Rozdział 3

185 27 0
                                    


Dzień niespodziewanie szybko zleciał i zanim się obejrzałem był już wieczór. Zmęczony nawijaniem Luhana, postanowiłem się udać na dach akademika i tam w ciszy odpocząć. Przysiadłem na murku i oparłem się plecami o ścianę. Niebo przybrało barwę granatu a na całym tym obrazie widniały gdzie niegdzie małe gwiazdy, które zwróciły szczególnie moją uwagę. Przeczesałem ręką po włosach i przymknąłem oczy. Jak na Seul dziś było wyjątkowo cicho, na co się uśmiechnąłem w duchu. Wstałem na murek patrząc w dół, przez co zakręciło mi się w głowie od wysokości. Zamknąłem oczy i w pewnej chwili poczułem się jakbym latał. Odchyliłem głowę do tyłu i zaczerpnąłem mocno powietrza. Ręce rozchyliłem na boki i starałem się wsłuchać w otaczające mnie dźwięki. Wreszcie mogłem odetchnąć od Luhana, od obowiązków, jakie miałem w domu a nawet od samego Kyungsoo, który często mnie w domu odwiedzał aż za często.

- Nie sądzisz, że za wcześnie na samobójstwo? - odezwał się głos za mną. Przestraszyłem się i zachwiałem, lecz nieznajomy złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. - no przecież mowie, że za młody jesteś na śmierć.- Obróciłem się i ujrzałem tego samego bruneta, który prześladował mnie na każdym kroku.

- Nie miałem wcale takich zamiarów- odparłem odpychając go lekko od siebie i zapiąłem bluzę, bo zrobiło się chłodno. Odwróciłem wzrok wpatrując się w podłogę. Chłopak stał przede mną i patrzył centralnie na mnie. Krępowałem się, nie wiem czego chciał ale głupio było się odezwać. Po kilku minutach stania bez zamienienia słowa oparł się o murek i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Nie zwracając już uwagi na mnie odpalił papierosa przy pomocy czerwonej zapalniczki i zaciągnął się mocno. - Em ja już lecę, cześć - odpowiedziałem w pośpiechu i pokierowałem się w stronę wyjścia.

-Ej, jak się nazywasz w ogóle?

- A co ty taki ciekawy? Zbędne ci te informacje. - odparłem.

-Jak cię ktoś o coś pyta to nie zbywaj go odpowiadając pytaniem na pytanie. - powiedział całkiem poważnie, że przez chwile dreszcz mnie przeszedł, możliwe, że z zimna.

- Byun Baekyun, a ty? - spytałem chodź w sumie mnie to nie interesowało. Chłopak tylko zaśmiał się pod nosem i wrócił do wykonywanej czynności czyli palenia. - Ale jak ja już cię pytam to odpowiedzieć nie możesz? -Zachowałem powagę na twarzy, lecz on zaczął się bardziej śmiać. - Jestem aż tak zabawny?

-Uwierz, że tak. - pokręcił głową i zgasił papierosa o murek następnie wyrzucając go za siebie. Podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu- Jestem Park Chanyeol. Miło poznać. - po czym wszedł z powrotem do środka. Westchnąłem i uderzyłem się w czoło.

-Ech, dziwni są ci ludzie... - po jakimś czasie sam udałem się do pokoju gdzie zastałem już śpiącego Luhana. Dziękowałem w duszy, że nie będę musiał go słuchać, po czym wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.



Za kilka dni miał się zacząć październik, co wiązało się z nudnymi wykładami. Na samą myśl o tym odechciewało mi się wszystkiego i żałowałem, że zgodziłem się na propozycje wujostwa. Zdałem sobie sprawę, że tęsknię za Kyungsoo, więc postanowiłem ze zadzwonię do niego i umówię się na spotkanie.

-Halo? - odezwał się zaspany głos po drugiej stronie telefonu.

-Kyung? Wybacz, zapomniałem, że jeszcze zwykle spisz o tej porze.

-Nic się nie stało. I tak już miałem wstawać. Dawno nie rozmawialiśmy, cieszę się, że cię słyszę.

-Ja tak samo. - odparłem zgodnie z prawdą. - A co do tego, to może masz jutro czas? Wpadłbyś do Seulu i razem pozwiedzalibyśmy stolice, bo jakoś sam chęci nie miałem do tej pory.

What is Love? |Zawieszone|Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt