19. "Today I wanna turn your skies from gray to blue''

26 3 3
                                    


Rydel

27 listopada, Los Angeles

Szpital psychiatryczny

Ciężko jest po prostu wstać z łóżka. Wiem o tym dobrze. Możesz leżeć w nim przez godzinę, dwie czy trzy nie myśląc o niczym, jedynie martwiąc się o dni, które nastąpią. Co trzymają w zanadrzu.

Nie wiesz, czy będziesz sobie w stanie z tym poradzić.

Czy byłam w stanie poradzić sobie z nim?

Księżniczko, księżniczko, księżniczko. Jesteś tylko szmatą.

W momentach takich, jak tamten, uświadamiam sobie jak podli są ludzie. Do czego są w stanie się posunąć, żeby sprawić sobie przyjemność i zaspokoić swoje chore żądze. Robią, co trzeba, żeby dostać się do celu, raniąc innych i siebie, ale to ich nie boli, bo myślą, że cel jest tego wart. Wychodzą na plus, gdy rzeczywiście ich staranie okazują się być niedaremne. Ale gdy na końcu ścieżki czeka na nich nic poza wielkim nic, co wtedy? Czy żałują zbitych po drodze pionków? Czy są w stanie wszystko naprawić? Najprawdopodobniej nie. Nie potrafią pomóc nawet sobie.

Patrzą na swoje dłonie, oglądam je z każdej strony. Nie wiem, jak się uratować. Cienka, wręcz papirusowa skóra wygląda jednocześnie strasznie, ale i pięknie. Czy to jest mój puchar, moja nagroda, czy dobitna przegrana? Przeszłam kawał drogi i nadal nie wiem, czy jestem na jej końcu, czy może gdzieś w środku.

Wzdycham cicho, próbując wyłapać jakąkolwiek z goniących myśli. Uderzam pięścią w wygłuszoną miękką skórą ścianę izolatki.

Co nim kierowało? Czy naprawdę chcę wiedzieć? Może lepiej, gdy niektóre rzeczy pozostaną niewypowiedziane, niewyjaśnione.

Stukam w podłogę. Cisza. Nie ma nawet echa.

Cisza jest dobra. Cisza nie kłamie. Cisza nie zwodzi.

Tak naprawdę nie zamierzaliśmy mu tego powiedzieć. W każdym razie oni nie chcieli. Ale gdy tylko widzę, jak wchodzi do pokoju, uznałam, że byłoby wręcz zdradą nie zrelacjonować mu ostatnich wydarzeń.

Niemal na skrzydłach podbiegam do niego, wtulam się w jego szczuplejsze niż kiedyś ciało i chowam nos pod kaptur bluzy.

Nie muszę nawet mówić słowa, bo już słyszę idących za mną braci.

- Ell... - Ross chrząka, a oczyma wyobraźni widzę, jak patrzy na Rikera i Rocky'ego.

Nie jestem już odważna tak, jak kiedyś. Jestem zepsuta.

Rozpadam się, części mnie lądują na nim. Opowiadam przez łzy, zapewne ciężko mnie zrozumieć. Ale on tuli mnie do siebie mocno, a ja czuję się stabilnie, on trzyma wszystkie części mnie, dzięki jego ramionom nie upadam.

Nie pamiętam już, jak to jest tulić się do niego dla zabawy, jak to jest czuć jego trzęsącą się klatkę piersiową pod wpływem śmiechu, jak to jest słuchać jego rozbawionego wiecznie głosu. Nie pamiętam już, jak to jest przytulić się do niego ciałem, a nie kośćmi.

Trzymam jego dłoń. Dotyk pozwala mi udowodnić sobie, że wciąż żyję.

Uratowano mnie. Mam nadzieję, że nikt nie oczekuje ode mnie, że powiem za to "dziękuję".

Bo to nigdy nie nastąpi.


Ellington

Look at us nowKde žijí příběhy. Začni objevovat