VII

2K 168 124
                                    

   Liam nerwowo wbił w kawałek mięsa widelec, a następnie szybko przeżuł pokarm. Był zdenerwowany, nie próbował tego ukryć, nie przy Harrym, on wszystko rozumiał. Chociaż on był dla niego wsparciem, Liam naprawdę cieszył się, że go miał. Zerknął nerwowo na Harry'ego, który bawił się jedzeniem, patrzył na ziemniaki, jakby były niejadalnymi kamieniami (a nie były, Liam mógł potwierdzić, że były bardzo dobre). Liam westchnął dość głośno, wziął łyka zimnej wody niegazowanej, by choć troszkę ugasić ogień, rozprzestrzeniający się w całym jego ciele.

   Poczuł się lepiej, otarł pot z czoła i jeszcze chwilę zastanowił nad tym, co mógłby dla niego wymyślić Louis. Liam, po całym dniu pracy jako pomagier, nie był specjalnie zmęczony, chętnie by sobie jeszcze popracował, ale mógł jeszcze odpocząć. Miał tylko nadzieję, że Louis nie będzie miał dla niego zadania w stylu: „Od teraz będziesz sprzedawał narkotyki, bo tak. Do niezobaczenia, Liamku".

    – Liam? – Jego niezbyt ciekawe rozmyślenia przerwał zachrypnięty głos Harry'ego.

   Liam szybko się otrząsnął, spojrzał na Harry'ego i skupił na nim całą swoją uwagę.

    – Tak? – Wysłał mu pokrzepiający uśmiech, by w jakiś sposób zapewnić go, że wszystko jest dobrze.

   Harry docenił ten gest, a nawet odwzajemnił go na tyle, by w jego policzkach ukazały się dołeczki. Liam był z siebie w jakiś sposób dumny, że to on dawał Harry'emu tyle radości, że ten tak szeroko się uśmiechał.

    – Mógłbyś jutro przyjechać po mnie jakieś pół godziny wcześniej? – spytał nieśmiało. – Muszę rano posprzątać...

   Liam pokiwał głową, to było oczywiste, że zgodzi przyjechać po Harry'ego trochę wcześniej. Zaczął traktować Harry'ego jak swojego przyjaciela, a dla przyjaciół robi się takie rzeczy, więc sądził, że dobrze postąpił. Widząc uśmiech na twarzy Harry'ego, cieszył się, bardzo się cieszył, a było to uczucie niezwykłe i niezastąpione dla niego. Lubił dawać dobrym ludziom radość, tak po prostu sądził, że na to zasługują.

   Liam chciał jeszcze porozmawiać z Harrym, ale jednocześnie pragnął, by Louis w końcu przyszedł po niego i zaprowadził go do nowej pracy. Louis mówił, że przyjdzie po niego w porze obiadowej, Liam miał nadzieję, że Louis nie spóźniał się zbyt często, chociaż sam w to wątpił. Louis to była osoba ignorująca zasady moralności, dlatego pewnie się spóźni, tak powtarzał sobie Liam.

    – Liamku. – Wzdrygnął się na dźwięk głosu Louisa. Kto by się spodziewał. – Czas ruszyć na przygodę! – Louis udawał entuzjazm tylko przez chwilę, dopóki Liam nie odwrócił się w jego kierunku.

   Payne przez chwilę wpatrywał się w Louisa z zaskoczeniem, nie spodziewał się, że Louis przyjdzie praktycznie na czas. Kiedy wreszcie dotarło do niego to, co Louis powiedział, wstał z krzesła i uśmiechnął się pocieszająco w stronę Harry'ego. Narzucił na swoje ramiona kurtkę i, odwróciwszy się tyłem do Harry'ego, zagryzł swoją dolną wargę. Zrobił krok ku Louisowi, przy okazji chowając dłoń do przedniej kieszeni spodni. Liam wykonał kolejne kroki, a Louis powoli obrócił się i zdążył zacząć wychodzić z pomieszczenia.

    – Czekaj! – Krzyk Harry'ego sprawił, że obydwoje mężczyzn się odwróciło. – Nie mam jak wrócić do domu... – dodał już nieco ciszej.

   Liam kolejny raz zagryzł wargę, nie przemyślał tego, zapomniał o Harrym. Był na siebie zły, zapomniał o swoim przyjacielu, a Liam nie lubił zapominać, przecież o swoich przyjaciołach zawsze pamiętał. Przez jego przejęcie się tym niedociągnięciem, Louis zdążył podejść do Harry'ego pierwszy, popychając przy okazji Liama, i wyciągnąć ku Harry'emu dłoń.

Dangerous Game |ZiamWhere stories live. Discover now