Rozdział 4

19K 1K 146
                                    

Dobra książka, to rodzaj alkoholu - też idzie do głowy ;) .
____________

Kolejnego dnia musiałam udać się, na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. To zdanie samo w sobie brzmiało złowieszczo, prawda? Najgorsze było wstawanie z łóżka, ponieważ pół nocy spędziłam na pisaniu z Dylanem. Chłopak pisał takie głupoty, że ze śmiechu leciały mi łzy. Poważnie.
Potem odezwał się Will, ale musiał być nie źle wstawiony. Śpiewał mi przez słuchawkę, razem z Erikiem piosenki na dobranoc i obaj wyznawali mi miłość.
Erik - braterską.
Will - każdego rodzaju.
Wszystko ładnie, pięknie, ale ranek był koszmarem.
Na dodatek matka dobiła mnie przed wyjściem do reszty.
-Wyglądasz jak zombi, Rose.
Tak, pocieszające.
O dziwo, pod klatka czekała na mnie Kathe. Zdziwiona przyjrzałam się jej dokładniej; blondynka, ubrała się w niebieską sukienkę w białe grochy, a do tego założyła wysokie szpilki.
Naszła mnie myśl, że przy niej w swojej czarnej spódnicy i białej koszuli muszę wyglądać biednie.
Podbiegła, tak podbiegła do mnie i nie pytajcie mnie jak, zrobiła to w tych butach, bo naprawdę nie wiem, po czym całując mnie w oba policzki, posłała mi uśmiech od ucha do ucha. Kto normalny cieszy się tego dnia?
Ruszyłyśmy do szkoły.
-Przyjdziesz dziś do klubu, prawda?
-Hę?
Blondynka wywraca oczami.
-Jest impreza rozpoczynająca rok szkolny!
Marszczę brwi.
To już zwykłe rozpoczęcie na hali nie wystarczy?
-Matko! Rose nie wygłupiaj się! Przecież jest ona organizowana co roku!
Przygryzam wargę.
-Może obiło mi się coś o uszy... - Mówię z wahaniem.
-Okej, ubierzemy cię w coś ekstra. -Odpowiada patrząc dziwnie na moje ubranie.
Resztę drogi przegadałyśmy o różnych pierdołach, wspominając wakacje. Oczywiście pod szkołą, blondynka pożegnała się ze mną, i od razu pobiegła do swojej świty.
Ja natomiast, udałam się w stronę biegnącej do mnie Caro.
-Nie wierzę! - Dziewczyna rzuciła mi się na szyję. - Opaliłaś się!
Przytulam się do niej i śmieję w głos. Zupełnie inaczej niż rok temu. Caro jest lekko zdziwiona, ale zaraz uśmiecha się szeroko.
-Tak, Miami jest cudowne. Nie dało się nie opalać.
-Jak ja ci zazdroszczę! Poznałaś kogoś ciekawego?
Otwieram usta, ale zaraz je zamykam. Niestety moja koleżanka wyłapuje, to od razu.
-No, Rose Clarkson! Gadaj, jaki był?
-Skąd wiesz, że on?
-Masz to wypisane na twarzy! - Mówi, celując we mnie oskarżycielsko palcem.
Przed oczami pojawia mi się twarz Dylana.... Uśmiecham się.
-Był... dupkiem, chamskim dupkiem, ale miał w sobie coś takiego... - Wzruszam ramionami. - Był okej.
-Czyli coś jak Kathe, tylko męska wersja?
Śmieję się.
-To brat Kathe. - Mówię, a ona staje jak wryta.
-Słucham!? - Drze się. - TEN brat Kathe?!
Teraz to ja czuję się zaskoczona.
-Wiesz, że Kathe ma brata?
-Przecież przyjaźniłam się z nią w podstawówce. Czekaj.... - Stuka się palcem w czoło, po czym podskakuje. - Wiem! Dylan!
Kiwam głową.
-I co?
-Jak, to co?
-Jest tu?
-Nie, został w Miami. - Marszczę brwi.
-Związek na odległość? - Pyta z dezaprobatą w głosie.
-Nie, nie ma żadnego związku.
-Dlaczego?
-Bo... - Uh wiedziałam, że padnie to pytanie. Nie mogłam powiedzieć jej o Willu. Przecież nasze spotkania, dla bezpieczeństwa miały być tajne.
Na samą myśl o tym czułam się śmiesznie. Jak jakiś agent. Tylko jak, odciągnąć ją od tego tematu? Gdzie ta Kathe? Teraz by się przydała. - Caro?
-Tak?
Patrzę na nią i wpadam na pewien pomysł.
-Pamiętasz chłopaka, który przyjechał po mnie na motorze?
-Tego przystojniaka? - Prycha. - Jak można kogoś takiego nie pamiętać? To on zawrócił ci w głowie?
-Nie o to chodzi. - Mówię wymijająco. - A jego kolegę z baru?
-Blondyna, z którym mizia się Kathe?
-Tak.
-Pamiętam.
-Chłopak ma na imię Erik, i nie dawno dowiedziałam się, że jest moim przyrodnim bratem. - Mówię, a moja koleżanka otwiera tak szeroko usta, że zaczynam zastanawiać się, czy potem da radę je zamknąć.
***
Rozpoczęcie przebiegło, jak co roku. Bez większych niespodzianek. Zmienił się nam, tylko nauczyciel od angielskiego i miałam szczerą nadzieję, że będzie uczył równie dobrze, jak poprzedni. Uwielbiałam angielski i nie miałam zamiaru mieć z niego tyłów.
-Rose! - Usłyszałam za sobą Kathe, więc razem z Caro obróciłyśmy się do dziewczyny.
-Czego ona chce? - Mruknęła pod nosem moja koleżanka.
Wzruszyłam tylko ramionami.
-Już myślałam, że was nie znajdę. Erik po nas przyjechał.
Mrugam.
-Po nas? - Pytam głupkowato nic nie rozumiejąc.
Blondynka przytakuje.
-Ale dlaczego?
-Czy to ważne? - Irytuje się, po czym bezceremonialnie łapie mnie za dłoń i ciągnie za sobą, nie rzucając Caro, nawet jednego spojrzenia.
Patrze za dziewczyną i widzę, że przygląda się nam w zamyśleniu.
-Do wieczora!?
-Wieczora? - Pyta zdziwiona.
-Do imprezy! - Krzyczę głośno do dziewczyny, a potem Kathe wpycha mnie do samochodu, trzaskając drzwiami.
Przez chwilę gapię się w szybę.
-To uprowadzenie! - Wybucham w końcu, obracając się w stronę kierowcy. Erik rzuca mi rozbawione spojrzenie.
-Bratu chyba wolno?
Prycham.
-No nie wiem! Jeszcze nie zdecydowałam, czy jesteś zdrowy psychicznie.
Oboje zaczęli się śmiać.
-Nie ty jedna. Mój psychiatra głowi się nad tym, zapewne do tej pory.
-Mówiłam zmień specjalistę. - Wtrąca się Kathe.
Chłopak odpala silnik i patrzy się na nią.
-Twój, mógłby tylko pogorszyć sprawę.
-Wrócimy do tego u ciebie.
Wywracam oczami. Oni tak poważnie?
Erik, chociaż protestowałam zabrał nas do swojego mieszkania. Nie miałam ochoty patrzeć, na to jak się miziają. Po co im widownia?
Grzecznie, przywitałam się ze strażnikiem stojącym przy drzwiach, i chyba nawet mnie rozpoznał, ponieważ najpierw posłał mi zdziwione spojrzenie, a później szeroki uśmiech.
W recepcji zastaliśmy oczywiście tę samą młodą dziewczynę, co poprzednim razem.
Jednak teraz, to nie mnie, tylko Kathe - piorunowała wzrokiem.
Przełykam ślinę.
Ciekawa czy Kathe o niej wie, zerkam na koleżankę i widzę, jak blondynka łapie Erika pod ramię.
Wiedziała.
Mój brat macha do Mii, bo tak miała na imię, a potem we trójkę ruszamy do windy.
Czułam się dziwnie. Ciekawe co sobie o nas pomyśli. Jakieś trójkąciki?
-Po co tu przyjechaliśmy? - Domagam się odpowiedzi, po raz setny.
-Zobaczysz.
Wzdycham głośno. Chyba jednak nie lubię niespodzianek. Kathe całuję Erika w usta, a on łapie ją za tyłek. Cholera, chyba nie zrobią tego przy mnie?! W windzie!
-Erik na miłość Boską! Wiesz, że jestem twoją siostra i nie mogę, brać udziału w żadnych trójkątach miłosnych z twoją osobą, prawda?
Drzwi się otwierają, a ja wyskakuję z windy jak oparzona.
-Masz. - Chłopak podaje mi klucz i karze iść do swojego mieszkania.
Marszczę brwi.
-A wy?
-Mamy coś do załatwienia. - Wtrąca się Kathe i wciąga z powrotem chłopaka do windy.
Nic nie rozumiem. Po co mnie tu przywieźli skoro mają... Ach! Mniejsza. Ciesząc się, że nie będę świadkiem ich aktu seksualnego, ruszam jak kazali do drzwi.
Może będę miała szczęście i uwiną się szybko, żeby powiedzieć mi o co chodzi.
Wkładam klucz w zamek, przekręcam, popycham brązowe drzwi i ....
Zamieram.
W pierwszej chwili myślałam, że pomyliłam mieszkania, a klucz dziwnym trafem pasował do zamka. Jednak, gdy przyjrzałam się bliżej, rozpoznałam surowe umeblowanie domu mojego brata.
Tyle tylko, że leżące wszędzie płatki róż i palące się świece nie miały prawa tu być.
Moją uwagę przykuwa ruch na sofie. Ciemnowłosy chłopak siedzi tam, jak gdyby nigdy nic i patrzy na mnie, tymi swoimi idealnymi oczami zupełnie tak, jakby potrafił zajrzeć w głąb mojej duszy. Zresztą, kto wie? Może i potrafi? W końcu powiedzmy sobie szczerze, czy ktoś, kto wygląda jak on, może być prawdziwy? Do tej pory mam wrażenie, że to tylko sen, a ja zaraz się obudzę i już nigdy nie spotkam go ponownie.
Widząc jego uśmiech, wszystko w mojej głowie układa się w logiczną całość. Zupełnie tak, jak puzzle. Odnalazł się zagubiony element.
-Dzień dobry Rosalin.
-Williamie. - Mówię, nie spuszczając go z oczu.
Will wstaje i rusza w moją stronę wyciągając do mnie dłoń.
-Napijesz się ze mną wina?
-Z jakiej okazji? - Pytam, pozwalając mu zaciągnąć się w stronę sofy.
W pokoju panuje pół mrok, ponieważ grube zewnętrzne rolety zostały zaciągnięte całkowicie. Nie chciałam wiedzieć do czego jeszcze są one potrzebne Erikowi.
Na stole stoją dwie, pełne białego wina lampki, oraz kolorowe kanapeczki.
-Rozpoczęłaś nowy rok szkolny, chciałbym wznieść za to toast.
Chłopak siada obok mnie, a ja zauważam, że ma na sobie jeansy i ciemną koszulę, w której wygląda dość tajemniczo i naprawdę seksownie. Miałam ochotę, rzucić się na niego, ale zamiast tego, przygryzłam tylko wargę.
Will podał mi lampkę i stukając się delikatnie, oboje upiliśmy po łyku. Przymknęłam powieki i trzymając chwilę w ustach wino; delektowałam się smakiem. Pół słodkie.
Zaraz jednak otworzyłam oczy i zauważyłam, że William wpatruje się we mnie delikatnie skrzywiony.
-Coś nie tak?
-Nie, wszystko w porządku.
-Nie smakuje ci?
Wolną dłonią przejeżdża sobie po karku.
-Szczerze mówiąc nie jestem miłośnikiem win.
-Mogłeś kupić wódkę.
Chłopak marszczy brwi i rzuca mi zdziwione spojrzenie.
-Nie żebym lubiła. - Prostuję. - Ty byś pił wódkę, a ja wino.
Zaczyna się śmiać.
-Chciałabyś żebym szybciej odpadł?
-Och oczywiście, że nie! Z moją słabą głową bez wątpienia, to ja odpadłabym pierwsza.
-Chcę to zobaczyć.
Kręcę głową.
-Przykro mi, ale muszę być jeszcze dziś w stanie dotrzeć do klubu.
Znów go zaskakuję.
-Idziesz do klubu?
-Kathe mnie na mówiła.
Kiwa głową.
-Będziesz na siebie uważała?
Prycham.
-Zawsze uważam.
Krzywi się, więc uderzam go dłonią.
-Przecież nic nie mówię! - Broni się.
Prycham kolejny raz.
-Twoja mina mówi sama za ciebie.
*****Erik*****
-Impreza? - Pytam, a ona kiwa głową.
-Pojawisz się?
-Jasne, nie przegapiłbym twojego seksownego ciała poruszającego się na parkiecie.
Blondynka wzdycha i opiera się o balustradę.
-Myślisz, że Will rozdziewicza właśnie Rose?
Zamyślam się na moment.
Może i stary Will, z czasów przed Nataszą, tak właśnie by postąpił, ale nie ten Will. Ten zrobi z siebie męczennika. Momentalnie robi mi się go żal, ale zaraz się karce.
To moja siostra, przecież nie będę z nim o tym rozmawiać. Zresztą, nie tylko on się zmienił.
-Wątpię.
-Tak, ja też. - Zgadza się. - Rose jest zbyt poukładana. Póki nie będzie miała czarno na białym, że jest jego, to nic z tego.
Unoszę brwi.
-Mówisz o ślubie?
-Może.
Obejmuję ją od tyłu.
-To straszne.
-Może dla ciebie... Ja uważam, że to słodkie.
Wywracam oczami, ona tak poważnie?
-Też jesteś słodka.
-Na prawdę? - Pyta odchylając w bok głowę. Całuję więc ją w szyję.
-Tak, zwłaszcza kiedy skaczesz na mnie, krzycząc moje imię.
Cicho się śmieje.
-Chciałabym robić to teraz.
-Czemu nie?
Wzdycha i odsuwa się.
-Muszę przygotować się na imprezę. - Mówi i zostawiając mnie ze stojącym wackiem, rusza do drzwi. -Ach, zapomniałabym
... Erik? - Zerka na mnie zalotnie. Możesz mnie odwieść i .... pomóc mi w ubieraniu.
Od razu poprawia mi się humor.
-A będziesz brała prysznic?
-Myślę, że tak.
Ochoczo ruszam za dziewczyną.
Will sobie poradzi. W razie czego ma mój numer. Nie będę im przeszkadzać. Tak, czas się zabawić z moją Kathe.
*****Li*****
-Dość! Co to ma znaczyć? - Krzyczę i dłonią pokazuję na szafę.
John patrzy na mnie .
-Porządek. Nigdy nie widziałaś, prawda?
-Ułożyłeś moje ubrania!?
-Co w tym złego?
-Człowieku, przecież ja teraz nic tu nie znajdę!
Mruga.
-Przecież posegregowałem.
Wzdycham i opadam na łóżko.
-W tym cały problem.
Chłopak zupełnie nic nie rozumiejąc siada obok mnie.
-Kiedy zostawiłam cię wczoraj w pokoju z tymi ubraniami, nie miałam na myśli, że masz je sprzątać.
-Wiem o tym.
-Musisz się przygotować, że ja wszędzie zostawiam po sobie, taki bałagan.
-Zdaję sobie sprawę, ale to i tak niczego nie zmienia.
Patrzę na chłopaka i nie mogę uwierzyć, w to jakie mam szczęście.
Tylko czy Will, nie myślał tak samo, kiedy patrzył na Nataszę? I co mu z tego przyszło?
Ktoś puka do drzwi, więc wstaję i otwieram.
Nadia.
-Cześć, mogę?
Wpuszczam ją do środka. Ostatnio przestała szaleć. Może już czuje się trochę lepiej w naszym towarzystwie?
-Potrzebujesz czegoś?
-Właściwie to tak... - Mówi niepewnie.
-O co chodzi?
-Eli kazała mi dać to... - Pokazuje trzymaną w dłoniach białą kopertę. - Johnowi.
Mój chłopak, podnosi się i zaciekawiony bierze od niej, jak mniemam list. Patrzy chwilę na kopertę, po czym marszczy brwi i podaje ją mnie.
-Nie jest do mnie.
Zerkam na biały papier i rzeczywiście, zaadresowana jest do mnie.
Okej.
Nadia wzdycha.
-Przepraszam, musiałam coś pomylić.
-Nic nie szkodzi. Jak tam twoje relacje z Sooki? - Pyta John, ale ja nie słucham już odpowiedzi dziewczyny, tylko siadam na łóżku i rozrywam kopertę.
