Rozdział 2

226 24 0
                                    

Wakacje szybko minęły i zanim się obejrzałem stałem już przed wejściem do akademika. Zdezorientowany przedarłem się przez tłum ludzi na zewnątrz i wszedłem do środka. Jak na złość mój pokój znajdował się na najwyższym piętrze i przez wszystkie schody musiałem targać ze sobą walizkę, która z hukiem uderzała o każdy stopień. Kiedy znalazłem się na górze zacząłem się rozglądać za moim pokojem i po chwili znalazłem go na końcu korytarza. Zdenerwowany modliłem się w duchu by mój współlokator nie był jakimś mięśniakiem, który zabija wzrokiem albo jakiegoś satanisty, który będzie odprawiał w nocy czarne msze. Wziąłem głęboki oddech i wkroczyłem do pokoju bardziej pewny siebie. Na łóżku leżał blond chłopak o chudej posturze. Kiedy mnie zobaczył zerwał się natychmiastowo i chwycił mnie za rękę witając się.

-Hej! Ominę zbędne formalności i się od razu przedstawię, jestem Xi Luhan!

- Em, no cześć. Byun Baekyun. - odpowiedziałem zmieszamy. Ten blondyn miał tyle energii, że skakał jakby miał w sobie niekończący się jej zapas.

- Słuchaj, to twoje łóżko, szafa jest jedna ale się podzielimy jakoś. Dobrze, że dali nam dwie komody, ja już zająłem te po prawej. - kiwałem tylko głową słuchając jak nawijał.- idź zobacz łazienkę. Jest i wanna i prysznic.

- Okej dzięki - przerwałem mu i zacząłem się rozglądać po pokoju. Był dość przestronny naprzeciw siebie stały dwa duże łóżka a obok nich biurka wraz z lampkami. Pokój był w kolorach beżu, który idealnie pasował do brązu. Zawierał też balkon, niewielki, ale był, i dwa duże okna, które przysłaniały kremowe zasłony i firanka na środku. Opadłem zmęczony podróżą na łóżko, spoglądając w sufit. Nie wiem jak to się stało, lecz przysnąłem w trybie natychmiastowym. Z krótkiego snu wyciągnął mnie Luhan,który piszczał mi do ucha, że pora obiadowa.

-No szybko! Wstawaj! Musimy zgarnąć najlepsze jedzonko. I może miejsca braknąć, wiesz jak to bywa. - odparł śmiesznie gestykulując rękami.

- Tak, tak już. Gdzie jest ta jadalnia? - spytałem, bo nie zdążyłem się jeszcze tego dowiedzieć.

- Na 2 piętrze. Zaraz jak się schodzi to widać, nie przeoczysz tego. Ja już biegnę i zajmę nam miejsce a ty się pośpiesz. - ponaglił mnie i wyleciał z pokoju jak strzała. Z jednej strony rozpaczałem nad moim losem, ponieważ mieszkać z taką tykającą bombą było dość irytujące. Wolałem raczej kogoś spokojnego, co nie zakłócałby mi mojego własnego, osobistego spokoju, ale z drugiej strony i tak nie miałem najgorzej. Mógł mi się trafić ktoś o wiele gorszy. Także dziękuje losu za tego energicznego blondasa, który nie da mi w nocy spać, bo zasypie mi gradem nowych plotek. Zwlekłem się z łóżka i obmyłem w łazience twarz. Tak szczerze to nie byłem jakoś specjalnie głodny, ale że od kolacji dzieliło mnie dobrych kilka godzin to zmusiłem mojego nogi do małego wysiłku po czym wyszedłem z pokoju. Kiedy otwierałem drzwi ktoś z drugiej strony szedł i uderzyłem go niechcący. Zdezorientowany wyszedłem z pokoju rozglądając się kto uległ wypadkowi. Ku moim oczom ukazał się wysoki brunet, zapewne starszy ode mnie, który trzymał się za głowę. Pewnie w nią go uderzyłem.

- Przepraszam, byłem nieostrożny, nic ci nie jest ? - zapytałem w pośpiechu, bo chciałem już z tamtąd iść. Zniknąć czy zpaść się pod ziemie. Pierwszy dzień a ja już taranuje drzwiami starszych kolegów, nie no super po prostu. Chłopak przetarł po głowie jeszcze raz i pomaszerował przed siebie. -Em? Mogłeś chociaż odpowiedzieć czy nic ci nie jest... - Wydukałem pod nosem do siebie, ale chyba to dosłyszał bo zatrzymał się.

- Przeżyje, dzięki za troskę. - odparł niskim i poważnym głosem, po czym ponownie ruszył przed siebie i tyle go widziałem. Nie zastanawiając się nad tym udałem się na stołówkę gdzie z daleka odnalazłem wzrokiem blond czuprynę. Chwyciłem za tackę i nabrałem sobie po trochę różnych potraw. Dosiadłem się do Luhana, który pałaszował już 2 miskę zupy. Widząc go od razu uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Po chwili sam zająłem się jedzeniem dopóki Luhan nie zaczął znów nawijać.

-Jak na szkolne żarcie to powiem ci, że całkiem smaczne są te obiadki.

- No nie najgorsze - potwierdziłem jego słowa.

- Już mi się tu podoba, mimo, że nie lubię szkoły, nauki i tych wszystkich wykładów, które nas czekają to i tak cieszę się na samą myśl o tym. Zapewne poznam wiele nowych osób i może moją miłość i wtedy się pobierzemy i zamieszkamy w ładnym domku nad jeziorem.

-Stop, stop blondi. Zaleciałeś za daleko z tymi marzeniami.

-Ale no skąd wiesz co się nam przytrafi, może sam kogoś poznasz. Chyba, że już jesteś w związku czy coś to nie. - odparł.

-Nie, to nie dla mnie, jakoś nigdy mi się wychodziło z dziewczynami. Po prostu lepiej się czuje sam. Taka już moja natura. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Mówisz ze z dziewczynami nic? To może spróbuj z facetami? - słysząc to mało nie zadławiłem się kartoflem.

- Że co? Nie jestem gejem ani nic z tych rzeczy.

- A byłeś kiedyś z chłopakiem? - zapytał przerywając jedzenie.

-No nie...

- No to właśnie! - krzyknął entuzjastycznie i wznowił jedzenie - A propos, odkąd tu przyszedłeś jakiś brunet się na ciebie patrzy. Znasz go ? -Obróciłem się za siebie i ujrzałem tego samego chłopaka, którego walnąłem drzwiami całkiem niedawno. Rzeczywiście spoglądał na mnie dość dziwnym wzrokiem, jakby chciał mnie zabić, ale też z niewielkim zainteresowaniem. Jednak wzrok zabójcy przeważał. Aż mnie ciarki przeszły na myśl, że odda mi gdy tylko słońce zajdzie. Odwróciłem się momentalnie i zacząłem nerwowo jeść.

-Nie znam go. - odpowiedziałem szybko i na temat. Po chwili rozmowy na sali ustały i zaciekawiony rozejrzałem się w około. Ten wysoki brunet rozmawiał z jakimś jeszcze wyższym chłopakiem o jasnych włosach, który z obojętnym wzrokiem tylko potakiwał.

-Słuchajcie - odezwał się w końcu blondyn - Że to początek roku i doszły do nas nowe twarze, postanowiłem zorganizować imprezę. Oczywiście każdy ma wstęp bez wyjątków a więc widzę was jutro o 19 gotowych. - Na Sali rozbrzmiały oklaski i okrzyki reszty chłopaków, którzy byli zadowoleni z tej wiadomości.

-Słyszałeś to Baek? Mamy szansę kogoś poznać i w ogóle się zabawić! - pisnął rozweselony Luhan.

- Nie wybieram się na to. -oświadczyłem od razu.

- Co? Jak to, czemu ?!

-Nie przepadam za imprezami. Za duży tam tłok. Zresztą na pewno zaczął mnie namawiać do alkoholu a mam cholernie słabą głowę i odpadnę na samym początku.

- Ta co ty, na pewno nie. No proszę, Baek chodź, nie chce mi się samemu. Potańczymy trochę poznamy ludzi i wrócimy. Tobie to od razu jakieś czarne scenariusze w głowie. Musimy się wybrać, bo nas będą później traktować jak jakiś ponuraków, co się bawić nie umieją. Zresztą imprezę organizuje Kris, który jest znany na całej uczelni. Musimy tam być. No proszę.- westchnąłem zrezygnowany i zgodziłem się. Znowu. Ja naprawdę jestem zbyt uległy...





What is Love? |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz