I

3.1K 215 74
                                    

   Nierówny oddech mężczyzny sprawił, że Liam musiał się zatrzymać i usiąść na ławce, by odpocząć. Wiedział, że biegał za szybko, zmieniał tempo zbyt często oraz wstrzymywał powietrze za długo. On po prostu był za bardzo podekscytowany faktem, że za trzy godziny będzie wyjeżdżał z Liverpoolu, swojego rodzinnego miasta, do Londynu. Chciałby pojechać tam wcześniej, ale nie był ani spakowany, ani do końca zorientowany, gdzie dokładnie w Londynie ma się udać. Można by rzec, że był troszkę zagubiony.

   Wziął łyka zimnej, mineralnej wody i chwilę obracał butelkę w dłoniach. Pozwalało mu to się uspokoić na tyle, by mógł biec dalej. Przymknął oczy i, oparłszy się o oparcie ławki, westchnął głęboko. Jako że był już dwudziesty ósmy maja, słońce grzało jego umięśnione ramiona nawet o siódmej rano. Liam cieszył się, że taka piękna pogoda będzie towarzyszyć mu podczas opuszczania miasta. Uśmiechnął się leciutko, gdy słońce oświetliło jego lewy policzek. Przyjemne ciepło rozniosło się w tym miejscu i dało siły do działania. Payne wstał, otarłszy wcześniej oczy i ruszył przed siebie.

   Cieszył się, że każdego dnia miał możliwość biegania po pustym parku. Właśnie w nim dokonał wielu decyzji, które później okazały się wychodzić mu na dobre. Lubił przebywać w samotności, wtedy potrafił się skupić, ale nigdy nie narzekał na obecność drugiej osoby. Brakowało mu czasem przyjaciela, z którym mógłby się pośmiać, ale z jego poczuciem humoru byłoby o to ciężko. To nie tak, że był zgryźliwym smutasem, on po prostu wielu żartów nie rozumiał. Chociaż wydaje się to naprawdę głupie, Liam czasem nie potrafił określić, czy coś było żartem, czy może głupio brzmiącą prawdą. To było dość uciążliwe dla takiej osoby jak on, ale nauczył się z tym żyć.

   Lubił się uśmiechać. Tak po prostu. Liamowi brakowało powodów do uśmiechów, ale i tak lubił, gdy jego kąciki ust wędrowały ku górze bez wyraźnych powodów. Często wspominał rozmowy swoje z Alexem i to właśnie wtedy uśmiechał się najszerzej i najprawdziwiej. Brakowało mu takiego przyjaciela jak Alex. To dzięki niemu Liam nauczył się, jak nie być łamagą. Tak, taka prawda. Liam był niedorajdą, choć inteligentną, nadal niedorajdą. Po wypadku otrząsnął się i zmienił tak bardzo, że czasem sam siebie nie poznawał. Jednak cieszył się ze zmiany charakteru i zachowania. Dzięki tej zmianie odnalazł cel i dążył do niego każdego dnia. Dziękował przyjacielowi co kilka dni poprzez wznoszenie oczy ku niebu i ciche mamrotanie podziękowań. To wystarczyło.

   Postanowił wrócić do domu i wziąć dłuższy, gorący prysznic. Chciał się jakoś zrelaksować, poza tym miał fioła na punkcie higieny osobistej, więc gdy tylko przekroczył próg małego domku, skierował się w stronę łazienki. Szedł przez wąski korytarz, który był praktycznie pusty; tylko obrazy martwej natury zdobiły ciemnobrązowe ściany. Liam uwielbiał stonowane kolory, napawały go spokojem, którego zawsze mogło być więcej. Uwielbiał czuć bezpieczeństwo i ochronę, choć nie gardził nutką niebezpieczeństwa. Właśnie przez to małe uwielbienie postanowił zostać tajnym agentem. By móc czuć adrenalinę. By mieć co opowiadać w przyszłości. By żyć. Kochał zwalczać zło i walczyć z niesprawiedliwością. Każdego dnia chciał rozpracować jak najwięcej ludzi, którzy w jego mniemaniu byli źli i okrutni, zaburzali wszechświat. Ten zawód był idealny dla osób takich jak Liam.

   Wszedł do dość skromnie urządzonej łazienki i szybko zdjął z siebie górną część garderoby. Koszulkę odstawił na kosz na pranie, który stał tuż obok pralki. W lewym kącie pomieszczenia znajdowała się kabina prysznicowa, do której Liam zmierzał. Zdjął szybko z siebie dresy oraz bokserki wraz ze skarpetkami i wszedł do kabiny. Wiedział, że ma coraz mniej czasu na spakowanie się, a dokładniej, jakieś dwie godziny, więc chciał jak najszybciej wyczyścić swoje ciało i zacząć przygotowania do podróży. 

Dangerous Game |ZiamWhere stories live. Discover now