Rozdział 29

166 17 1
                                    

/OPOWIADA NARRATOR/

(...)- Dziękujemy za wszystko Gaara. Mam nadzieję, że na kilka miesięcy znów się spotkamy. Wszyscy... w komplecie.

- Ja też MInato-dono. Ja też mam nadzieję, że spotkamy się znów- odpowiedział ledwo dosłyszalnie. Zniknęli.-... wszyscy. Razem z Naruto.- Po jego policzku spłynęła samotna łza.

* * *

Po przeteleportowaniu się cała grupa zobaczyła swojego przeciwnika. Było ich około osiem razu więcej niż w Sudonie.

- Przypuszczam, że to są ci przeciętni- oznajmił Shikamaru- Najsłabszych nie było warto nawet puszczać, więc wysłali tych. Na pewno kilka kilometrów na nimi idą najsilniejsi.

- Tak. Musimy to szybko rozegrać. Tenshi, dasz radę?

- Tak... , tak myślę.

- Trzymaj się. Po walce wyruszamy do Świątyni Ognia. Yamada?

- Słucham.

- Jesteś z nas najsilniejszy. Nie licząc Katai'a. W razie potrzeby będziesz osłaniał Tenshi'ego.

- Jasne.

- Kokoro?- odezwał się Katai nadal przemieniony w człowieka.- Pozwól na chwilkę.

- Już idę- odeszli kilka metrów dalej.- Co jest?

- Masz jakiś plan?

- Nie. Będziemy musieli improwizować... tak jak ostatnio. Wróg jest zbyt liczny, żeby obmyślać plan działania. Każdy weźmie tylu shinobi, ilu jest w stanie pokonać i na ile pozwalają mus siły.

- Dobrze. Zostawiam ci wolną rękę- po czym wrócili do pozostałych.

- Dobra ludzie. Plan jest taki. Napadamy na nich i każdy bierze swoją liczbę „ofiar". Teraz rozdzieli ich między was. Jest tam około ośmiu tysięcy ludzi. Każdy dostanie tylu, ilu zdoła pokonać. Więc tak: Katai, Yamada i ja weźmiemy po tysiąc, Tenshi weźmie dziewięciuset. Teraz podejdźcie wszyscy najwyżsi rangą- przed nim stanęli: Kakashi, Asuma, Kurenai, Gai, Yamato, Neji i Sakura.- Dobra. Kakashi, Asuma, Gai i Yamato po czterystu. Kurenai- trzystu. Neji. Ty wraz z resztą dostaniesz dwustu. Sakura z dziewczynami jako medic- ninja dostaną po stu. Ruszyli. Katai nabrał powietrza w płuca i ryknął tak głośno, że mógłby zbudzić umarłego. Jak na zawołanie armia shinobi'ch Skały stanęła na przeciwko nich w odległości pięciuset metrów. Mierzyli się wzrokiem.- Pamiętajcie co mówiłem. Każdy bierze wyznaczonych.

- Hai!- ruszyli. Rozproszyli się we wszystkie strony. Każdy ściągnął na siebie swoich przeciwników.

/OPOWIADA MINATO/

Otoczyli mnie. Nie wiem jakim cudem tysiąc chłopa (w tym kilkadziesiąt kobiet) ustawiło się dookoła mnie nie cisnąc się. Zaczęli atakować kunai'ami, shuriken'ami i innymi tego typu zabawkami. Ich ruchy były zbyt wolne, ślamazarne wręcz. Z łatwością unikałem ich ciosów. Kątem oka obserwowałem Naruto. Martwiłem się trochę o niego..., ale tylko troszeczkę. Jest wystarczająco silny, żeby kontrolować i pieczęć i siebie. Skupiłem się na walce.

Dookoła mnie leżała broń, którą we mnie rzucali... niestety (dla nich) z marnym skutkiem. Westchnąłem i zacząłem zawiązywać pieczęcie. Nie chciało mi się walczyć, więc postanowiłem zakończyć to jednym ruchem. Z resztą nie mieliśmy czasu, aby to przedłużać. W tej chwili każda minuta była na wagę złota. Zawiązywałem pieczęcie, że bez celu. Nic z tego nie wnosiłem do wali. Miałem po prostu zajęcie, które nie wymagało ciężkiej pracy. W między czasie zastanawiałem się jakiego jutsu użyć.

Powerful Naruto PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz