Spojrzałam na Olka z nadzieją, bo to on miał do tego talent.

– Odpada – zaprzeczył. – Hasło stanowią jej linie papilarne... Chyba, że coś wyniosłaś z jej gabinetu?

Przypomniałam sobie minimalistyczną ilość sprzętów w jej gabinecie i to, że nawet nie tknęła papieru, który jej podsunęłam i pokręciłam przecząco głową. Ciężko byłoby to zrobić.

– Nie i nie da rady nic stamtąd wynieść – powiedziałam.

Olek pokiwał głową, a Wiktor (łaskawie) znów na mnie spojrzał.

– Jeśli faktycznie jest w to zamieszana, to biorąc coś z jej gabinetu, wpakowałabyś się w jeszcze większe gówno – powiedział.

– Dzięki za uświadomienie – burknęłam.

– Wiem, co możemy zrobić... – zaczął Olek, a ja i Wiktor spojrzeliśmy na niego z zainteresowaniem.

– Sami możemy założyć monitoring i umieścić go w twoim wizjerze. A gdy szantażysta przyjdzie następnym razem, to wszystko zostanie uwiecznione.

Uśmiechnęłam się.

– Genialne!

– Gorzej jak ten ktoś już nic nie zostawi – wtrącił Wiktor – albo zacznie podrzucać koperty gdzie indziej.

– Dobra, dobra – przerwałam jego pesymizm. – Jeśli już nic nie zostawi, to problem z głowy, a jeśli zacznie podrzucać je w inne miejsca, to wtedy będziemy się zastanawiać. Póki co i tak nie ma lepszych pomysłów, a ten pomysł jest dobry.

Olek kazał mi przyjść za dwie godziny, gdy wszystko przygotuje. Mam po prostu odkręcić to małe szkiełko w drzwiach i wstawić za nie nowo zmontowany mechanizm. Nic trudnego. Nagrania będą kierowane prosto na mój komputer, ale dostęp do nich będą mieli też oni. Na tym miała polegać nasza współpraca. Na wymianie informacji.

Gdy wróciłam do pokoju, to okazało się, że kolejna koperta już na mnie czeka. Tym razem w środku było: „Nie powinno cię tu być, Inshi". Przegapiliśmy okazję na poznanie tożsamości prześladowcy. Szkoda. Jednak jednocześnie świadczyło to o tym, że nie zmienił metody zastraszania i prawdopodobnie kolejna koperta również zostanie dostarczona w ten sam sposób.

Zrobiliśmy więc tak, jak planowaliśmy. Tego dnia kładłam się już spać spokojniejsza, byłam pewna, że gdyby wydarzyło się coś niepokojącego, będę mogła to sprawdzić. Pozostało więc czekać.

Rano obudziłam się wcześnie, od razu sprawdzając czy pod drzwiami nie ma nowego listu. Nie było. Coś jednak mówiło mi, że jeszcze dziś przyjdzie, a wtedy poznam jego tożsamość.

Na zajęciach siedziałam podenerwowana. Czujna. Uważnie obserwując otoczenie. Nic jednak nie wzbudziło moich podejrzeń. Ktoś albo był tu świetnym aktorem, albo to ktoś spoza klasy.

Amanda wydawała się jeszcze bardziej zmartwiona moim stanem i upierała się, żebym poszła z nią do lekarza. Tłumaczyłam jej najspokojniej jak potrafiłam, że mam taką zmienną naturę i żaden lekarz mi nie pomoże.

Z Olkiem i Wiktorem ustaliliśmy, że nasza współpraca musi pozostać tajemnicą. Zwyczajnie udawaliśmy, że nie mamy ze sobą żadnych wspólnych tematów. Jedyne rozmowy jakie mogliśmy ze sobą prowadzić, to te przez maile i komunikatory. Ale nie za dużo, bo do takich wiadomości można się włamać, nawet po zabezpieczeniach Olka. Nic więcej nie było dozwolone, by nie naprowadzić szantażysty na trop kolejnego Inshi.

Po zajęciach pobiegłam do internatu, jakby mnie sam diabeł gonił. Przeżyłam jednak rozczarowanie, bo żadnej wiadomości nie było. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to przecież oczywiste. Jeśli listy podkłada ktoś z uczniów, to nie miał na to dość czasu. W końcu zajęcia dopiero się skończyły.

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now