– To przybliżysz go koledze.

Nie czekał na moją odpowiedź, tylko ruszył na dalszy przegląd wojska, a ja skrzywiłam się lekko. Dlaczego ja? Niech sobie sam przeczyta!

Sensei pozostałym dziewczynom kazał pozwiązywać włosy, a jednego chłopaka upomniał, że krzywo stoi. Poza tym był względnie zadowolony z naszego stanu. W końcu zakończył oględziny, stanął przed nami i powiódł po nas wzrokiem.

– Jak mówiłem... zaczniemy od ćwiczeń wzmacniających – zaczął. – Podejrzewam, że po wakacjach forma większości z was leży, więc musimy zacząć na nowo pobudzać uśpione w was mięśnie. Pamiętajcie jednak, że jeśli sami nie będziecie ćwiczyć poza zajęciami, to nie ma co liczyć na cud. Jak liczycie na coś podobnego, to do kościoła, nie do mnie.

Chwilę milczał, jakby oczekiwał, że ktoś faktycznie zaraz pobiegnie się modlić, w końcu jednak odchrząknął.

– Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie i nie będę się musiał wstydzić na Szkolnych Mistrzostwach – mówił dalej. – Nie będę już przedłużał. Bierzmy się do roboty!

I tak rozpoczął się pierwszy trening. Mistrz przyniósł szeregi hantli, lin, prętów i innych niezdefiniowanych przedmiotów, które musieliśmy wykorzystywać przez całe zajęcia. Wszystkie, dosłownie wszystkie mięśnie mnie bolały. Pot lał się ciurkiem, a oddech wydobywał się jak z zardzewiałej maszyny parowej. Dosłownie umierałam. Chyba faktycznie moje mięśnie trwały w fazie uśpienia, a przebudzenie ich okazało się bolesnym zabiegiem.

Ale gdy moje ciało padało ze zmęczenia, przynajmniej głowa miała czas odpocząć.

Na tych zajęciach nikt z nikim nie walczył, a Lilka mimo że obiecała się ze mną zmierzyć, była tym razem bardziej zaabsorbowana Wiktorem niż chęcią potyczki. Wiktor w końcowym rozrachunku również trafił do Prawych. Nie zdziwiłam się specjalnie, w końcu cała ta jego siła nie była przypadkowa. Nie rozmawialiśmy jednak już w trakcie zajęć... wręcz przeciwnie, starałam się unikać miejsc, w których on przebywał. Byłam zła, złością dziecka, któremu odebrano ulubioną zabawkę. Bo tak właśnie się czułam! Wiktor wtargnął na mój teren, a mi to nie pasowało. Musiałam się jednak z tym pogodzić i w głębi duszy wiedziałam, że właściwie nie był to zły pomysł, bo faktycznie dał nam pretekst do rozmów.

Po treningu byłam tak spocona, że marzyłam tylko o prysznicu, którego nie mogłam wziąć tutaj z przyczyn oczywistych. Dlatego nie poszłam się przebrać, tylko zwinęłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę internatu.

Chłód wieczoru przyjemnie studził moje rozgrzane ciało, ale wszechobecna mgła już wcale nie była taka przyjemna. Moje przepocone ubrania jeszcze bardziej się do mnie przykleiły.

Dziś nie padało, ale ziemia wciąż była wilgotna po wczorajszych deszczach i nad boiskami zaczęła unosić się mgła. Zaczynałam przywykać do to tych widoków. Zapalone na ścieżce lampki rzucały wąskie strugi światła na kamienisty chodnik. Kilka leniwych ciem pociągnęło w stronę światła i teraz odprawiało swój rytualny wieczorny taniec.

– Hej! Poczekaj!

No oczywiście... polazł za mną.

– Takie nadmierne zainteresowanie moją osobą, może wydać się dziwne... – burknęłam, gdy do mnie dołączył.

– Nikogo tu nie ma.

Rozejrzałam się. Faktycznie. Nikt oprócz nas jeszcze nie wyszedł ze szkoły, a boiska również świeciły pustkami. Wiktor szedł wciskając dłonie w kieszenie i rozglądając się na boki, jakby zupełnie przed chwilą nie wybiegł za mną, ale podążał własną drogą.

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now