Harry zaparkował pod centrum handlowym, więc w końcu mogliśmy wyjść z samochodu. Podszedłem do Mercy i podałem jej swój telefon. Przeczytała wiadomość, a po chwili zaśmiała się pod nosem.
- Ewidentna podróba. - powiedziała i oddała mi urządzenie. Uśmiechnąłem się i odwróciłem się i ruszyłem za Harry'm.
- Więc, co chcesz jej kupić? - spytałem.
- Nie mam pojęcia, dlatego zabrałem tu Ciebie i cieszę się, że pojechała z nami Mercy. - uśmiechnął się.
- Na mnie nie licz, nie znam się an tym. - powiedziała.
- Jesteś dziewczyną, chyba wiesz o lubią dziewczyny. - zmarszczył nos.
- Wychowywałam się w strefie, gdzie rządzili chłopcy, nawet teraz większość moich znajomych to faceci. - odparła. - Wiem co podobał się facetom, z dziewczynami jest trudniej. - dodała, a ja się zaśmiałem.
- Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. - westchnął. Weszliśmy do centrum handlowego i stanęliśmy na środku, nie wiedząc gdzie iść.
- Dobra ile ona ma lat? -spytała brunetka.
- Kończy w tym roku dwadzieścia pięć. - odpowiedział.
- To może jakaś bransoletka, lub naszyjnik. - zaproponowała. - Zależy też kim ona dla Ciebie jest.
- To moja siostra. - zaśmiał się.
- To trzeba było tak od razu. - odparła. - Mam starszego brata, który ma zazwyczaj ten sam problem.
- Co on daje ci na urodziny? - spytał.
- Na ostatnie dał mi ogromny kolaż ze wszystkimi naszymi zdjęciami, od moich narodzin, aż do dziewiętnastki. - odpowiedziała. - Może to jest myśl. A jeżeli nie chcę Ci się wysilać z szukaniem zdjęć, możesz jej kupić perfumy lub płytę jej ulubionego artysty.
- A Ty? - spytał Harry.
- Ja mam brata, w tej kwestii Ci nie pomogę. -broniłem się. - Ale Mers ma rację, kup jej perfumy lu płytę. Znam Gemme i wiem, że jej to się spodoba. - zapewniłem go.
- W takim razie idziemy. - powiedział i ruszył w kierunku drogerii.
- Zapowiada się długie szukanie. - szepnąłem w stronę Mercy. Dziewczyna zaśmiała się i podeszła do mojego przyjaciela, a ja wywróciłem oczami i podszedłem do niech.
Po skończonych zakupach Harry odwiózł nas do mojego mieszkania, a sam pojechał do siebie. Weszliśmy z Mercy do mojego mieszkania i od razu dostałem wiadomość. Westchnąłem ciężko i wyciągnąłem telefon. Odblokowałem urządzenie i odczytałem wiadomość.
Od Liam: zaraz u Ciebie będę
Nic nie odpisałem tylko schowałem z powrotem telefon do kieszeni i ściągnąłem swoje buty.
- Co masz ochotę zjeść? - spytałem.
- Wystarczy jakaś kanapka. - uśmiechnęła się. Przytaknąłem głową i wszedłem do kuchni. Wyciągnąłem chleb, masło, szynkę oraz ser i zacząłem przygotowywać dla nas kanapki.
-Mercy, otworzysz?! - krzyknąłem, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Znaleźliście coś? - w kuchni pojawił się Liam.
- Ciebie też miło widzieć. - powiedziałem i uśmiechnąłem się sztucznie
- Pytam poważnie. - powiedział i ukradł jedną kanapkę z talerza.
- Nie, ale wysłała mi kolejną wiadomość- westchnąłem i ruszyłem w kierunku salonu. Położyłem talerz na stoliku i Mercy od razu wzięła jedną kanapkę.
- Mercy, na pewno nikt nie przychodzi Ci do głowy? - zwrócił się do dziewczyny.
- Nie wiem, kto odważyłby się pode mnie podszywać, wszyscy się mnie bali. - powiedziała i ugryzła kanapkę. - Naprawdę nie wiem to jest na tyle odważny. - dodała.
- Nie byłaś taka straszna. - powiedział Liam i wzruszył ramionami.
- Nie powinieneś tego mówić, stary. - odezwałem się. - Widziałem strach w oczach Shelby, gdy Mercy wyciągnęła pistolet.
- Chciałbym się przekonać. - prychnął, a Mercy momentalnie stanęła nad nim z pistoletem w ręku. - Dobra, boję się jej.
- Ciesz się, że nie miał naboi. - prychnęła i usiadła na poprzednim miejscu.
- Dangerous wraca do gry. - powiedział Liam, a Mercy wywróciła oczami. Zaśmiałem się i dokończyłem swoją kanapkę.
- Szkoda tylko, że nie prawdziwa Dangerous. - odparłem, a Mercy uśmiechnęła się lekko. - Podróba to nie to samo.
XXXX
Dlaczego nikt mi nie powiedział, że miałam błąd w tytule?! Zamiast DangeRous miałam DangeOrus xd
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się rozdział na Lawyer2, lecz postaram się napisać go w weekend lub w przyszłym tygodniu :)
Marcelina x