Rozdział 5

195 28 4
                                    

Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale obudziłem się rano w obcym łóżku a w moich nogach znalazłem Krisa który przytulał pustą butelkę po jakimś trunku. Mimo woli zaśmiałem się i zrobiłem zdjęcie. Co mi tam zależy upamiętnić ten widok, będę miał go czym później ''szantażować''. Wstałem z łóżka i dopiero wtedy poczułem jak ogromnego mam kaca. Zapewne wczoraj musiałem jeszcze trochę wypić, bo film mi się urwał.

-Mam nadzieję, że nie zrobiłem czegoś głupiego... - powiedziałem pod nosem.

- Bekon! - Krzyknął ktoś z nieznanego mi kierunku. Zacząłem się rozglądać, ale nikogo nie znalazłem. Miałem już wstać z łóżka, lecz nogami natrafiłem na coś miękkiego. Zbadałem obiekt stopą i zszedłem bokiem. Ku mojemu zdziwieniu na dywanie znalazłem Parka.

- A ten co tu robi... - Chciałem iść dalej, ale chwycił mnie za kostkę umożliwiając dalszą drogę.

-Help...Łazienka... - wymamrotał. Pomyślałem, że za te pierdolnięcie go drzwiami to pomogę mu jednorazowo. Pochwyciłem go w tali i zaciągnąłem z trudem do toalety. Poczekałem przed wejściem, ale za długo nie wychodził. Zapukałem i wszedłem do środka. Leżał na środku płytek i wyglądało na to, że próbował pływać żabką.

-Jezu.. Ile ty wczoraj wypiłeś...- Ponownie go podniosłem i zaniosłem do sypialni. Ułożyłem na łóżku a następnie wyszedłem w poszukiwaniu kuchni. Temu chłopakowi zdecydowanie przydałaby się herbata. O domu Krisa mogłem powiedzieć jedno, labirynt. Nie mam pojęcia ile to ma pięter, ale nigdzie nie mogłem znaleźć potrzebnego mi pomieszczenia. W końcu stwierdziłem, że zejdę niżej i wreszcie udało mi się znaleźć zaginioną kuchnię. Przygotowałem miętową herbatę i wyciągnąłem z apteczki tabletki. Chwilę mi zajęło nim znalazłem odpowiednie drzwi. Przysiadłem na końcu łóżka i uderzyłem w wierzch nakrycia.

-Chanyeol, wstań. Zrobiłem herbatę, pomoże ci.

- Nie chcę...- odpowiedział spod kołdry. Zdarłem ją siłą z jego twarzy i kazałem wypić gorący napój. W końcu się przełamał i posłuchał. Połknął również tabletkę i po czasie było widać różnicę. Przynajmniej teraz kontaktował ze światem. - Jak ja się tu znalazłem? - zapytał.

-Też chciałbym to wiedzieć. - Dodałem, po czym pochwyciłem za butelkę z wodą, która leżała na półce nocnej. Upiłem kilka łyków i odłożyłem na miejsce.

-Kurwa Krisus, co ty tu robisz? - Krzyknął Chanyeol.

-Ty tak poważnie? Dopiero teraz go zauważyłeś? - Zapytałem wzdychając. Co alkohol robi z człowiekiem. Nigdy więcej nie pije z tymi debilami.

-Mordy, chcę spać. - Wycedził Kris, po czym wrócił do przytulania butelki.

Dzień minął na ogarnianiu ludzi i chaty, w której przesiadywaliśmy. Krisa przez długi czas nie dało się ściągnąć z łóżka, ale późnym południem wreszcie wstał, oczywiście przy pomocy pięciu ludzi. Większość się już zwinęła do domów, została nasza paczka i kilka osób, które nam pomogły. Po skończeniu wszystkiego usiedliśmy w salonie i włączyliśmy telewizor. Akurat szczęśliwym trafem leciał mecz Real Madryt przeciw FC Barcelonie i większość chłopaków się ucieszyła i zaczęli obstawiać, kto wygra.

-Baekhyun, załóżmy się. - Usłyszałem nagle z ust Chanyeola.

-To znaczy? O co? - Zapytałem nie do końca pojmując.

-Hmm... Jeśli Barca wygra to masz zrobić 3 rzeczy, jakie sobie zażyczę. - Odpowiedział z uśmieszkiem psychola na twarzy.

-No okej a jak Real Madryt to masz rzucić palenie.- Przypomniałem sobie jak Tao narzekał na swojego współlokatora, który mu kopci w pokoju każdego dnia. Sądziłem, że to najlepszy wybór.

What is Love? |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz