Rozdział 16

111 14 2
                                    

KAI POV

Rano obudziłem się przed Kyungsoo, który jeszcze sobie smacznie spał. Wstałem rozprostowując kości i odsłoniłem zasłony wpuszczając do środka trochę światła. Na zewnątrz kłębiły się szare chmury, jakby zbierało się na deszcz, mam jednak nadzieję, że nie. Z natury jestem leniwy, ale taka pogoda działa na mnie jeszcze pogarszając sytuację. Mam tylko ochotę rzucić się powrotem na łóżko, wtulić w ciepłego Dyo i przespać cały dzień, albo i wieczność. Tak, to byłby świetny pomysł gdyby nie to, że mój brzuch dawał o sobie znać. Wciąż byłem zaspany i pragnąłem ciepła, która mogła mi dać gruba kołderka, leżąca samotnie na łóżku. To znaczy nie tak samotnie, ale wiem, że mnie też wzywała. W końcu się przemogłem i udałem do łazienki, która swoją drogą była dwa razy większa niż ta w akademiku. Pozbyłem się wszelkich ubrań i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda uderzała o moje ciało i twarz. To nic nie da, w takim tempie zasnę na stojąco. Odkręciłem zimną wodę i momentalnie pożałowałem swojego wyboru. Nie znosiłem chłodnej wody, ale czego się nie robi by nie spać? Postałem tak jeszcze kilka minut trzęsąc się pod wpływem zbyt zimnej wody, ale poskutkowało. Ożywiłem się natychmiastowo. Jak najszybciej wytarłem z siebie pozostałości wody i owinąłem wokół pasa ręcznik, bo oczywiście nie pomyślałem by wziąć od razu coś na przebranie. Wyszedłem z łazienki i starając się nie hałasować zacząłem szukać swojej walizki, która znalazła się pod łóżkiem. Kiedy ja ją tam dałem? Nie ważne, ważniejsze jest teraz gdzie moje wszystkie ubrania? Otworzyłem bagaż, ale w nim świeciło tylko pustkami. Miałem już przeklnąć pod nosem, za swoją nie uwagę, lecz kilka centymetrów od swojej twarzy ujrzałem Kyungsoo, który zdążył się obudzić i przyglądać moim poczynaniom.

-Co robisz? - Zapytał patrząc na mnie swoimi dużymi oczami niczym u sowy. Instynktownie odsunąłem się by zachować bezpieczną odległość. Niby to tylko mój współlokator, ale chwilami się przy nim cholernie denerwowałem. -Kai?

-Nic, tylko szukam... - Co ja szukałem? A tak. - Szukam swoich ubrań, bo jakimś magicznym sposobem zniknęły.

-Kai...

-Nie mam pojęcia gdzie ja je dałem, nawet nie pamiętam bym je wyciągał. Przecież nie piliśmy wczoraj dużo, prawda?

-Kaaaaai.

-Co?

-Ręcznik ci spadł. - Odparł odwracając wzrok i jeśli mi się nie przewidziało, rumieniąc się przy tym. Nie powiem uroczo wyglądał, ale czekaj zaraz... CO?! Zacząłem spanikowany szukać zguby, która ni stąd ni zowąd zsunęła się z moich bioder. Kiedy? Przez tego Kyungsoo, nawet nie poczułem, że stoję nago. Co mi się dzieje? Chory jestem? Przeziębienie? Grypa? A może to ebola?! Przepasałem szybko materiał na swoim odkrytym miejscu, którego akurat on nie powinien widzieć po przebudzeniu.

-Em, przepraszam, nie poczułem kiedy mi spadł...-Wydukałem zawstydzony swoją głupotą. Tak Kai, świetnie, już lepiej było zacząć tańczyć taniec małpy niż świecić swoim przyjacielem.

-Nic się nie dzieję. Która godzina? - Odpowiedział już normalnie jakby w ogóle niczego nie było. Eh, co z tym człowiekiem, aż tak go nie interesuję? Ale! Zarumienił się! Przynajmniej tak mi się wydawało... Mogło to też być jakieś światło z zewnątrz czy coś. Nie, nie, nie. Kai, nie bądź pesymistą, zawsze jest jakaś nadzieja, że się mu podobasz. Ha! I jeszcze czego... Prędzej małpy zaczął latać albo Suho przestanie ćpać.

-Dochodzi jedenasta. - Odpowiedziałem wstając i rozglądając się po pokoju.

-Ubrania masz w szafie. - Odparł wskazując na duża szafę obok drzwi. - Przepraszam za zamieszanie, nie powiedziałem ci, ale wczoraj jak już zasnąłeś nie mogłem się powstrzymać i nas rozpakowałem. - Dodał wstając i kierując się do łazienki.

What is Love? |Zawieszone|Where stories live. Discover now