Trzy tygodnie później Mercy mogła wyjść ze szpitala. Zwolniłem się z pracy i pojechał po nią. Zaparkowałem auto na parkingu i wbiegłem schodkami do wejścia. Wszedłem do środka i przywitałem się z recepcjonistką. Ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku i już lekko się uśmiechałem. Zapukałem do drzwi i wszedłem do środka. Na łóżku leżała torba Mercy, ale nigdzie nie widziałem mojej dziewczyny. Zmarszczyłem brwi i wyszedłem z sali. Chciałem iść w kierunku recepcji, ale zobaczyłem Mercy w towarzystwie lekarza. Brunetka uścisnęła jego dłoń i odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się do niej, a ona lekko oddała uśmiech. Podeszła do mnie, a ja nachyliłem się cmoknąłem ją w usta.
- Wracamy? - spytała.
- Tak. - zaśmiałem się. Weszliśmy razem do sali i Mercy od razu chciała wziąć torbę, ale ją uprzedziłem.
- Boże, Niall nic mi nie jest. - powiedziała.
- Nic, oprócz złamanych żeber i siniakach chyba na wszystkich częściach ciała. - przypomniałem jej.
- To jeszcze nie oznacza, że nie mogę nosić moich rzeczy. - powiedziała.
- Właśnie, że oznacza. - mrugnąłem do niej. Wywróciła oczami, ale po chwili się zaśmiała. Wyszliśmy z sali i pożegnaliśmy się z pielęgniarką, która ''opiekowała'' się Mercy. Pożegnaliśmy się z recepcjonistką i wyszliśmy z budynku szpitala, a Mercy odetchnęła głęboko. Zaśmiałem się i ruszyłem w kierunku samochodu. Wsadziłem torbę do bagażnika i zająłem miejsce kierowcy, gdy Mercy siedziała już na miejscu pasażera. Odpaliłem silnik i wyjechałem z parkingu szpitala.
- Zawozisz mnie do Horly, prawda? - spytała, a ja spojrzałem na nią ukradkiem.
- Myślałem, że...
- Żartuje. - przerwał mi i zaśmiała się. Wywróciłem oczami i stanąłem na czerwonym świetle.
- Jesteś okropna. - powiedziałem.
- Wiem. - wyszczerzyła się. Pokręciłem głową rozbawiony i po chwili ruszyłem na zielonym świetle. Parę minut później parkowałem pod blokiem, w którym...mieszkamy. Wysiadłem z samochodu i od razu otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem z niego torbę Mercy. Razem weszliśmy do klatki i weszliśmy na odpowiednie piętro. Otworzyłem drzwi i przepuściłem brunetkę w drzwiach. Wszedłem do środka i odstawiłem torbę na ziemię. Spojrzałem na Mercy, która stała przy wejściu do salonu. - Wow, posprzątałeś. - powiedziała.
- Gdy sprawa z Dangerous się już wyjaśniła, nie miałem po co tego wszystkiego trzymać. - powiedziałem.
- Chcesz mi powiedzieć, że pozbyłeś się wszystkiego? -spytała.
- Tak. - odparłem.
- Zabiję. - syknęła.
- No może oprócz tego. - powiedziałem i ze stolika wziąłem jej laptopa oraz broń. Podałem jej, a on szybko je ode mnie wzięła i przytuliła.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz. - powiedziała.
- Wiesz, zastanawiam się kogo bardziej kochasz. - mruknąłem.
- Oczywiście, że laptopa. - prychnęła, a ja się uśmiechnąłem. Brunetka położyła laptopa i pistolet na stoliku i podeszła do mnie. Wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją ramionami.
- Wiesz, że Cię kocham?
- Wiem. - powiedziała i czułem, że się uśmiecha. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc cmoknąłem ją w czoło i odsunąłem się od niej. Wszedłem do korytarza i otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się komendant oraz dwóch moim kolegów z pracy.
- Co Pan tu robi? - spytałem i zmarszczyłem brwi.
- Przesuń się Horan. - powiedział i wszedł do mieszkania. Zamknąłem drzwi i wszedłem do salonu. - Mercy Tomlinson? - spytał.
- Tak, o co chodzi? - spytała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Jesteś zatrzymana. - powiedział, a ja na chwilę przestałem oddychać. Ryan, chłopak, który ze mną pracował złapał Mercy za ręce i wykręcił je do tyłu, po czym skuł ją kajdankami.
- To nieporozumienie. - odezwałem się.
- Nieporozumienie? Czyli chcesz mi powiedzieć, że nie trzymasz pod dachem mordercy? - spytał, a ja przełknąłem głośno ślinę. - Zabrać ją. - zarządził. - A Ciebie widzę jutro w moim biurze, razem z Payne'em. - powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Liam'a. To nie może być prawda.
*Mercy pov*
Siedziałam w sali przesłuchań, a przede mną siedział komendant tej zasranej policji.
- Pytam ostatni raz, po co to robiłaś? - spytał. Położyłam dłoń na stoliku i zaczęłam stukać palcami o blat.
- Myślisz, że cokolwiek Ci powiem? - prychnęłam. Nie miałam zamiaru się wydać, nie jestem jeszcze taka głupia.
- I tak tu zgnijesz, więc po co jeszcze się bronisz? - podniósł brew do góry. Wyprostowałam się ignorując ból w żebrach i spojrzałam w jego oczy.
- Możesz mi naskoczyć. - warknęłam. Komendant chyba się wkurzył, bo uderzył ręką w blat i wstał z krzesła.
- To jeszcze nie koniec. - warknął.
- Każdy tak mówi. - powiedziałam i słyszałam jego przyspieszony oddech, a potem trzaśnięcie drzwiami. Wiedziała, że prędzej czy później tu trafie, ale nie chciałam by widział to Niall. Oparłam się o krzesło i nadal stukałam palcami o blat. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, a po chwili przede mną pojawił się Liam. - Co tu robisz? - spytałam.
- Muszę z Tobą pogadać. - westchnął.
- Idź stąd, Ciebie też zamkną. - powiedziałam rozglądając się.
- Ja i Niall najprawdopodobniej zostaniemy zawieszeni, ale to nie o to chodzi. - powiedział.
- To o co? - spytałam.
- Nie zostawiaj go.
XXXX
Następny :)
Marcelina x