Rozdział Drugi

56.8K 2.5K 802
                                    

Po południu wciąż miałam dobry humor, zupełnie, jakbym upoiła się jakimś tanim winem. Przynajmniej według mnie tak właśnie mógł czuć się człowiek pod wpływem alkoholu. Wydarzenia poranka wciąż nie bladły, ciągle zakradały się do mojego umysłu, ale jakoś nadal nie potrafiłam należycie się przestraszyć. Dobra, skoczyłam na gościa z bronią, ale przecież nic więcej mnie z tą sprawą nie łączyło. Nie mógł mnie znaleźć. Musiałam tylko odrobinę zmienić drogę do szkoły. To zdecydowanie świadczyło o tym, że wciąż byłam w szoku. Ewentualnie moja głupota i naiwność nie znały granic. Jak zwał tak zwał. Cieszyło mnie, że już nie trzęsły mi się dłonie i zamierzałam skupiać się tylko i wyłącznie na dojściu do siebie. Nigdy więcej broni, apodyktycznych przystojnych facetów i uciekania po krzakach. Taki właśnie miałam cel na najbliższą przyszłość.

Wchodząc do pokoju zerknęłam na wyświetlacz leżącego na łóżku telefonu. Miałam dwa nieodebrane połączenia od Maxa. Mojego chłopaka. Byliśmy ze sobą dopiero, albo już dwa tygodnie, a ja wciąż miałam kłopot z uwierzeniem, że w całym tym moim dziwactwie znalazł się ktoś, kto chciał być ze mną i czekać, aż będę gotowa na więcej.

Zamknęłam oczy i przez chwilę rozmyślałam o tym, jak na samym początku o mnie zabiegał, jak nigdy nie dotykał mnie w brew mojej woli. Był po prostu taki wyrozumiały. Wcześniej nie zauważałam go, a potem zaczął za mną chodzić i robił to naprawdę całymi tygodniami, aż wreszcie mu uległam. Wciąż jednak jeszcze nie byłam pewna, jak to wszystko rozegrać. Wiedziałam, że nie pozwolę mu się w najbliższym czasie dotknąć, a on w końcu zażąda wyjaśnień. Nie ufałam mu na tyle, na ile powinnam (za co było mi okropnie wstyd, bo w końcu był moim chłopakiem) więc, żeby nie kusić losu ograniczałam nasze spotkania do większego grona. Sam na sam, jak na razie nie wchodziło w grę, ale kto wie? Miałam ogromną nadzieję, że w przyszłości to się zmieni.

Znałam go ze szkoły i byłam pewna, że gdyby nie to, nigdy nie zgodziłabym się być jego dziewczyną. Moja nieufność posuwała się do tego stopnia, że nawet kiedy odwiedził mnie ten jeden jedyny raz, zostawiłam otwarte drzwi po to, aby moja mama mogła wszystko widzieć i w razie czego zareagować. Zdawałam sobie sprawę, że odcinałam mu tym samym dostęp do siebie, chociaż nigdy nie próbował mnie na nic naciskać i powinnam być dla niego lepsza. Niestety taka już byłam. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że pracowałam nad sobą!

Dla tych którzy zastanawiają się, jak w takim razie wyglądał nasz związek miałam rewelacyjną wiadomość. Dawałam mu się już pocałować! No nie mam tu na myśli tych namiętnych pocałunków pomieszanych z macaniem, o których czytam w książkach, ale w szkole (w końcu otaczało nas tam tyle ludzi, że mogłam pozwolić sobie na to bez obawy, że posunie się dalej) codziennie witaliśmy się pocałunkiem. I wiecie co? Uwielbiałam jego wargi! Te ich delikatne muśnięcia na moim policzku... Nie ważne, że nigdy nie próbowałam innych. Czułam, że to właśnie jego usta są tymi, które będą śniły mi się do końca życia.

Otworzyłam oczy i moje spojrzenie napotkało wzrok dziewczyny z lustra. Była blondynką, a jej długie do połowy pleców włosy związane były w gruby warkocz. Tu i ówdzie niesforne kosmyki wymykały się z czarnej gumki. Miała niebieskie oczy, długie naturalnie rzęsy, których mogła pozazdrościć niejedna dziewczyna, pełne malinowe usta. I nie, z pewnością nie była anemicznie blada, jednak i do opalonych osób również nie należała. Jej chudy policzek zdobiło czerwone zadrapanie. Pamiątka po porannych skokach przez krzaki.

Westchnęła, w tym samym czasie co ja. Była beznadziejna. Zupełnie nijaka.

Odwróciłam wzrok od lustra i podskoczyłam zaskoczona, kiedy telefon zadzwonił po raz kolejny. Złapałam się za serce, ostatnio ciągle mi się to zdarzało.

Naucz Mnie Dotyku ✔ - Premiera 18 października Where stories live. Discover now