34. ←To wszystko nie dzieje się naprawdę.→

438 18 0
                                    

17 listopada 2018 rok

Po nocy spędzonej w hotelu rozpoczęłam ponowną tułaczkę po mieście. Miałam rozładowany telefon, więc nie mogłam się z nikim skontaktować. Przyznaję moje zachowanie było co najmniej bezmyślne i nie powinnam tak robić, zważając chociażby na mój stan. Postanowiłam wrócić po głębszym przemyśleniu sytuacji. Przecież oni tam musieli odchodzić od zmysłów po moim zniknięciu, a zwłaszcza Tomek.

Dalej nie rozumiem jego reakcji, ten wybuch w stronę Piszczka był kompletnie nie potrzebny. Nie wiem, ja się chyba nie nadaje do relacji damsko-męskich.

-Ada?! Jezu nic ci nie jest?- Wojtek siedział przed recepcją w hotelu, wyglądał strasznie słabo.- Tak się martwiliśmy o ciebie.

-Przepraszam, nie chciałam, aby tak wyszło.- powiedziałam ze skruchą. Było mi naprawdę głupio, że tak wyszło.

- Ważne, że już się znalazłaś i nic ci nie jest. Chodź tutaj - mężczyzna przytulił mnie do siebie.

- Trochę mi odbija ostatnio...

- A przestań, ty przynajmniej nie wylądowałaś w szpitalu jak Łukasz.

Odsunęłam się od mężczyzn, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział. Jak to Łukasz jest w szpitalu? Przecież to jest niemożliwe. Łukasz nie jest głupi, sam by się nie pchał w kłopoty. Aczkolwiek wypadki też nie są do niego podobne, więc to musiało być nieporozumienie.

-Nie mam ochoty na żarty, Wojtek. Szczególnie takie. -burknęłam.

-Uwierz mi Ada chciałbym, aby to był żart.

To nie mogła być prawda. Wojtek coś pomieszał, to na pewno nie on.

-Chodź zawiozę cię do szpitala, jeśli oczywiście chcesz- powiedział patrząc na mnie z współczuciem.

-Gdzie jest Tomek? Muszę się z nim zobaczyć, on mnie nie okłamie.- zaczęły trząść mi się ręce.

-Proszę cię Ada, Tomek dołączy do nas w szpitalu, chodź.

Łzy spływały po moich policzkach. Byłam roztrzęsiona, to wszystko było jak sen. Siedziałam w samochodzie wpatrując się pusto w szybę. Kompletnie nie byłam przygotowana na tą sytuację. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogę odwiedzić Łukasza w szpitalu, gdy nie ma kontuzji.

- Chodź jesteśmy na miejscu - z zamyślenia wyrwał mnie głos Wojtka.

Wyszliśmy z samochodu, podążałam za mężczyzną do wejścia. Czułam się strasznie, byłam wykończona po moim wczorajszym pomyśle i do tego jeszcze miałam ogromne poczucie winy.

- Ari... - Tomek, gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł i zamknął mnie w szczelnym uścisku. - Boże tak się o Ciebie martwiłem. Nie rób tak nigdy więcej, proszę cię.

-Powiedz mi, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że jak wstanę jutro to będzie tylko koszmar, o którym szybko zapomnę.

Odsunęłam się od niego lekko patrząc na niego błagalnie. Chłopak miał podbite oko i rozciętą wargę. Nie wyglądał najlepiej i szczerze mówiąc, zastanawiałam się co jeszcze mnie mnie dzisiaj zaskoczy.

- Co ci się stało?- zapytałam, lekko dotykając rany na wardze blondyna.

- To nic takiego Słońce. Lepiej mi powiedz jak się czujesz?

- Powiedz mi co z z Łukaszem?- na jego twarzy malował się smutek i zawód.

- Emm... Nie jest z nim najlepiej. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć od Kuby ma połamane żebra i rękę. Jest cały mocno poobijany, ale najgorszą rzeczą jest, to że ma pękniętą czaszkę w jednym miejscu.

Zrobiło mi się słabo jak to usłyszałam.

- Chce go zobaczyć...- wyszeptałam, czułam się właśnie jakby tona kamieni na mnie spadła.

- No dobrze, chodź.

Chłopak zaprowadził mnie pod sale Piszczka. Poprosiłam go, aby zostawił mnie samą na jakiś czas. Gdy weszłam do pokoju doznałam szoku.

Happy←Łukasz Piszczek→( W Trakcie Poprawek ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz