Rozdział 7

971 87 6
                                    

*Luke*

Patrzyłem na mojego nowego asystenta i nie mogłem oderwać od niego oczu. Był piękny, a kolczyk w brwi tylko dodawał mu uroku. Sam mam kolczyk w wardze, ale nie zakładam go do pracy jak mam jakieś ważne spotkanie. Jeszcze wspomniał o farbowaniu włosów. Już nie mogę się doczekać jak będzie mieć jakiś szalony kolor. Czerwony albo niebieski, zielony. O mój Boże chyba się podnieciłem.

Spojrzałem na niego i odchrząknąłem. Był tak zapatrzony w pomieszczenie, że nie usłyszał mojego chrząkania. Podszedłem do niego i położyłem mu rękę na ramieniu przez co biedny wystraszył się i odskoczył za jego biurko. Zaśmiałem się i usiadłem na sofie w rogu pokoju.

-Nie śmiej się.- Fuknął zły i usiadł na krześle obrotowym, za swoim biurkiem.

-Dobra.-Podniosłem ręce w geście poddania się.- Zaczynasz jutro o ósmej. Będziesz pracował do 17, pasuje ci?

-Um tak właściwie to nie.- Mruknął patrząc na mnie.

-A to dlaczego?- Zmrużyłem oczy i zacisnąłem wargi.

-Muszę odbierać Ivy z przedszkola o piętnastej dwadzieścia, najpóźniej.- Wymruczał jakby sennie.

-Um w takim razie możesz o piętnastej po nią jechać i zostawiać z kimś.- Wzruszyłem ramionami.

-Właśnie nie mam z kim jej zostawiać.- Powiedział lekko załamującym się głosem.

-To już nie mój problem.-Odpowiedziałem chamsko i wszedłem do swojego gabinetu przez drzwi w biurze Michaela.

Zachowałem się jak totalny chuj i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. I kurwa jest mi przykro, że tak do niego powiedziałem. Dlaczego kurwa akurat jak mówię tak do niego. Co jest ze mną nie tak? Jestem chorym pojebem.
Słyszę trzask drzwi mojego asystenta i wiem, że nie ma go już na tym piętrze.

Po krótkiej chwili drzwi od mojego gabinetu się otwierają, a za nimi widzę Florence. Starsza kobieta trzyma w ręce sporej wielkości metalowe pudełko.

-Wow, Flo co ty tam masz?- Zapytałem zdziwiony. Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle tam, gdzie wcześniej Michael i postawiła opakowanie na moim biurku.

-Ciasteczka.- Wyszczerzyła się.- Wołaj Ashtona i nalej nam mleka.

-Ashton dziś nie dotknie tych wypieków.- Wzdrygnąłem się na samą myśl o nocnym telefonie.

-A to dlaczego?- Zaśmiała się z mojego zachowania.

-Dzwonił do mnie w nocy w trakcie swoich...igraszek z chłopakiem.

Florence zaczęła się śmiać przez co zaczęła kasłać.

-Nie śmiej się tak, bo ci płuca wypadną.- Zażartowałem.

-Ha ha ha zatrzymaj te karuzele śmiechu, kolego.-Powiedziała ironicznie.

-Oj tam.- Machnąłem ręką i zacząłem pałaszować ciasteczka.

Z mojego barku wyjąłem karton mleka i dwie szklanki, aby później szklane naczynia napełnić białą substancją(omg, nie chodzi o spermę😂😂). Jednym łykiem opróżniłem szklankę, postawiłem ją na biurku i wytarłem usta i górną wargę z mleka.

-CZY JA CZUJĘ CIASTECZKA FLO?!- Zza drzwi dobiegł nas krzyk Ashtona.

Jak perszing wleciał do mojego biura i chciał się zabrać za jedzenie, ale ja szybko i zwinnie schowałem opakowanie pod stół.

-No ej!- Oburzył się loczek.

-Nie ma ciastek dla ciebie.- Zaśmiałem się.

-No..ale...dlaczego..nooo!..Flo, powiedz mu coś.- Jęknął żałośnie.

-Trzeba było nie dzwonić w nocy, gdy pieprzyłeś Caluma.

----------------------------------------------------------------
hej
omg była wczoraj na 'Alicji po drugiej stronie lustra' i z ręką na sercy mogę wam go polecić.
film jest tak świetny, że wyciska łzy, hyhy
love you all
Klaudia xx

different · muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz