Rozdział Dwudziesty Piąty

34.7K 1.9K 113
                                    

Wybiła czwarta nad ranem, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. Było mi strasznie niewygodnie. Chciałam po prostu wrócić do domu, położyć się we własnym łóżku, w swoim pokoju. W prawdziwym pokoju, a nie tej dziwnej jego imitacji. Westchnęłam z irytacji przekręcając się chyba po raz setny.

Jakiś czas po powrocie do magazynu okazało się, że Willowi został dosypany do piwa silny narkotyk. Mało tego, nie tylko jemu, ale również Sooki, a Li załapała się na małą dawkę przez łyk piwa z jej szklanki. Oczywiście uważałam, że Sooki potrafiła być suką i bez wspomagaczy, ale zważywszy na okoliczności akurat tę uwagę sobie darowałam.

Szczerze mówiąc czułam się już tym wszystkim naprawdę zmęczona. Ciągle coś było nie tak. Nie zazdrościłam im takiego życia ani trochę. Zwykłe wyjście okazało się klęską. Will nas ostrzegał, ale nikt go nie słuchał. Ja mogłam tego nie zrobić, nie znałam ich świata, ale dlaczego cała reszta miała go gdzieś?

W ciszy rozległo się pukanie do drzwi i nie czekając na moje pozwolenie ktoś wszedł do środka.

- Rose, śpisz? Chodź, coś ci pokaże. – Szepnęła cicho Ela, więc usiadłam. O co mogło znów chodzi? Zsunęłam się z łóżka i bez słowa ruszyłam za dziewczyną. Na korytarzu było zimno, jak cholera, a skarpety na stopach w ogóle nie chroniły mnie przed zimnem. Żałowałam, że nie wsunęłam na stopy butów.

Skręciłyśmy w prawo i idąc na sam koniec wąskiego korytarza, ponownie zakręciliśmy w prawą stronę, aby wspiąć się w górę po krętych schodach. Przed oczami ukazał mi się kolejny korytarz rozchodzący się w obie strony, ale my tym razem udałyśmy się w lewo. Piętro było oświetlone przytłumionym żółtawym światłem, miało pomalowane na biało ściany i czerwony dywan.

Czułam się prawie, jakbym szła na audiencje do królowej.
Mijając po drodze różne pary zamkniętych drzwi, Ela wybrała te na samym końcu.

Obejrzałam się za siebie ciekawa czy każde z nich zamknięte było na klucz. Co mogło się w nich znajdować? Po co było im tyle pomieszczeń?
Zaraz jednak moje pytania uleciały w kosmos, ponieważ Ela otworzyła te przed którymi stałyśmy i zamarłam autentycznie zaszokowana.

Pomieszczenie przede mną wypełnione było co najmniej dwudziestką małych monitorów wyświetlających różne części miasta. Przy jednym z nich siedział John, a obraz na nim cofał się w zawrotnym tempie. Nie czekając na moją reakcję Ela podeszła bliżej chłopaka, a ja ruszyłam za nią ostrożnie przekraczając próg.

- Kim wy do cholery jesteście? – Wyrwało mi się, a oni, jak na komendę spojrzeli po sobie, po czym chłopak kiwnął głową, jakby zgadzając się na nieme pytanie dziewczyny.

- Powiedz jej, najwyżej Will nas zamorduje. Ma prawo wiedzieć.

Ela westchnęła, ale mimo wszystko spojrzała w moją stronę.

- Teraz? Teraz jesteśmy nikim. – Zaczęła ze smutkiem. – Kiedyś, lata temu państwo posiadało tajną organizację do spraw bezpieczeństwa i terroru. Wyszkolonych ludzi w każdej dziedzinie. Uczonych od małego samoobrony, strzelania, logicznego myślenia. Nie byliśmy żadnym CSI czy FBI, tylko całkiem tajną organizacją, o której wiedzieli tylko nieliczni. I przez lata było dobrze. To naprawdę działało. Robiliśmy to co do nas należało, a rząd płacił nam i naszym rodzinom. Nikt niczego nie kwestionował.

Zrobiła pauzę, a ja starałam się jakoś to sobie poukładać w głowie. Czułam, jak moje serce wali, a żołądek niebezpiecznie bulgocze, ale mimo wszystko czekałam na ciąg dalszy. Chciałam wiedzieć. Bałam się tego wszystkiego, ale niewiedza mogła mi tylko zaszkodzić. Skoro już i tak w tym tkwiłam, lepiej było wiedzieć czego powinnam unikać.

Naucz Mnie Dotyku ✔ - Premiera 18 października Where stories live. Discover now