co myślicie?
Ja uważam, że dość słodki xd
Ach i ten wujek Willa 😀😀😀. Dołeczki są spoczi! ❤
A wgl...
To udanego roku szkolnego! I samych dobrych ocen ;*.
Hmm... Co ja jeszcze chciałam....?
Teraz będę miała trochę więcej czasu, więc rozdziały będą częściej :D.
I przyznaję się bez bicia... Przed wczoraj pierwszy raz posłuchał 5SOS i wiecie co? Przy ich muzyce pisze się mega ❤. Podoba mi się to, że mają mocne brzmienie, ale dość delikatny wokal. 😀😀😀
Kocham was wszystkich i do nextu 💜💚❤💜💚❤.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora