02.

2.7K 186 9
                                    

Następnego dnia obudził mnie dzwoniący telefon. Nawet, gdy mam urlop ludzie muszą mnie budzić. Z pół zamkniętymi oczami nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. 

- Kimkolwiek jesteś wiedz, że już nie żyjesz. - mruknąłem. 

- Ciebie też miło słyszeć, przyjacielu. - zaśmiał się Harry. 

- Czego chcesz? - spytałem. 

- Jaki miły. - powiedział sarkastycznie. - Od dobrych dziesięciu minut stoję pod Twoimi drzwiami, więc mógłbyś mi łaskawie otworzyć. - odparł. 

- Za minutkę. - powiedziałem i rozłączyłem się. Rzuciłem telefon na poduszkę i zamiast wstać to nadal moje ciało spoczywało na łóżku. W końcu otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Potrząsnąłem głową i wstałem an równe nogi. Przeciągnąłem się i ziewnąłem. Założyłem szare dresy i wyszedłem z sypialni. Podrapałem się po karku i podszedłem do lustra. Moje oczy były jeszcze nie do końca otwarte, a włosy roztrzepane we wszystkie strony. Wzruszyłem ramionami i otworzyłem drzwi. Harry opierał się o framugę ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. 

- Dziękuję, że jednak postanowiłeś wstać. - powiedział z uśmiechem. Wpuściłem go do środka i zamknąłem drzwi.

- Dobra, czego tutaj szukasz o... - spojrzałem na zegar, który wisiał w korytarzu. - dziewiątej rano? 

- Mam do Ciebie pytanie. - uśmiechnął się głupio. 

- Nie dało się przyjść później? - podniosłem brew do góry. 

- Nie. - wyszczerzył. - Idziemy dzisiaj na imprezę i nie znoszę sprzeciwu. -

- To stwierdzenie nie pytanie. - burknąłem. 

- Nazywaj to jak chcesz. Będę po Ciebie o osiemnastej. - powiedział i podszedł do drzwi. 

- Kiedyś Cię zabiję, Styles. - syknąłem. 

- Też Cię kocham, Horan! - krzyknął i zniknął za drzwiami. Wywróciłem oczami i podrapałem się po głowie. Wiedziałem, że już nie zasnę, więc wszedłem do kuchni i postanowiłem zrobić sobie śniadanie. Usłyszałem mój telefon ,wiec zaprzestałem robienie kanapek i wróciłem do sypialni. Wziąłem go do ręki i odblokowałem. 

Od Liam: mieliśmy zabójstwo

Włączyłem zdjęcie, które było razem z wiadomością. Przedstawiało ono mężczyznę koło pięćdziesiątki z dziurą między oczami. Po chwili przyszło drugie zdjęcie. Była to dłoń z wyrytym znakiem ''DW''. 

Do Liam: to nie może być Mercy 

Od Liam: skąd ta pewność?

Do Liam: Mercy zostawiała znak na lewej dłoni, ten jest na prawej 

Liam już nic nie odpisał, więc zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni. Wyszedłem z sypialni i wróciłem do kuchni. Zrobiłem sobie śniadanie, po czym je zjadłem. 

O osiemnastej przyszedł po mnie Harry. Ubrałem się w szarą bluzę, czarne spodnie i czarne buty, za to Harry ubrany był cały na czarno z wyjątkiem bandany, która podtrzymywała jego włosy. 

- Harry, jesteś jakiś zdenerwowany. - zauważyłem, gdy wchodziliśmy do klubu. 

- Wydaję Ci się. - machnął ręką. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy najmocniejsze drinki. Zostały mi ostatnie dni urlopu, więc muszę je wykorzystać. 

- Harry widzę, że jest coś nie tak. - powiedziałem. Brunet przygryzł wargę i chciał coś powiedzieć, lecz ktoś go uprzedził. 

- Cześć Niall. - spojrzałem w lewo i zobaczyłem moją byłą narzeczoną. 

- Shelby, co Ty tu robisz? - spytałem. Brunetka podeszłą do Harry'ego, a on objął ją ramieniem. 

- Niall, to jest powód, dla którego wyciągnąłem Cie do klubu. - powiedział. - Jesteśmy razem. - odparł, a ja zacząłem mu współczuć. Ta dziewczyna ma mnóstwo sekretów i wiem, że będzie go oszukiwać, tak jak mnie. - Chciałem sprawdzić, czy nie masz nic przeciwko. 

- Nie, oczywiście, że nie. - powiedziałem szybko i zgodnie z prawdą. Nie miałem nic przeciwko ich związkowi. Jedynie boję się o mojego przyjaciela. Widziałem jak kamień spadł mu z serca. Przeniosłem wzrok na Shelby, która uśmiechnęła się lekko do mnie. Oddałem uśmiech, po czym wziąłem do ręki szklankę i napiłem się łyk alkoholu. 

Godzinę później byłem już po trzech drinkach i siedziałem przy barze. Shelby i Harry szaleli na parkiecie, a ja nie miałem na to najmniejszej ochoty. Co chwilę podchodziły do mnie dziewczyny, ale je odganiałem. Odstawiłem szklankę i zacząłem rozglądać się po klubie. Widziałem mnóstwo tańczących osób i jak zawsze małolaty, które weszły tutaj za pomocą fałszywego dowodu. Nie wiem co jest z tą ochroną, fałszywy dowód można zobaczyć z odległości kilometra. Przestałem patrzeć na małolaty i przeniosłem wzrok na wejście do klubu, przez które po chwili weszła bardzo dobrze znana mi osoba. Zeskoczyłem z krzesła i ruszyłem w jej stronę. Dotknąłem jego ramienia, a on się odwrócił. 

- Niall? - zdziwił się. 

- Cześć Zayn. - powiedziałem. 

- Co tu robisz? - spytał. 

- Ostatnie dni urlopu, a Ty? Wróciłeś do Horly? - spytałem. 

- Tak, już na stałe. - uśmiechnął się.

- Jest z Tobą Mercy? - spytałem, a on wyraźnie się spiął. 

- Nie, została. - odpowiedział. 

- Gdzie ona jest? - zadałem kolejne pytanie. Chłopak przygryzł wargę i zaczął rozglądać się po klubie. 

- Chodź. - powiedział. Zmarszczyłem brwi i ruszyłem za nim. Wyszliśmy z klubu i chłopak skręcił w ciemną uliczkę. - Po co szukasz Mercy? Po to by zamknąć ją w więzieniu? 

- Nie, ktoś wysłał mi wiadomość, podpisując się ''DW'', ktoś dokonał zabójstwa i...

- Myślisz, że to Mercy? - przerwał mi. 

- Nie, oczywiście, że nie. To nie mogła być ona. Ktoś się pod nią podszywa. Zamordowany mężczyzna miał ''DW'' wyryte na prawej ręce, a Mercy zawsze zostawiała je na lewej. - wytłumaczyłem. - Ona musi mi pomóc. Powiedz mi gdzie jest, a znajd ją i sprowadzę do Horly. - powiedziałem. 

- Niby jak może Ci pomóc? - spytał. 

- Była Dangerous. - odpowiedziałem. - Była wszędzie, choć siedziała w jednym miejscu. - dodałem, a Zayn zaśmiał się. - Powiesz mi gdzie jest? 

- Naprawdę nie mogę. - odparł i przygryzł wargę. 

- Zayn, obiecuję, że nic jej się nie stanie. Nie wsadzę jej do więzienia, poznałem jej historię, wiem co przeszła. - powiedziałem. - Obiecuję Ci to. 

- Barcelona. 

XXXX

Dodaje jeszcze jeden :) 

Marcelina x

Dangerous? ||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz