Rozdział 17

101 14 0
                                    

KAI POV

-Dlaczego oglądamy reklamy? - Zapytał znudzony Kris.

-Star Wars będzie lecieć, zamkniesz się? - Odezwał się Luhan, który aktualnie piłował paznokcie i bił po głowie Krisa.

-Eh, to ja może przyniosę jakieś żarcie. - Dodałem wstając i kierując się do kuchni. Przeszukałem szafki gdzie znalazłem kilka przekąsek. Właściwie to gdzie jest Dyo? Chciałem usiąść koło niego na maratonie filmów a on nawet się nie pojawił. Nie widziałem go od obiadu, jest w pokoju? Ale dlaczego siedzi sam, kiedy wszyscy są tu. Zaniosłem na stół wszystkie znalezione paczki chipsów i ciastek. Słodyczy nie ruszałem, bo Kyung by mnie zabił i poćwiartował. To jest jakaś przykrywka? Wygląda tak słodko, ale naprawdę to diabeł wcielony.

-Widział ktoś gdzieś Kyungsoo?- Zapytałem wszystkich zebranych, których najwyraźniej reklamy wciągnęły bardziej niż film, który miał zaraz lecieć.

-Co? A, tak. - Odezwał się Bakehyun. - Chyba wychodził na zewnątrz. Nie jestem pewny.

-Na dwór? Okej dzięki. - Wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się po okolicy. Sam tak wieczorem wyszedł? Nie mógł zrobić tego z kimś? Przecież chodzenie samemu nocą jest trochę niebezpieczne. Uh, Kai, zakochałeś się czy co? Po prostu wyszedł, przecież nie ma pięciu lat. Po raz ostatni się obróciłem i popatrzyłem w ciemne niebo z burzowymi chmurami, z których zaczął kropić deszcz. Z początku lekko, lecz po chwili lało jak z cebra. Wróciłem do środka i wybrałem numer Kyungsoo, po czym zadzwoniłem. Nie odbierał. Nie chcę być pesymistą, ale mam wrażenie, że coś mu się stało.

-Ale ulewa! - Krzyknął Luhan z salonu. - Kai gdzie ty chodzisz?

-Szukałem Kyungsoo, ale go nie ma. - Odezwałem się zmarnowany.

-W takim deszczu poszedł na spacer? On to ma narąbane w głowie. - Powiedział Sehun. Zignorowałem jego wypowiedź i zadzwoniłem jeszcze kilka razy. Już miałem zrezygnować kiedy nagle odebrał.

-O Kyngsoo? Gdzie ty jesteś? Wracasz już?

-KAI!!! Pomocy! Jestem- pip pip pip - Rozłączyło. Słysząc jego zapłakany głos wyleciałem niczym strzała z domu nie zamykając nawet drzwi. Za sobą słyszałem tylko pytające głosy.

-Kai! Gdzie ty idziesz, ulewa jest! - Krzyknął za mną Chanyeol. Nie interesowało mnie, że pada. Dyo coś się stało, w dupie ma teraz wszystko inne. Nie wiedziałem nawet gdzie biegnę, po prostu przed siebie jak najszybciej się da. Po krótkiej chwili już nie miałem siły, ale nie zważając na zmęczenie w nogach i ciężki oddech wciąż biegłem. Gdzie ty jesteś Kyungsoo?! Krzyczałem jego imię wciąż na nowo z wszystkich sił, które mi pozostały. Kilka sekund później z nieznanej mi strony usłyszałem stłumiony krzyk. Przystanąłem by zorientować się skąd dochodził i dostrzegłem przed wysokimi krzewami dwójkę ludzi. Instynktownie wznowiłem bieg niemal przewracając się. Kiedy byłem wystarczająco blisko mogłem się przyjrzeć dwójce mężczyzn leżących na mokrym piasku. Jednych z nich był Kyungsoo, który wił się i bił mężczyznę nad nim. Widziałem jak ściągnął mu spodnie dobierając się do bokserek. Niemal wybuchłem jak wulkan i kiedy już znalazłem się przy nich, zerwałem faceta z jego przestraszonego ciała i przywaliłem pięścią z wszystkich sił. Zawisłem nad nim obijając po twarzy. Nie mogłem się pozbyć tego obrazu z myśli. Wciąż na nowo się pojawiał. Nie panowałem nad sobą, nie mogłem przestać bić tego człowieka, jakie on ma prawo by dotykać Kyungsoo? Nikt nie ma takich praw bez jego zgody! Zaraz poczułem na sobie drżącą dłoń. Odwróciłem się wciąż trzymając niedoszłego gwałciciela za kołnierz i dostrzegłem smutne spojrzenie Dyo i pełno łez w oczach. Miałem ochotę rozpłakać się wraz z nim.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Apr 03, 2016 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

What is Love? |Zawieszone|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora