Rozdział 39

621 65 11
                                    

kocham go ⬆⬆
zapraszam xx

*Luke*

Michaela nie było już trzy godziny i za piętnaście minut wszyscy kończą pracę i idą do domu. Trochę się martwiłem. Ivy byla za ścianą z Ericiem i Calumem. Nie wiem co dokładnie robią i chyba nie chcę wiedzieć. Na razie. Kończę pracę i wyłączam komputer przede mną. Przecieram oczy i wstaje. Podchodzę do drzwi, ale zanim je otwieram wracam się po telefon i wybieram numer Michaela. Nie odbiera. Dzwonię jeszcze raz. Zajęte. Wzdycham, i gdy już odkładam telefon na blat biurka dzwoni mój telefon.

-Mikey? Czemu nie odbierałeś, głupku? Martwiłem się.- Nie dałem mu dojść co słowa.

-Ekhem.. Z tej strony Swen Desmon. Właściciel tego telefonu miał wypadek samochodowy półtorej godziny temu i jest operowany. Jest pan kimś z rodziny?- co.do.kurwy.

-J-jestem jego narzeczonym.- Czułem jak łzy podchodzą mi do oczu.

-W takim razie proszę przyjechać do szpitala św.Thomasa i powołać się na mnie.

-Oczywiście.- Wyszeptałem Czując łzy na policzkach.

Gdy się rozłączyliśmy zaniosłem się bardzo głośnym szlochem, że pewnie wszyscy na naszym piętrze mnie słyszeli. Upadam na kolana i dalej płacze i nie mogę przestać. Do pokoju jak poparzeni wpadają Cal i Eric, a za nimi powili sunie się zaniepokojona Ivy. Cal albo Eric wybiega z mojego biura, nie widzę przez łzy. Po chwili czuję silne ramiona wokół mnie i prośbę, abym się uspokoił. Słyszę jak dziewczynka pyta cicho czemu płacze, ale nikt nie odpowiada. Ja nawet nie reaguję.

- Luke!- Woła Ashton.

Podbiega do mnie, podnosi i siada ze mną na kolanach na sofie. Przytulam się do niego [lashton af] i dalej szlocham. Czuję szept przy uchu, ale nie słyszę słów. Ból głowy rozprzestrzenia się po całej czaszce. Trzask drzwi rozbrzmiewa w pokoju i wypycha mnie ze stanu ignorancji [idk czy taki stan istnieje, ale nie umiałam opisać inaczej stanu w jakim się znajdował luek].

Już nie szlocham, nie krzyczę. Siedzę wtulony w mojego przyjaciela, a łzy ciekną mi po policzkach aż do garnituru Asha. Nie wiem ile czasu minęło, ale odsuwam się od loczka i siadam obok.

-Co się stało, Luke?-Spytał cicho i delikatnie jakby bał się, że znowu będę płakać.

-M-musimy jechać d-do szpitala.- Jąkam się.- M-mikey...on...

-Ciii.- Ponownie przytula mnie do siebie.- Coś poważnego?

-N-nie wiem d-doktor dzwonił i m-miał o-operację.- Pojedynczo zaszlochałem.

-Okej, już jedziemy, tak? Powiem tylko Ericowi i Calumowi.- Powiedział szybko się ulotnił do biura Mikeya.

Wrócił po dwóch minutach i razem wyszliśmy z biura do jego samochodu, a później byliśmy już w drodze do szpitala do mojego aniołka.

----------------------------------------------------------------
hej
dramatycznie ciąg dalszy
ALE PLIS TO TYLKO MAŁA DRAMA, EWH
jeszcze tylko jeden rozdział i WSZYYYSTKOO będzie wyjaśnione :)

ogóle zbłądziłam w internetach, a dokładnie w 'we heart it' i znalazłam coś co mnie zmobilizowało do pisania 😁😇
cri, może jestem dziwna i MOŻE zboczona, ale kocham wszystkie muke shippers, że tworzą coś takiego 👸😁😂😂

no to miłego dnia w szkole, hehehehe
dobrych ocen i mniej fałszywych twarzy 😎
love you all
klaudia xx

different · muke ✔Where stories live. Discover now