〷●Z Kandą na gondoli, Yami się...●〷

980 81 11
                                    


- To fantastycznie, Yami-chan - rozpromienił się starszy człowiek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- To fantastycznie, Yami-chan - rozpromienił się starszy człowiek. - To, że się zgodziłaś.

- Tssh - parsknęłam, jak miałam w zwyczaju, pod nosem i zachowałam uszczypliwy komentarz dla siebie.

Kanda to już po prostu skakał mi do gardła z obnażonym ostrzem. Po nocach będę śniła o torturowaniu go. Zdecydowanie moja niechęć do niego pogłębiała się za każdym razem, gdy musiałam znów na niego patrzeć.

Zbyłam ich tanią wymówką, o której już nawet zapomniałam i wróciłam pod dom. Zakradłam się od tyłu i jakoś weszłam przez okno do mojego pokoju (na piętrze). Stanęłam na środku i rozejrzałam się obojętnie, skacząc spojrzeniem po meblach, które oglądałam już od lat i to codziennie. Byłam naprawdę wypraną z uczuć istotą, gdyż tak łatwo postanowiłam zostawić rodzinny dom. Z drugiej jednak strony, nie będę już gniła do końca życia w tym zapchlonym miejscu z ludźmi, którzy mnie nie akceptują.

 Już wolę jednego wnerwionego Kandę fukającego na cały świat i psychicznego Tiedolla, niż całą zgraję nawet gorszych nich - pomyślałam.

Złapałam za torbę i wpakowałam do niej kilka ubrań oraz ulubione książki, szkicownik, kilka zdjęć i moje Innocence. Wzięłam kartkę i nabazgrałam na niej, że wszystko dobrze i po prostu idę do pracy, nawet jeśli nie byłam jeszcze pełnoletnia.

Następnie nabrałam powietrza i po raz ostatni spojrzałam na swój pokój.

- Może jeszcze kiedyś go zobaczę - powiedziałam do siebie i opuściłam pomieszczenie, by świeciło pustkami przez długi czas...

- Może jeszcze kiedyś go zobaczę - powiedziałam do siebie i opuściłam pomieszczenie, by świeciło pustkami przez długi czas

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Coś Ci się nie spieszyło - fuknął szermierz, ale zapewne po prostu mu się nudziło i chciał cokolwiek powiedzieć.

- Nawet dziesięciu minut mi to nie zajęło, kre... - zaczęłam, ale ugryzłam się w język, gdyż nazwanie go głośno kretynem miałoby opłakane skutki. Zapewne kostnica w najgorszym, a siniaki i ewentualne złamania w najlepszym.

- No dokończ, śmiało - warknął, stawiając kilka długich kroków w moim kierunku.

- A nic... - przeciągnęłam, wzruszając ramionami.

〷●Jestem Kanda Yū●〷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz