-Jeśli coś się będzie dziać to powiedz mi,OK?
-Jasne.-uśmiechnęłam się lekko do taty.Większość drogi przespałam.Zawsze zasypiałam przy dłuższych podróżach.Mama opowiadała mi jak zawsze mnie usypiała.Po prostu pakowała mnie do auta i jeździła dopóki nie zasnęłam.Widocznie zostało mi to do dziś.
-Nadia,wstawaj.Zaraz będziemy na miejscu.-poczułam lekkie szturchanie w ramię.Otworzyłam powoli oczy.Tata ściągał nasze walizki z górnej półki.Wstałam powoli i zaczęłam ubierać kurtkę,czapkę i szalik.Pociąg się zatrzymał,a my wyszliśmy na zewnątrz.
-Gdzie mamy noclegi?
-W Gołębiewskim.
-Nie gadaj!Serio?
-Tak-tata zaśmiał się z mojej reakcji i zamówił taksówkę.Po około 10 minutach przyjechała a my spakowaliśmy się do niej i pojechaliśmy pod hotel.Nie mogłam wciąż uwierzyć,że poznam skoczków i będę mieszkać w tym samym hotelu co oni.Kiedy dojechaliśmy na miejsce,tata zapłacił kierowcy i udaliśmy się w stronę recepcji.
-Dzień dobry!Mamy rezerwację na nazwisko Piszczek.
-Państwo z fundacji,tak?Pokój numer 86,3 piętro.-recepcjonistka podała nam klucz do pokoju i oprowadziła nas trochę po hotelu.Poczułam lekkie zmęczenie,więc zaprowadziła nas do naszego pokoju.Kiedy weszliśmy do środka,od razu położyłam się na łóżku.
-Kiedy ma być to spotkanie?
-Dziś w sali konferencyjnej o 19.
-A która jest?
-18.Jeśli czujesz się słabo możemy to prze...
-Nie.-przerwałam mu.-Nie trzeba.Dam radę.-posłałam mu lekki uśmiech.-Trzeba się przygotować.
-Ta,nie zapomni nałożyć tony tapety,żeby od razu ich stamtąd wystraszyć.-zaśmialiśmy się razem.
***
Siedziałam już w sali i denerwowałam się.Zaraz miałam pierwszy raz zobaczyć skoczków na żywo.Tata trzymał mnie za rękę i dodawał otuchy.Gdyby nie on nie wiem,czy bym nie stchórzyła i nie wyszła stąd.Po chwili do sali wszedł trener Kruczek,a za nim po kolei Kamil,Piotrek,Klimek,Andrzej,Krzysiek,Bartek i Maciek.Wszyscy byli uśmiechnięci od ucha do ucha.
-Ty pewnie jesteś Nadia?-przytaknęłam lekko głową.-Jestem Łukasz.-uśmiechnął się przyjaźnie i podał mi rękę.Odwzajemniłam gest i przedstawiłam się.Zrobiłam tak z każdym po kolei.Nie ważne,że znałam ich a oni znali moje imię.Spędziliśmy w sali około 2 godziny.Rozmawialiśmy o pasjach,zainteresowaniach.Praktycznie o wszystkim tylko nie o mojej chorobie.Byłam im za to strasznie wdzięczna.Wszyscy byli mili i tacy jakich sobie wyobrażałam.Najbardziej chyba dogadywałam się z Krzyśkiem.Około 21 skończyliśmy spotkanie,ponieważ jutro mieli trening i musieli się wyspać.
-Będziesz na kwalifikacjach?
-Jasne.Po to tu jestem.
-A nie chciałabyś przyjść na trening?
-Chciałabym,ale...
-No to załatwione.Jutro o 8 widzimy się przy recepcji.Pojedziesz z nami.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale.Trenerem się nie przejmuj,załatwię to z nim,a chłopaki cie polubili.
-Jejku,Krzysiek,nawet nie wiem jak ci dziękować.-przytuliłam się do niego.
14.Krzysiek Biegun
Start from the beginning
