Rozdział 6

993 77 5
                                    

Wiedział, że po powrocie wszystko się zmieni...zmieni na gorsze i tego się obawiał.

/OPOWIADA NARRATOR/

Nareszcie byli w domu. Wioska Konoha. Dla niektórych najcenniejsza osada, dla innych znienawidzone i przeklęte miejsce, ale pomińmy to. W końcu drużyna Kakashiego (bez Kakashiego ^^– dop. Aut.) wróciła cała i zdrowa do wioski. Dla Naruto te dwa miesiące to był czas wyczekiwania. Czekał, aż w końcu powróci do kochanej wioski, żeby później uciec z przeklętego miejsca i zobaczyć się z ojcem.

- Dobra drużyno! Ja idę zdać raport Hokage, a wy róbcie co chcecie, tylko bez przesady – powiedział DO WSZYSTKICH kapitan Yamato.

- Hai! – odpowiedzieli jednocześnie Sakura z Saiem po czym zaczęli się śmiać, lecz w głębi serca czuli wielki żal i smutek. Było to spowodowane nie tylko tym, że znowu nie udało im się sprowadzić Sasuke, ale także, że naskoczyli na Naruto zupełnie bez powodu. To, że przegrał to nie była do końca jego wina, ale oni tego nie powiedzieli, bo ich honor im na to nie pozwalał. (co za głąby – dop. Aut)

- Ymmm... Kapitanie Yamato?

- Tak Naruto?

- Czy mógłbym iść z tobą do Tsunade-obaa-chan?

- Jasne, ale po co ci tam iść?

- Muszę z nią pogadać.

- Dobrze, więc choć ze mną. Kiedy zdam raport to się ulotnię i będziesz mógł spokojnie z nią porozmawiać. – to powiedziawszy ruszyli w kierunku biura Hokage. Natomiast Sai i Sakura poszli odwiedzić przyjaciół i opowiedzieć im co stało się na misji. Ich reakcje były podzielone na pół. Jedni uważali, że to nie wina Naruto, że Sasuke się tak wzmocnił, że on by nic nie poradził nawet jeżeli by nie zemdlał. Drudzy uważali, tak samo jak Sakura i Sai, że to tylko i wyłącznie wina Naruto i że niepotrzebnie się pchał taki słabeusz jak on na tą misję. Natomiast kapitan Yamato nie miał nic do powiedzenia na ten temat. Po prostu, misja zakończyła się niepowodzeniem. On ani nie bronił Naruto, ani go nie oskarżał, bo wiedział, że to prowadzi do konfliktów w drużynie, więc zawsze był obojętny.

------w gabinecie Hokage-----

- Dzień dobry Hokage-sama – powiedział Yamato, a za nim wbiegł rozradowany Naruto

- Ohayo Tsunade-obaa-chan!!!* Muszę sprawiać wrażenie szczęśliwego, żeby nikt się nie domyślił*

- Ohayo – powiedziała Tsunade próbując zignorować to co właśnie powiedział Naruto – już po misji widzę, więc Yamato? Proszę o raport.

- Już się robi Hokage-sama –po czym podał jej jakiś kawałek papieru i zaczął opowiadać dokładnie co stało się na misji co jakiś czas spoglądając na blondynka.

- Rozumiem- powiedziała Tsunade po wysłuchaniu raportu. – no więc nic na to nie mogę poradzić. Sasuke musi przyjść do nas z własnej woli. Tak więc do widzenia Yamato. Widzę, że Naruto chce ze mną o czymś porozmawiać.

- Hai. Do widzenia Hokage-sama. – powiedział Yamato po czym wyszedł ostawiając ich samych.

- Tak więc Naruto, o co chodzi? – powiedziała Tsunade głosem pełnym troski co bardzo zdziwiło i speszyło niebieskookiego.

- No więc...jakby to powiedzieć. Po tej misji i spotkaniu z Sasuke, Sakura z Saiem zaczęli się do mnie inaczej odnosić.

- To znaczy?

- No...tak jakby mnie znienawidzili za to, że dałem uciec Sasuke.

- No coś ty! Na pewno tak nie myślą, pewnie ci się wydaje. – powiedziała Tsunade po czym uśmiechnęła się do niego

- Tak , pewnie masz racje *No jasne a te spojrzenia to tez se ubzdurałem* No nic idę do domu. Miłego dnia i dobranoc babciu, bo już się chyba dzisiaj nie spotkamy * I przy okazji żegnaj, mam nadzieję, że chociaż ty nie uważasz mnie za zarazę* - to powiedziawszy wyszedł.

/OPOWIADA NARUTO/

Po rozmowie z babcią skierowałem się do domu. Po drodze zajrzałem do Ichiraku ramen na obiad, bo w lodówce nic nie miałem a nie chciało mi się chodzić po sklepach. Po pożywnych 8 porcjach udałem się do domu. Po przyjściu od razu poczłapałem do łazienki za potrzebą i w celu odświeżenia się. Mimo, iż była godzina 15.18 poszedłem spać, bo w końcu w nocy wyruszam. Obudziłem się o 2 w nocy. Pomyślałem, że czas się zbierać. Poszedłem wziąć prysznic. Dużo myślałem o tym co się zdarzy. Wprawdzie to już przestałem zamartwiać się Sasuke. Jeżeli powiedział, że nie mogę go sprowadzić to mogę dać sobie spokój. Ale... . Zawsze jest jakieś ale.

-* Wiem! Po treningach z ojcem jeszcze raz po niego wyruszę, ale tylko z Konohy. Jeśli i to się nie uda to dam mu spokój i poczekam na niego.* Po tych jakże ważnych rozmyśleniach poszedłem spakować się. Wyrzuciłem wszystkie rzeczy z plecaka i zacząłem je pakować od początku. Spostrzegłem kilkanaście nie zjedzonych ramen w proszku, więc poszedłem zrobić sobie tylko jedno (T.T – dop Aut.) i po skończonym posiłku pakowałem się dalej. Wziąłem kilka kunaii, shurinenów, wybuchowych karteczek i innych tego rodzaju broni. Wsadziłem też do plecaka małą apteczkę, chociaż nie była mi potrzebna, bo wszystkie moje rany leczył Kyubi, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Na koniec wpakowałem do środka wszystkie ramen w proszku i ubranie na zmianę. Postanowiłem nie brać namiotu, ponieważ nie będę się zatrzymywał na dłużej niż 8 godzin. Na koniec Jeszcze sprawdziłem, czy wszystko jest i wyruszyłem w drogę zamykając za sobą drzwi frontowe. Zbliżała się 4 nad ranem. Stałem na drzewie przy bramie wioski i patrzyłem jak nigdy na moją Konochę po raz ostatni. Schowałem do kieszeni opaskę liścia, rzuciłem ostatnie przelotne spojrzenie – Żegnaj Konoho. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zobaczymy.- powiedziałem patrząc na twarze Hokage. Odwróciłem się i pobiegłem przed siebie. Cieszyłem się w duchu, że zobaczę ojca, ale też byłem smutny, że opuszczam mój dom i moich przyjaciół.

-*Chwila...czy ja powiedziałem przyjaciół? Powiedziałem, ale oni na pewno nie są moimi przyjaciółmi, są jedynie znajomymi, kumplami. Moim prawdziwym przyjacielem jest Iruka-sensei i mój ojciec. *

Przyspieszyłem trochę, żeby nie myśleć już o nikim innym tylko o mojej rodzinie. Rodzinie, którą niedługo spotkam.

/OPOWIADA NARRATOR/

Biegł już dobre 8 godzin. Czuł zmęczenie, więc postanowił przystopować i szedł spacerkiem. Słońce dawało mu się we znaki. Zauważył w oddali jeziorko. Podszedł do niego i jakaż była jego radość, gdy zobaczył to co zobaczył. A właściwie to mały wodospad z jeziorkiem z bardzo ciepłą wodą. Podszedł do wodospadu i zauważył dosyć sporych rozmiarów jaskinię.

- No to tutaj odpocznę. Ja wiem? Może jakiś dzień, dwa. – to powiedziawszy rzucił swoje rzeczy do owej jaskini, rozebrał się do bokserek i wskoczył do wody mając z tego nie lada uciechę. Tak minął mu tydzień.

------TYMCZASEM W WIOSCE LIŚCIA------

Gabinet Hokage

- Macie mi go znaleźć! Jeżeli przez miesiąc nie będzie po nim ani śladu podwoimy poszukiwania! A teraz jazda szukać go! * Matko! Naruto! Gdzie ty jesteś? I dlaczego uciekłeś?*

Powerful Naruto PLWhere stories live. Discover now