Rozdział 45

4.1K 277 5
                                    

- Moja mała księżniczko, teraz mnie uważnie posłuchaj...- typ w masce zbliżył się do mnie.

Jego twarz zbliżała do mojej.

- Przysługa za przysługę. Nie będziesz trzymać w ustach żadnej szmaty, ale gdy tylko przyłapie Cię na próbie ucieczki lub rozwiązania się będziesz miała nauczkę...- mówił chodząc na około mojego krzesła.

- Będzie kara... Miła dla mnie, ale dla Ciebie? Hmmm...takie niewinne dziewczę jak Ty...to będzie trudne, ale sama zdecydujesz o swoim losie.- mówił.

Skrzywiłam się, bo doskonale wiedziałam o co mu chodzi. Stał naprzeciw mnie. Nasze twarze były bardzo blisko.
Nie chciałam widzieć jego oczu...Dobrze, że przynajmniej nie jest stary. To byłoby straszne!

- Pragnęłaś aby wszyscy należeli do Ciebie i do nikogo więcej. Los chciał inaczej słońce! Teraz Ty będziesz tylko moją własnością...- nachylił się, szepcząc mi do ucha. Poczułam znajomy zapach wody po goleniu. Znany... Za nic nie przypomnę siebie do kogo należał! Chłopak kontynuował.

- Musisz wytrzymać jeszcze trochę skarbie. Może kilka dni, a może tydzień jak zapomną? Zobaczymy. Ale obiecuję ci, że będziemy mieszkać razem w małym domku za miastem i będziesz tylko MOJA...

- Może powinnam wiedzieć z kim spędze reszte życia?- miałam dosyć jego gier.

- Na prawdę nic nie podejrzewasz? Oj Aria! Jaka byłaś naiwna... Gdy uznam, że jesteś na to gotowa ujawnie się. Powinnaś coś zjeść.- wskazał na talerz pełen kanapek.- Nie chcę czuć twoich kości podczas naszych upoinych nocy.- dodał a mi zrobiło się nie dobrze.

- Może jak nie będę jadła to szybciej mnie zostawisz. Bo przecież nie chcesz czuć moich kości...- naśladowałam jego głos.

To był błąd...

- Za takie przedrzeźnianie też będę kary...- dodał kładąc swoje ręce na moich nagich udach.

Wyszedł. Zostałam sama. Dlaczego padło akurat na mnie? Prowadziłam normalne życie... Wszystko zaczęło się mieszać po imprezie u Zacka na którą namówiła mnie SARA! Czy ona się za tym kryje?! Nie chcę jej znać. Najchętniej udusiłabym ją własnymi rękami.

Czy nikt mnie nie szuka? Która jest wogóle godzina? A może nigdy mnie nie znajdą i zginę z głodu albo gorzej...będę spędzała najpiękniejsze lata życia z jakimś psychopatą? W mojej głowie były same czarne scenariusze...

Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Nie potrafiłam udawać w tej chwili silnej Ari... To dla mnie zbyt wiele. Po chwili otworzyły się drzwi. Wszedł przez nie ten bandyta.

- Aria... Mam dla Ciebie tabletkę abyś lepiej spała bo jutro ciężki dzień. -powiedział.

Mały biały proszek i kubek wody postawił na stoliku. Zamknął drzwi na klucz, który potem włożył do tylniej kieszeni swoich spodni. Rozwiązał moje dłonie i zaczął całować mnie po szyi.

- Przestań...- syknęłam.

- Jesteś taka śliczna Ari... Dobrze, że poznałem Cię przez...- urwał a mnie olśniło.

- Czyli my się znamy?- stanęłam przed nim.

Nagle strach minął.

- Siadaj! Dowiesz się w swoim czasie. Weź tą tabletkę.- podał mi pastylke.

- Nie! Skąd mam wiedzieć, że to nie pigułka gwałtu?- skrzyżowałam ramiona na piersiach, stojąc przed nim.

- Bo nie chcę Cię zgwałcić! Sam doprowadze do tego, że będziesz mnie pragnąć. - wysłał buziaka w moją stronę.

Wzięłam tabletkę, bo nie miałam siły sie z nim droczyć.

Chłopak miał opuścić pokój ale zatrzymał się.

- Mówiłem ci już jak seksownie wyglądasz w tych ogrodniczkach?- zaczął się śmiać.

I znowu zostałam sama.

Usłyszałam rozmowę, dlatego się przebudziłam. Słyszałam kobiecy głos.

- Zrobiła nie małe zamieszanie. Myślę, że tak szybko jej nie znajdą.- mówiła.

Próbowałam rozpoznać głos ale przez tę tabletkę chciało mi się okropnie spać.

Perspektywa Caleba
O szóstej rano obudził mnie budzik. Pora do szkoły...Jestem nieprzytomny. Do trzeciej nie mogłem zasnąć. Myślałem co się dzieje z Arią. Może poszli na pizzę albo do jakiegoś klubu i nie słyszy telefonu? Jednak po tym jak pokazała mi te SMSy strasznie się o nią martwię. Jeśli ON jej coś zrobi? Dlaczego nie zareagowałem wcześniej! Przecież gdybym jej powiedział o moich przypuszczeniach razem znaleźlibyśmy jakieś rozwiązanie... Gdy coś jej się stanie będę miał wyrzuty sumienia.

Wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem do kuchni aby zrobić śniadanie jednak na nic nie miałem ochoty. Popijając kawę myślałem o przyjaciółce. Telefon... Nieznany?

- Słucham?

- Część Caleb, tu Noah. Kojarzysz mnie, prawda?

- Um,jasne.

- Chciałem tylko zapytać czy masz jakiś kontakt z Ari...

- Mógłbym zapytać Cię o to samo.

- Cholera...

- Noah? Czy Ty coś wiesz?!- zerwałem się z miejsca i zaczałem chodzić po kuchni.

- Wczoraj trochę się pokłóciliśmy. Zraniłem ją. Wybiegła z boiska... Od tamtej pory nie mam z nią kontaktu. Dzwoniłem, pisałem i nic... Byłem też pod jej domem ale w jej pokoju było ciemno.

- Myślę, że musimy dziś odpuścić sobie zajęcia. Wiem coś więcej niż Ty. Zależy ci na niej?

- Myślisz, że jeśli byłoby inaczej robiłbym to wszystko?

- Bądź za 30 minut na parkingu szkolnym. Narazie.

____________________________________

Znowu brak weny ale jakoś wycisnęłam te 750 słów 😆

Nasza biedna Ari 😢
Myślicie, że Noah ją uratuje?

Całuję Mar 😚😚😚

New ClassmateWhere stories live. Discover now