Rozdział 11

71 10 2
                                    


Po naszym uroczym pikniku wróciliśmy do Natana i ćwiczyliśmy posługiwanie się więzią. Okazało się że nie tylko w ten sposób możemy rozmawiać bez możliwości podsłuchiwania nas, ale także, kiedy jesteśmy w niebezpieczeństwie lub poprostu potrzebujemy tej drugiej osoby morze my jej wysłać sygnał, a ta bez problemu nas znajdzie. Bardzo to przydatne, zwłaszcza kiedy nie chce ci się iść do kuchni po jedzenie.

Było już po 16, więc postanowiłam że już wrócę. Kiedy wychodziliśmy z domu chłopak nagle złapał mnie za ramię. Widziałam, że chce mi coś powiedzieć i wyraźnie zbiera się w sobie.
- Emily...yyy... no wiesz...bo...
- Tak Nate. Co chciałeś mi powiedzieć?
- No bo...ugh...znaleziono kolejne mroczne wcielenie - to raczej na pewno nie była ta wiadomość, którą chciał mi przekazać.
- Serio? Jak się nazywa? I przede wszystkim gdzie jest?
- Nazywa się Maya Reymont i jest adeptką w Seattle od dzisiaj. Rano dostałem o tym raport.

- A nie chciałeś mi powiedzieć czegoś jeszcze? - dociekałam.
- Emily...no bo wiesz bardzo cię lubie i podobasz mi się więc... niezostała byś moją dziewczyną? - no tego tym bardziej się nie spodziewałam.
- No wiesz Nate, ja też bardzo cię lubię i broń boże nie mówię nie, ale... poprostu daj mi się nad tym zastanowić. No bo wyskoczyłeś z tym tak nagle. Daj mi trochę czasu. Ok?
- No... dobrze - miał taką zbolałą minę, że aż ciężko było to nie przytulić.

- Ej, nie ma takiego smutania mi tutaj. Proszę cię tylko o jeden dzień. Do jutra się zastanowię - mimowolnie trochę się jednak uśmiechnął. Moje zadanie spełnione.
- Dobrze, ale tylko do jutra. A, prawie bym zapomniał, na jutro ubierz się na sportowo bo od jutra zaczynamy trening fizyczny.
Nie mogłam się powstrzymać od pełnego dezaprobaty westchnienia. Wręcz nienawidziłam ćwiczyć, a w szczególności biegać. Naprawdę bieganie stało się moim wrogiem nr 1 już w podstawówce i zawsze znalazłam sposób żeby uniknąć zaliczenia tego piekielnego ćwiczenia.

No cóż jednak mus to mus. Może teraz, kiedy jestem demoniczną adeptką na szkoleniu, jakoś moja kondycja fizyczna się poprawiła. Ale o tym przekonam się dopiero jutro.
- Czyba trzeba cię już odwieźć do domu, bo znowu Sebastian będzie się pieklić.

- To wy się znacie? - musiałam go o to spytać.
- No jasne, że się znamy, graliśmy kiedyś w jednej drużynie w piłkę nożną.
- Aha... to wiele wyjaśnia...
- Ale co?
- Nie ważne może kiedy indziej ci powiem, a ty chyba miałeś mnie odwieźć - i ruszyłam w stronę jego audi ledwo kryjąc śmiech. Właśnie, prawie bym zapomniała.
- A właśnie, jakiej marki jest twoje audi?
- To Audi R8 e-tron a co?
- Nie nic poprostu byłam ciekawa.


⭐Dark Foxi⭐

Mroczne wcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz