Rozdział 38

592 71 24
                                    

*Michael*

Tyler wysłał do moich rodziców list mówiący o tym, że nie mogą domagać się władzy rodzicielskiej nad Ivy, ponieważ nie znają jej, a ona ich oraz, że Hayley dała mi w opiece Ivy do ich powrotu i nie zamierzam jej oddać siłą. Później dostałem list od ich adwokata, że chcą się spotkać i no cóż ja się zgodziłem i właśnie siedzę w biurze Smitha i czekamy na nich. Ivy jest pod opieką Erica i Caluma w moim biurze pod kontrolą Luka. Przezorny zawsze ubezpieczony.

Ktoś zapukał w drzwi, a ja nawet nie przygotowałem się do tej rozmowy, cholera. Tyler zaprosił tego kogoś do środka. Przez drzwi weszła jego sekretarka. Głośno odetchnąłem z niemałą ulgą.

-Panie Smith, naczelnik gazety 'The Spectator' na drugiej lini i pana córka na szóstej.- Powiedziała służbowym tonem i wyszła zaraz po pokazaniu przez Tylera znaku zgody.

-Przepraszam na chwilę.- Powiedział do mnie.

-Jasne.- Uśmiechnąłem się lekko, a on odebrał najprawdopodobniej od córki.

Jego rozmowa z Emily, jak wywnioskowałem to imię córki trwała pięć minut. Z gazetą rozmowa trwała krócej, bo powiedział, że nie udziela wywiadów.

Krótką chwilę później do drzwi znowu ktoś zapukał. Tym razem to byli moi rodzice ze swoim adwokatem. Przywitali się chłodnym witam i usiedli naprzeciwko mnie i Tylera. Nikt nie odzywał się przez chwilę, aż Smith odchrząknął.

-Spotkaliśmy się tu, aby porozmawiać o państwa pozwie. Razem z moim klientem chcemy wiedzieć dlaczego państwo żądają praw nad opieką Ivy, jak w ogóle nie znają państwo jej.- Zrobił dramatyczną przerwę.- Najważniejsze jest również to, że Pani Boolt postanowiła, że pod nieobecność jej i męża Flynna opiekę nad Ivy Boolt ma sprawować Michael Clifford, jej brat, a państwa syn. Z tego co mi wiadomo państwo wyrzekli się córki jak i syna i nie mogą państwo ingerować w ich życie prywatne i w życie ich dzieci.- Powiedział dobitnie, że aż sam nie miałem nic do dodania.

-Panie..- Zaczął Andersson, adwokat moich rodziców, ale moja matka mu przerwała.

-Mogę? Dziękuję.- Zwróciła się do adwokata.- My po prostu chcemy dla Ivy jak najlepiej. Nie chcemy aby zaraziła się gejostwem Michaela.- Powiedziała to z taką odrazą na co prasnąłem.

-Przepraszam bardzo, kochana matko, ale homoseksualizm nie jest chorobą zakaźna. Ba! To w ogóle nie jest choroba! Ivy przebywa ze mną, z moimi przyjaciółmi gejami, z moim chłopakiem i jakoś nie mówi, że lubi dziewczyny bardziej od chłopców. Ja uczę ją tylko, że każdego człowieka trzeba szanować niezależnie od jego koloru skóry czy orientacji. Więc nie wmawiaj nam tu, że
ja ją czymś zarażę, bo to nie jest choroba. Powiedziałem wyraźnie zdenerwowany.- I możemy nawet spotkać się w sądzie, ale nawet kurwa siłą nie odbierzecie mi Ivy.

Wstałem i podziękowaniu Tylerowi wyszedłem z pomieszczenia, a chwilę później z budynku. Pięć minut później byłem w drodze do firmy. Jednak nie zdążyłem zauważyć auta przede mną i zahamować. Później już była ciemność.

----------------------------------------------------------------
hej
jak tam u was.
zdobyliście już jakieś oceny na lekcjach?
ja wolę się nie chwalić XD
love you all
klaudia xx

different · muke ✔Where stories live. Discover now