16. "Baby, I swear, I'm not going anywhere.''

28 0 0
                                    


Ellington

15 listopada, Los Angeles

Park

Kiedy ktoś cię bardzo kocha, wszystko inne przestaje mieć sens. Życie jest drogą, drogą bez końca. Nawet po śmierci wciąż nią idziemy, tylko tego nie czujemy.

Idziemy, choć nie chcemy.

Idziemy, choć teoretycznie nie możemy.

Miłość jest specyficzną częścią naszej drogi. Czasem jest drogowskazem, czasem wybojem czy pęknięciem asfaltu, po którym stąpamy. Może być pozornie ślepym zaułkiem albo ostrym zakrętem, tudzież nawigacją, która nam pomoże lub zmyli. Wszystkim.

Ale miłość nigdy nie jest końcem. Jest wiecznie trwającym początkiem i nawet, gdy wydaje nam się, że widzimy tą ostatnią prostą, myślimy, że to już finisz, miłość pojawia się znowu, ale pod inną postacią.

Odpychamy ją. Nie chcemy jej, nie chcemy kolejnych problemów, chcemy to skończyć. Miłość to emocje, kłopoty, nieprzespane noce, zapisane kartki pamiętnika, poharatane ławki w parkach, zakazane pocałunki, walki o dziecko w sądzie, gorące noce, splecione dłonie, pieniądze, nerwy, łzy, zgniecione chusteczki, niewysłane listy... Miłość to zło i dobro. Życie i śmierć. Prawda i fałsz. Początek i... Początek.

Po prostu.

Skręcamy w wąską uliczkę między dwoma garażami i wchodzimy na boczną dróżkę miejskiego parku. Często chodzę tym przejściem. Mało ludzi je zna, może tylko mi się tak wydaje. Samo w sobie jest skrótem, ale ja i tak zawsze wybieram okrężną drogę, żeby móc dłużej pomyśleć.

I coś mi się wydaje, że Laura też potrzebuje dzisiaj chwili dla siebie i swoich myśli.

Pamiętam dzień, kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz po castingach do ''Austin&Ally''.

Tak właściwie, to był przypadek. Ross zaprosił nas do studia, żebyśmy spotkali całą ekipę, był tym strasznie podekscytowany. Szybko się zgrali, a poznanie się na swoich charakterach nie zajęło im dużo czasu. Więc przystaliśmy na jego propozycję, kiedy zaprosił nas na dzień wolny w nagrywaniu.

Akurat wychodziłem do łazienki, Calum zdążył nas wszystkich do siebie przekonać już po pięciu minutach rozmowy. Czekaliśmy tylko na Raini i Laurę. Nigdy nie byłem dobry w orientacji w terenie, tym samym potrafiłem zgubić się nawet w prostym korytarzu. Chyba trzeci raz przechodziłem go całego na długość, szukając upragnionych drzwi z narysowanym facetem na obrazku. Stary, gdzie jesteś? Pobite gary, już dawno wygrałeś w chowanego.

I wtedy zostałem z impetem uderzony wielką miotłą.

Laura była przerażona, przepraszała mnie wielokrotnie, choć to był tylko przypadek, bo zwyczajnie przestraszyła się i odruchowo grzmotnęła mnie mopem. Nie miałem jej tego za złe, nie szukajcie sarkazmu.

Gdy dowiedziała się, że to między innymi ze mną miała się spotkać, cała sytuacja zaczęła ją śmieszyć, mnie bawiła już od początku. Podaliśmy sobie dłonie i wspólnie ruszyliśmy do pokoju dziennego.

Wszyscy zakochali się w zarażającym uśmiechu Lau od samego początku.

I tak naprawdę, patrząc teraz po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, wciąż nie mogę przeboleć faktu, że jej pozytywne nastawienie tak po prostu zniknęło. To nie było szybkie, nagłe. Zmiany były widoczne już od kilku miesięcy. Od kilku miesięcy coś się zmieniło, pomimo że tego nie zauważaliśmy. Rydel i jej ''drobne'' przestoje z posiłkami. Ross i opryskliwość. Laura i milczenie. Riker i papierosy. Rocky i coraz mniej śmieszne żarty. Wszystko było ich przeciwieństwami, nie pasowało do siebie. Ale nikt nie powiedział nic głośno.

Look at us nowWhere stories live. Discover now