Rozdział 9

16.7K 1K 102
                                    

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkami, bo zrozumieliśmy, że one są w nas.
Cytat od @thepudding241 - dzięki kochana❤.

______________________
W pierwszej chwili Will, był dość mocno zdziwiony naszym widokiem, a ja byłam równie zdziwiona co on. Nie pojechaliśmy, tak jak z początku zakładałam do jego mieszkania, tylko do tajemniczego domku na obrzeżach. Małego, jednopiętrowego, wyłożonego brązowymi panelami domu. Znajdowały się tu kuchnia, salon i sypialnia. Will zaprowadził nas przez wąski, krótki korytarz prosto do salonu. Zajęłam miejsce na białej, skórzanej kanapie. Erik usiadł obok mnie, a William na wprost nas w fotelu.
-Nie miałem gdzie jej zabrać. - Tłumaczył blondyn. - Magazyn był złym pomysłem, u mnie zbyt łatwo było by ją znaleźć, a twoje mieszkanie w ogóle odpadało.
-Masz rację...- Chłopak wzdycha. - Tutaj raczej nikt nie zajrzy, ale i tak będę musiał zabrać ją ze sobą do magazynu, na spotkanie z Taylerem.
-Mogę tu zo...
-Nie możesz. To dom moich rodziców. - Wszedł mi w słowo, ale to, co powiedział, tak bardzo mnie zaskoczyło, że nie byłam w stanie wydać z siebie choćby jednego słowa więcej. Rozejrzałam się dookoła po raz kolejny, tyle tylko że tym razem uważniej. Jego rodziców?
Zwykłe meble, zwykły czerwony dywan, półki z książkami, nic więcej. Dom urządzony był schludnie, ale nie wyglądał na zamieszkały.
-Okej. - Erik wstał przerywając moje rozmyślania. - Ja się będę zbierał. Gdyby coś... Piszcie, okej?
-Jasne. - Will również wstał, ale Erik czekał na mój ruch. Skinęłam więc głową na zgodę.
Blondyn posłał mi ostatni uśmiech i poszedł za Willem do wyjścia.
Chwilę później ciemnooki wrócił z powrotem.
-No więc uciekłaś z domu?
-Tak, tak jakoś wyszło.
Pokręcił rozbawiony głową.
-Chodź tutaj. - Mruknął i wyciągnął do mnie dłoń. Ochoczo podniosłam się z kanapy i olewając wyciągniętą dłoń, w tuliłam się w jego tors. Przeszył mnie dziwny dreszcz, ale o dziwo nie tylko mnie. Odsunęłam się odrobinę od chłopaka i spojrzałam w jego oczy. Ciemne jak noc, najpiękniejsze jakie w życiu widziałam.
Mało tego. Zobaczyłam w nich miłość. Miłość do mnie. I pożądanie.
Wiedziałam, że Will widzi, to samo w moich własnych oczach.
-Wreszcie jesteś tylko moja. - Wyszeptał, biorąc moją twarz w dłonie.
Pokiwałam głową.
-Tylko twoja. - Szepnęłam, a potem nie wiem czy to ja czy on, ale nasze usta się złączyły.
Chłopak z początku całował mnie powoli i ostrożnie. Wiedziałam, że obawia się mojej reakcji, ale kiedy wplotłam mu we włosy dłonie, delikatnie za nie ciągnąć, a z moich ust wydobył się jęk; chłopak pogłębił pocałunek.
Zatraciłam się w tych pocałunkach do reszty. Tak bardzo, że przegapiłam moment, w którym przeniósł mnie do sypialni. Pamiętałam, jak objęłam go nogami w pasie, a dalej.... Były tylko jego pocałunki.
Jego ciało było wszędzie.
On był wszędzie.
Nagle zapragnęłam więcej.
Oderwałam od niego usta i łapiąc za dół podkoszulki, ściągnęłam ją z chłopaka. On zrobił, to samo z moją, po czym delikatnie położył mnie na łóżku.
Jakiś czas później oboje nie mieliśmy na sobie ubrań. Walały się teraz, za pewne po całym pokoju. On rozebrał mnie, a ja jego. I chociaż odrobinę trzęsły mi się dłonie, o dziwo poszło mi nawet sprawnie.
Być może powinnam w tej chwili czuć się onieśmielona swoją nagością, ale uwierzcie mi, Will patrzył na mnie z takim zachwytem....
-Jesteś taka piękna. - Powiedział całując mnie w szyję, a później delikatnie we mnie wszedł. Poczułam dziwny, piekący ból, ale trwał tylko chwilkę i zaraz zniknął.
-W porządku?
-T-tak. - Wydukałam, w ogóle nie rozpoznając swojego głosu.
Chłopak poruszał się powoli, aż wreszcie załapałam o co chodzi i razem mogliśmy oddawać się przyjemności.
***
Wyczerpana zasnęłam w ramionach Willa, ale nie spałam długo. Obudziłam się chwilę, po tym jak na dworze zrobiło się szaro.
Will nie spał.
-Jak się czujesz? - Zapytał, odgarniając mi z czoła kosmyk włosów.
-Dobrze. - Wychrypiałam przeciągając się. Zajrzałam pod kołdrę i zobaczyłam odrobinę krwi. Marszcząc czoło zerknęłam na Willa.
-Spokojnie, to norm....
-Dlaczego tak mało? - Weszłam mu w słowo. - W książkach często opisują, to wiesz jako krwotok czy coś w po dobie.
Wzruszył ramionami.
-To zależy od osoby. Nie którym nie leci wcale, innym....
-Rozumiem, a czy to że mam ciało jak z waty, też jest normalne?
Zaśmiał się.
-Jak najbardziej.
Uspokojona z powrotem opadłam na poduszkę.
-Kocham cię.
-Też cie kocham, Will. Wszystko będzie dobrze, prawda?
-Bardzo bym tego chciał.
*****Erik*****
Dojeżdżając do magazynu cieszyłem się sam do siebie co raz bardziej. Musiałem znaleźć Li. Nie chciałem być złośliwy, ale Johnowi się należało. Robił jej dzikie awantury za nic, i w ogóle ukrywał się długi czas przed nami z tym, że on i Li... Czy tak robi przyjaciel?
Wpadłem do środka już całkiem rozbawiony. Na materacach siedziała Nadia. Dziewczyna zerknęła w moją stronę, więc jej pomachałem. Nie było jednak nigdzie Li. Zajrzałem do jej pokoju na dole, ale tu też jej nie zostałem.
Ruszyłem na schody i niemal zderzyłem się z ciemnowłosą.
Wreszcie.
Była oczywiście w towarzystwie Johna. Posłałem im niewinny uśmiech.
-Gdzie Will?
-Z Rose, słuchaj Li... Dzwonił do nas Dylan. - Mówię, a na imię chłopaka, John się cały spina.
Dziewczyna przybiera niewzruszony wyraz twarzy.
-A co niby ja mam z tym wspólnego?
-Kazał ci przekazać, że... - Urywam dla lepszego efektu. - Możesz się spodziewać odpowiedzi na twój list.
Li w jednej chwili zbladła, a John wręcz przeciwnie; zrobił się czerwony jak burak.
-W każdym bądź razie, nic sobie nie zrobił z tych twoich obelg.
-Napisałaś do niego list!? - Chłopak nie wytrzymuje i wydziera się na całe gardło, nim Li zdąży cokolwiek mi odpowiedzieć.
-Nie krzycz.
-Napisałaś czy nie? - Zapytał robiąc krok w jej stronę.
Uniosłem ku górze brwi.
-Kolego, spokojnie.
-Napisałam, ale to nie było nic przyjemnego.
-Tak, oczywiście! I dla tego napisałaś?!
-John na litość!
-Co zaszło między wami w Miami?!- Niemal wy warczał, to pytanie.
Zetknąłem na Li. Ona oczywiście, zamiast się przerazić, wkurzyła się jeszcze bardziej.
Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i oparłem się plecami o ścianę. No John, teraz to przesadziłeś.
-Za taką mnie masz!?
-A jak inaczej, mam to rozumieć!?
-Myślałam, że mnie znasz, ale ty nic o mnie nie wiesz. Jesteś tak, zaślepiony zazdrością, że.... - Urywa, biorąc głęboki wdech. -... że mózg ci przyćmiło, a ja nie chcę żyć z kimś, kto się tak zachowuje.
-Li...- Chłopak stracił nagle całą złość i wyglądał na odrobinę zmieszanego.
-Nie. - Ucięła. - Kiedyś i tak, wszystko rozsypało by się przez twoją zazdrość. - Powiedziała i mijając mnie, zbiegła po schodach w dół.
Zerknąłem na Johna. Nie wyglądał już jak burak. Powiedziałbym raczej, że teraz przypomina ścianę, o którą się opieram.
-No stary, koncertowo spieprzyłeś swój związek.
-Zamknij się.
-Może pójdź za nią i...
-Nigdzie nie idę. Myślisz, że jestem głupi?
Unoszę ku górze brwi.
-Tak.
-Świetnie. - Syczy i wraca się na górę.
Wzdycham.
Teraz, to dopiero oberwie się Dylanowi, jeśli faktycznie odpisze na list.
Śmiejąc się z szedłem na dół.
Lepiej sprawdzę co z Li.
Wyglądała bardziej na wkurzoną niż smutną, ale jakby nie patrzyć, to był jej chłopak. W brew pozorom mam serce.
*****Li*****
Wpadłam do mojego pokoju trzaskając drzwiami, po czym rzuciłam się na łóżko. Coś zaszeleściło pod moim brzuchem. Wymacałam, to dłonią. Jakaś kartka. Była pod kocem. Sięgnęłam po nią i zmarszczyłam czoło, nie wiedząc do końca, co trzymam w dłoniach. Jednak, chwilę później zorientowałam się, że jest to, ów pechowa pocztówka od Dylana. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie listu, jaki do niego napisałam.
Miałam nadzieję, że się obrazi, ale oczywiście skutek był odwrotny.
Faceci. Czy ich w ogóle da się zrozumieć? Pokręciłam głową z rozbawieniem, zupełnie nie rozumiejąc czemu, nie cierpię katuszy po tym, jak rzuciłam Johna.
Może, to szok?
Może złość przyćmiewa wszystko inne, łącznie ze zdrowym rozsądkiem?
Ktoś nacisnął klamkę i przez chwilę miałam nadzieję, że to on, ale potem zobaczyłam blond czuprynę Erika.
-Wszystko w porządku? Mogę wejść?
-Jasne, wejdź.
Chłopak wślizgnął się do środka.
-Przepraszam, nie powinienem mówić tego przy nim.
Zapadło milczenie. Przerwałam je pierwsza.
-Ile przegrał Will?
Zaskoczony moim pytaniem uniósł do góry brwi. Przewróciłam oczami.
-Myślisz, że was nie znam?
-Dwadzieścia... - Wyznał skruszony. No okej, prawie skruszony. W końcu, to Erik.
-Dziękuję.
-Za co? - Jego mina wyraża, tak ogromne zaskoczenie, że nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem. Dobry moment nie mogę się opanować, ale w końcu jednak z trudem, bo z trudem, ale mi się to udaje. Poważna patrzę w jego niebieskie, podobne do Rose oczy. Oczywiście blondyn patrzy na mnie jak na wariatkę. Wzruszam ramionami.
-Za to, że powiedziałeś to przy nim. Przyda mu się, taki zimny prysznic.
-Cóż.. - Posyła mi swój firmowy uśmiech, od którego nie jedna mdleje. - Taki był plan.
-Więcej tego nie rób. - Ostrzegam, ale uśmiecham się, więc nie wychodzi mi to najlepiej.
-Swoją drogą, nie spodziewałem się, że zareaguje aż tak.
Kiwam głową.
Erik miał rację, zupełnie jak nie John. Coś tu nie grało.

________________
Tam taaaa daaaam !
Mamy kolejny!
Trochę się na pracowałam. Sceny z seksem są naprawdę dziwnie-trudne(?) xd
Miłego czytania i do nextu ❤. Jeśli się podoba proszę o gwiazdkę i komentarz- będzie mi miło 😀.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Where stories live. Discover now