Rozdział 26

37 6 2
                                    

Biegłam między ciasnymi uliczkami miasta. Nie wierzę, że załapałam akurat isiaj kiedy miałam spotkać się z Natanem. Sprawnie wymijałam idące w przeróżnych kierunkach demony i innych nadnaturalnych mieszkających na wyspie. Bardzo łatwo było odróżnić ich od nas, bo nie posiadali znamion, takich jak nasze. Zdążyłam nawet wpaść dzisiaj na kilka wampirów i elfów wybiegając z zamku Amary. Nie miałam jednak teraz czasu na przeglądanie się przechodniom, bo jak najszybciej chciałam znaleźć się w Lesie Wróżek. Było to idealne miejsce dla naszych sekretnych spotkań, ponieważ demony nie przepadały za tymi małymi latającymi stworkami i prawie wcale nie zapuszczały się w tamte rejony. Pamiętam jak razem z Natanem przeglądałam mapy w starej bibliotece szukając właśnie takiego miejsca.

- Ale jesteś pewien, że to dobra mapa. Wyspa wygląda na trochę... za dużą - powiedziałam podejrzliwie zerkająć na kawałek starego pergaminu rozwiniętego na stoliku przed nami.

- To najnowsza mapa Riony z wszystkimi terenami na całej wyspie. Teraz tylko znaleźć odpowiednie miejsce i ta da, mamy nasze miejsce spotkań.

Przeleciałam wzrokiem po mapie studiując jej rozkład. Jak na jedną wyspę, była większą niż się spodziewałam. Była stolicą nadnaturalnych, więc chyba nie powinnam być zdziwiona, jednak ogrom istot żyjących tutaj był naprawdę niesamowity.

- Może... Leże Wilkołaków? - zaproponowałam.

- Uuu... zimno. Raczej nie jest to najbezpieczniejsze miejsce, biorąc pod uwagę romans Amary z jedną z tych bestii.

- To ona miała romans z wilkołakiem!?

- Lepszym pytaniem było by z kim nie miała romansu?

- Dobra... nie wnikam. To... Krwiste Ziemie?

- Hmm... pomyślmy dlaczego się tak nazywają? Raczej złe miejsce.

- A może... - zaczęłam sunąc palcem po mapie. - Tu, w Lesie Wróżek. Stosunkowo blisko miasta, cicho i bezpiecznie.

- Bingo. Chyba mamy zwycięzce - powiedział całując mnie w policzek.

Z moich wspomnień wyrwała mnie niestety osoba, na którą bezczelnie wpadłam i obie upadłyśmy z impetem na chodnik. Zaczęłam powoli wstawać rozmasowują swoje bolące siedzenie, które najbardziej ucierpiało w tym wypadku.

- Przepraszam nie widziałam pani... - zaczęłam mówić, ale zatkało mnie, gdy zobaczyłam jak wygląda.

Była ubrana w długą, czarną pelerynę, spod której wystawała stara suknia w takim samym kolorze. Wyglądała zupełnie inaczej niż demony, które spotykałem na codzień na ulicy. Pewnie dlatego, że nie była demonem.

Wcześniej myślałam, że czarownice wymarłe dawno temu, jednak teraz już nie wiedziałam co myśleć.

- Nic się nie stało Emily - powiedziała z lekkim uśmiechem. Jej kaptur był za duży żebym mogła jej spojrzeć w oczy. - Poprostu uważaj na ludzi na których wpadasz.

Nie miałam pojęcia co zrobić i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć czarownica zniknęła mi z oczu.

~ * ~

Byłam już kilka metrów od Lasu Wróżek kiedy usłyszałam czyjąś rozmowę. Rozmowę mojego chłopaka z jakąś kobietą o bardzo wnerwiającym głosie. Głosie, który dobrze znałam, bo należał do naszej, pożal się Hekate, królowej. Ostrożnie podeszłam do najbliższego drzewa i słuchałam.

- Co tutaj robisz Rede? Przecież demonom nie wolno wchodzić na terytorium wróżek.

- Chciałem odwiedzić moją przyjaciółkę, która tu mieszka. Zresztą to chyba nie twoja sprawa co tutaj robię.

- Jestem władczynią tej wyspy, więc tak się składa, że jednak moja. Ale możemy ten występek puścić w niepamięć jeśli zgodzisz się... - Nie mogłam tego dalej słuchać, ale na szczęście Natan w porę jej przerwał.

- Zapomnij o tym Amaro! Nie chcę mieć z tobą więcej nic wspólnego! Od śmierci twojej matki zmieniłeś się. Gdybyś nie została królową i nie zaczęła zachowywać się tak, jak się zachowujesz moglibyśmy się nadal przyjaźnić.

- Ja nie chcę przyjaźni Natan. Chce Ciebie! Całego! Przecież wiem, że ci sie podobało.

- Nie wytrzymam tego dłużej - wiedziałam, że Nat jest wściekły i zaraz wyleci z tego lasu, a Amara za nim.

Nie pomyliłam się co do tego, ale wolałam nie ryzykować i poprostu odezwała się w myślach do mojego chłopaka.

- Natan?

- Emily? Gdzie jesteś?

- Spójrz za siebie.

Jak na zawołanie mój ukochany odwrócił się za siebie, patrząc dokładnie na mnie. Dobrze, że Amara była zbyt zajęta poprawianiem swojej sukni, żeby mnie zauważyć.

- Jak długo tu jesteś? I... jak dużo słyszałaś? - zapytał zmartwiony mój chłopak.

- Chyba... wszystko - naprawdę nie chciałam to ranić, ale jeszcze bardziej nie chciałam go okłamywać.

- Cholera. Przepraszam, że musiałaś tego słuchać.

- Ja... porozmawiajmy w zamku - powiedziałam, po czym wzbiłam się ponad chmury i poszybowałam w stronę centrum miasta.

Gwiazdka? Komentarz? Podobało się? Doceń to!
Pozdro!

☆Dark Foxi☆

Mroczne wcielenieWhere stories live. Discover now