The great beginning i o co chodzi facetom

Zacznij od początku
                                    

- Zawsze to może być dla zapchania czasu. Możemy iść, pobawić się i tylko przy okazji zdjąć tego pieprzonego duszka Hendrixa od siedmiu boleści - mruknęła Ava, której humor jakoś nie dopisywał od kilku godzin. Miała dość udawania, że było okej, skoro nie było. Bolał ją brzuch, przeciekała i miała takie wahania nastroju i napady głodu, że to poezja normalnie.

- W sumie racja. Zajmijmy się tym jutro. Popytamy ludzi, powinno pójść szybko - uśmiechnął się Sam. - A teraz.. Co będziemy robić?

- Nic nowego raczej nie znajdziemy. Przynajmniej nic, czego byśmy już nie wiedzieli - powiedziała Ava pustym głosem. Chloe spojrzała na nią podejrzliwie.

- Stara, co ci? - wyszeptała nachylając się w jej stronę. Mitchell potrząsnęła delikatnie głową i znów upiła łyk piwa.

- To co? Maraton Batmana? - zaproponował Dean. Ava pokiwała głową z uznaniem, kiedy Chloe wydała z siebie jęk niezadowolenia.

- Może być - szalę przechylił głos Sama. Włączył najstarszą część do ładowania i kilka następnych, po czym zaczęli przygotowywać sobie miejsce. Zsuneli oba łóżka razem, po czym Sam i Chloe po jednym tylko wymienieni spojrzeń, wskoczyli razem na jeden materac, usadzając się wygodnie. Rozłożyli się jak królowie, a Chloe uderzyła parę razy w łóżko.

- Poklepane, zaznaczone, nasze - powiedziała, a Ava westchnęła ciężko, dopijając piwo do końca. Przyciągnęła lodówkę samochodową do łóżka i zaczekała, aż Dean wejdzie na materac od strony Sama, który robił teraz za oparcie dla Chloe. Kiedy starszy Winchester przestawił stolik z laptopem na dogodne miejsce, włączył film i wskoczył na łóżko, Ava zajęła miejsce obok niego, otwierając sobie kolejne piwo.

Cały seans polegał na tym, że Dean i Ava komentowali wszystko, co działo się na ekranie, a Chloe próbowała ich uciszyć. Podczas trzeciego filmu z rzędu, Kasjaniuk stwierdziła, że idzie spać, po czym pożegnała się i wyszła. Po jakimś czasie Ava westchnęła ciężko i stwierdziła, że też powinna się zbierać. Odstawiła lodówkę na miejsce, po czym spytała czy w czymś jeszcze ma pomóc. Bracia zgodnie pokręcili głowami. A kiedy wyszła i świeże, zimne powietrze owiało jej twarz stwierdziła, że pójdzie się jeszcze przejść. Wyciągnęła słuchawki z kieszeni, gdzie zawsze je ze sobą nosiła, podłączyła je do telefonu, po czym z dłońmi w kieszeniach, muzyką w słuchawkach i mętlikiem w umyśle, ruszyła przed siebie.

Chloe wyszła z łazienki z turbanem na włosach. Rzuciła swój plecak na ziemię, po czym skoczyła na łóżko jak łosoś płynący w górę rzeki. Skuliła się na kołdrze i znów zaczęła myśleć. Castiel. Był dla niej naprawdę ważny, ale wiedziała, że nawet dla niego nie poświęciłaby magii. Nie porzuciłaby tego, nie zrobiłaby tego ponownie. I musiała postawić sprawę jasno, bo nie chciała stracić swojego anioła przez jakieś głupie niedopowiedzenia.

- Castiel.. Castiel, możesz tu.. Możesz tu przylecieć? Musimy pogadać, słońce - powiedziała, siadając na materacu. Zdjęła ręcznik z włosów i zaczęła je wycierać powoli. I wtedy usłyszała ten charakterystyczny świst i trzepot. Uniosła wzrok i zobaczyła anioła stojącego tuż przed łóżkiem. Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Witaj, Chloe - powiedział poważnym głosem.

- Hej, Cas - szepnęła, spuszczając wzrok na podłogę. - Musimy porozmawiać.

- Wiem, słyszałem. Dlatego tu jestem - wciąż stał niewzruszony.

- Jesteś na mnie zły? - spytała niepewnie, miętosząc w dłoniach skrawek kołdry. Cas się nie odzywał. Stał nadal w bezruchu i próbował zrozumieć co tak naprawdę czuł. - Po prostu.. Powiedz czy nadal mi ufasz - westchnęła, zrezygnowana. Miała złe przeczucia, kiedy w odpowiedzi usłyszała tylko ciszę. Przetarła twarz dłonią.

Another Not Natural Story // SPN [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz