Rozdzial 10

144 23 2
                                    

KYUNGSOO POV


Mógłbym powiedzieć, że fajnie zaczynam dzień, ale coś mi tu nie gra. Hm, może to, że jest już południe a mnie nie ma na wykładach, a żeby było śmiesznie Jongin praktycznie na mnie leży i nie mam jak wstać. Nie no, całkiem normalny dzień, co w tym takiego niezwykłego...

-Jezu Jongin! - Wykrzyknąłem w panice. Ten oczywiście nie odpowiedział tylko mocniej przyciągnął mnie do siebie zamknął w żelaznym uścisku. - Litości, twoja noga wbija mi się w tyłek, obudź się! - W końcu, kiedy sobie trochę ponarzekałem szanowny pan Jongin postanowił się przebudzić i patrząc na mnie tymi swoimi maślanymi oczkami po prostu najzwyczajniej w świecie powiedział mi ''dzień dobry''. Moja żyłka na czole chyba postanowiła w tym czasie sobie odpuścić i schować się tam gdzie jej miejsce.

-Lepiej się już czujesz? - Powiedział odklejając się ode mnie i zwracając twarzą w stronę sufitu.

-Tak, już jest okej - Wydukałem nakrywając się szczelniej kołdrą. Przerwał wpatrywanie się w ściany i przypatrzył się mi dokładniej.

-Na pewno? Jesteś cały czerwony.
-Tak, na pewno. - Po prostu spaliłem buraka przez ciebie... Mógłbyś już wyjść z mojego łóżka, bo zaraz dostanę palpitacji serca.

-To dobrze, idę wziąć prysznic jakby co. - Odparł wstając.

-Ok, ok. - Przytaknąłem głową odprowadzając wzrokiem chłopaka aż drzwi łazienki się zamknęły. Odrzuciłem nakrycie na bok i westchnąłem ciężko. Jak on się tu w ogóle znalazł? Zapewne w nocy przyszedł a ja wtedy nie kontaktuję do końca ze światem. Ale no nic się nie stało poco tak panikuje? Co gorsza, że nie poszedłem na wykłady, będę musiał później pożyczyć notatki od kogoś. Jak to się stało, przecież nastawiałem budzik. Podniosłem telefon, ale ku mojemu zaskoczeniu był wyładowany. No i po co go dawałem Minseokowi, muszę mu ograniczyć granie w gierki na mojej własności. Kiedy w końcu Kai wyszedł z łazienki ubrany, miałem zamiar również się umyć, lecz moją i nie tylko moją uwagę, zwróciły krzyki i głośne rozmowy z zewnątrz. Wyszedłem na balkonik a za mną Jongin.

-Suho, litości proszę cię, zejdź na ziemię - Powiedział Chanyeol i wtedy zobaczyłem jak schodzi po jakiś materiałach związanych ze sobą. Pewnie prześcieradła, ale co on do kurwy nędzy tam robi, przecież to trzecie piętro. Popatrzyłem na Kaia, który tylko usiadł na krzesełku pod ścianą i podparł twarz ręką.

-Ja wolę nie pytać o co tu chodzi. - Powiedział w końcu zmarnowany.

-Jak rębnie na dół to się cały połamie, co za debil. - Powiedziałem pod nosem.- Kris! Wciągnij go do środka, w ogóle, dlaczego ty teraz palisz? - Krzyknąłem zastanawiając się, co jest z tym człowiekiem nie tak.

- A ochota mnie złapała, ej Kai, wbijasz do mnie na piwo? - Odpowiedział siadając na parapecie i biorąc następnego bucha.

-Ta, jasne. Zaraz przyjdę. - Zgodził się Jongin i wszedł z powrotem do środka. Czy tylko ja tu tak wewnętrznie panikuje? W końcu, kiedy Suho postanowił zejść na ziemię, odetchnąłem z ulgą i zbiegłem na dwór, aby zebrać jego ciało z trawnika.

-Nie umieraj jeszcze, czekaj zaniosę się na ławkę chociaż.

-Chciałem poczuć się jak tarzan, to takie fajne uczucie... - Wymamrotał próbując wstać, ale był zalany w trupa, zastanawiam się jak on się tam utrzymał tyle czasu.

-Suho, proszę cię wstań, nie mam siły cię podnieść, pomóż trochę, twój tyłek jest cięższy niż myślisz. - Jakoś udało mi się go przenieść na ławkę i za plecami z nikąd pojawił się jakiś chłopak.

What is Love? |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz