Rozdział 14.

120 8 1
                                    

Wyjście z Hogwartu. Dziedziniec. Draco rzuca zaklęcie w stronę drzwi. Przejście porasta wysokim krzewem. Między gałęziami kolce. Yann robi krok do tylu i odwraca się w stronę czarodziejów.

-Gdzie pan się wybiera, panie Fredericks? -rzuciła ostro profesor McGonagall -Nie powinien być pan teraz na lekcjach?

-Pani profesor, ale ja muszę... -jąkał się przestraszony Yann.

-Gdzie jest Albus i Scorpius? -burknął Draco.

-Nie wiem gdzie są -odpowiedział -Pani profesor, ja muszę na chwile wyjść.

-Musisz, to ty wracać na lekcje -oburzyła się McGonagall.

-Yann, wiemy, że możesz mieć coś wspólnego z chłopcami. Powiedz nam, gdzie zacząć szukać -uspokoił wszystkich Harry -Albo wrócisz na lekcje ze stratą punktów dla swojego domu.

-Pani Minister Magii? -zapytał nagle Yann, gdy Hermiona zeszła ze schodów.

-Yann jest w pokoju razem z chłopcami -Harry spojrzał na nią -Tylko tyle udało mi się znaleźć.

-Draco, on nam nic nie powie -wziął go na stronę Harry -Musimy działać na własną rękę.

-Gdzie chcesz szukać, Potter? -oburzył się -Nasi synowie zaginęli, a my nie wiemy gdzie zacząć ich poszukiwania.

Hermiona rozmawia z Yannem.

-Nie wiesz gdzie nasze dzieci mogą być? -zapytała Hermiona.

-Widziałem Rose przy śniadaniu. Była nerwowa. Przekazała coś swojej koleżance i wyszła z Wielkiej Sali. Nie poszedłem za nią, bo nie wydawało mi się to interesujące. -Draco i Harry stanęli obok Hermiony -Jak wracałem do dormitorium, to widziałem jak Rose wychodzi do Doliny Godryka. Wycieczka miała być za tydzień.

-Wyszła ze szkoły? -zapytała Hermiona -Oszalała! Wie ile ją to punktów będzie kosztować?

-Może nie ma tylu chorych ambicji, co jej matka -zaśmiał się Draco.

-Malfoy -wyjęła różdżkę Hermiona.

-Panno Granger i panie Malfoy, jesteście na terenie mojej szkoły i prosiłabym o zachowanie reguł. Jeżeli chcecie się kłócić i bić, proszę wyjść z terenu, a ja będę udawać, że mnie to niw dotyczy -machnęła ręką w ich stronę.

-Przepraszam, pani profesor -burknęła pod nosem Hermiona.

-Dobra -wtrącił Harry -Czyli poszła w stronę Doliny Godryka?

-Tak, panie Potter -odpowiedział.

-Czy cały Slytherin będzie do mnie mówił po nazwisku? -przerzucił oczami -Pani profesor, proszę zaprowadzić ucznia do sali. My musimy znaleźć nasze dzieci.

-Dzisiaj? -zatrzymała się -Harry, za chwile będzie mrok. Nie zdążycie dotrzeć do baru za dnia. Wznowicie poszukiwania jutro rano -położyła dłoń na ramieniu Harry'ego.

-Ma pani profesor racje -uniósł głowę -Zaczniemy jutro.

Albus Potter i zaginiony klejnotWhere stories live. Discover now