W środku znajduje się pocztówka.
Jeszcze bardziej zaciekawiona wyciągam ją, i aż chce mi się śmiać.
Znajdują się na niej budynki i molo Miami. Odwracam ją i bez problemu rozpoznaję, kto jest nadawcą.
Śmieję się.
Udanego roku szkolnego i szybkiego powrotu do Miami.
Dylan.
Czas spędzony w towarzystwie chłopaka, był naprawdę ciekawy. Zwłaszcza wypady na molo i puszczanie balonów. Coś naprawdę magicznego.
-Od kogo? - Pyta John, wyrywając mnie z zamyślenia. Spoglądam w jego stronę.
-Od brata Kathe.
-Kim jest brat Kathe? - Pyta Nadia, ale ją zbywam.
Chłopak wpatruje się we mnie zdziwiony.
-Czego on chce?
-Wysłał mi pocztówkę. - Mówię wzruszając ramionami.
-Po prostu wysłał ci pocztówkę?
-Tak.
-Z jakiej okazji?
Gapię się na niego chwilę.
-A co to za przesłuchanie? - Pytam, w końcu ostro. Mój temperament daje o sobie znać.
-Nie mogę zapytać? - Burczy.
-Nie przesadzaj.
Kątem oka dostrzegam, jak Nadia cofa się w stronę wyjścia.
-To może ja was zostawię. - Rzuca i wychodzi w pośpiechu.
John mierzy mnie wzrokiem.
No, to szykuje się nam pierwsza związkowa awantura.
-John...
-Musiał cię polubić.
-I co z tego?
-Jak bardzo? - Pyta, a moje oburzenie wzrasta. Ojjj dolał oliwy do ognia.
-Jesteś niesprawiedliwy! Pojechałam tam, żeby pomóc Willowi i Rose!
-Już ja wiem, jak wyglądała ta pomoc. Plaża, ognisko, chłopak.
-No nie! Przeginasz! Może zarzucisz mi jeszcze zdradę!? - Krzyczę, a on mruży oczy, patrząc na mnie dość wymownie.
Mrugam.
Co on sobie myśli!? Za kogo mnie ma!? Dość!
-Wynoś się.
Jego twarz zalewa szok.
-Co?
-Nie dam się obrażać! Wynoś się.
-To ja powinienem być zły! - Protestuje.
-Wynoś się! - Krzyczę, a on posyła mi ostatnie spojrzenie, po czym wychodzi.
Rzucam się na łóżko.
Idiota.
Kretyn!
Jak on w ogóle śmiał!?
Ja i Dylan?
Chyba jest śmieszny!

_____________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, naprawdę trochę mnie nie było ( ale w sumie nikt się nie upominał hahah xd) . Nie miałam kochani ostatnio czasu na pisanie, kompletnie zawalony czas i ... No po prostu nie wyrabiałam się. Wybaczcie!
Naprawdę 😘😘😘😘.
Dziś taki rodzialik ;) .
Bardzo za błędy przepraszam, ale jest dość późno i mogłam coś skopać.
Co myślicie ? 😊
Piszcie mi tu szybko! ;)
Bo tęskniłam za wami!
Chciałam też podziękować za wszystkie nominację, naprawdę z każdej bardzo się cieszę - Dzięki! ❤❤❤
Teraz @karmelova33 masz swoje odpowiedzi na nominacje ;
3 ulub filmy ;
*Dary Anioła; Miasto Kości.
*Niezgodna
*Szybcy I Wściekli
3 ulub książki ;
Napisze seriami xD
*Seria Dary Anioła
*Seria Akademia Wampirów
*Seria Zmierzch
*okej Greya też lubię xD
3 ulub postacie filmowe ;
*Alec z DA
*Ed ze Zmierzchu
*Majkel ze Skazanego na śmierć (seril)
3 ulub postacie książkowe ;
Kurde trudne xD
*Christian Grey
*Gideon z Trylogi czasu
*Alec DA ^^
3 ulub przeglądarki internetowe/ aplikacje
*Wattp ❤❤❤
*Wujek google xD
*Same quizy ^^
Okej już 😀😀😀.
Kocham i do nextu ❤.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Where stories live. Discover now