W końcu jest ten dzień! Dzień,w którym pierwszy raz zobaczę skoki narciarskie na żywo.Rodzice obiecali mi,że kiedy skończę 16 lat,brat zabierze mnie na trening.Wstałam po 6,bo nie umiałam już spać z podekscytowania.Zeszłam do kuchni,gdzie spotkałam tatę.
-Ty już na nogach?
-Nie mogę spać-odpowiedziałam ciągle się uśmiechając.
-Chcesz śniadanie?
-Yhm...-pokiwałam twierdząco głową,a tata postawił przede mną talerz z kanapkami i herbatę.Jedliśmy i rozmawialiśmy jeszcze 10 minut,bo ojciec musiał wychodzić do pracy.Odłożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do łazienki się umyć.Ubrałam się i przez resztę czasu przeglądałam internet.
***
-Alex,idziesz?!
-Idę,idę!-zabrałam kurtkę,czapkę oraz telefon i zbiegłam ze schodów.Z ostatniego zeskoczyłam i wylądowałam telemarkiem.
-Takie mocne 18,5.
-To styknie.-wyszczerzyłam się do brata.Ubrałam się i pomogłam bratu zanieść jego narty do auta.
-Podekscytowana?-zapytał mnie,kiedy byliśmy już w drodze na skocznię.
-Tak.Nie mogę się doczekać-uśmiech nadal nie schodził mi z ust.-Poznasz mnie z chłopakami?
-Jasne.Muszą poznać największą fankę.
-Kibica...-szturchnęłam go w ramię.Daniel dobrze wie,że nie lubię,kiedy nazywa mnie "fanką".Tyle dobrze,że nie mówi na mnie "hotka".Wtedy dopiero by miał piekło.Nie miałam co robić,więc podziwiłam widoki za oknem.
***
Obudziłam się w nie swoim pokoju.Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam,że jestem w szpitalu.Ściany były całe białe i dosyć brudne.Było widać,że od dawna nikt tu nie robił remontu.Było tu jeszcze kilka pustych łóżek.Wkurzało mnie pikanie dobiegające z mojej prawej strony.Popatrzyłam w tamtym kierunku i zobaczyłam urządzenie,do którego byłam przypięta.Próbowałam sobie przypomnieć co się stało i dlaczego jestem w szpitalu.Ale niestety nic nie mogłam sobie przypomnieć.
-Dzień dobry!Jak się czujesz?-spytał lekarz,który właśnie wszedł do sali.
-Głowa mnie boli.-odpowiedziałam z lekką chrypką.
-To normalne po takim wypadku.Byłaś w śpiączce 3 dni i jesteś odwodniona.-wypadek?Śpiączka?
-Jaki wypadek?
-Samochodowy-wypadek samochodowy?Nagle wszystko sobie przypomniałam.Jechałam z Danielem na trening,nagle na drogę wleciała nam pies,Daniel nie chcąc go przejechać,zaczął hamować,stracił panowanie nad samochodem i wjechaliśmy na 2 pas.Ostatnie co pamiętam to światła tira z na przeciwka.Potem już tylko ciemność.
-Daniel!Gdzie on jest?
-Jest w innej sali.Nadal się nie obudził.
-Ale żyje?Mogę do niego iść?
-Żyje,ale powinna pani leżeć Po takim wypadku...-dalej już nie słuchałam.Zastanawiałam się co z Danielem.Kiedy lekarz wyszedł,długo nie czekałam i odpięłam wszystkie kable i kroplówkę od siebie.Postanowiłam poszukać Daniela na własną rękę.Tak szybko jak wstałam,tak szybko usiadłam,ponieważ zakręciło mi się w głowie.Poczekałam aż mi przejdzie i znów wstałam,tym razem powoli.Udało się bez żadnych niespodzianek,więc powolnym krokiem udałam się w stronę drzwi.Przeszukałam kilka sal,ale nigdzie go nie było.Postanowiłam zapytać o niego w recepcji.Zjechałam windą na parter i podeszłam do lady.Stała tam młoda dziewczyna.Na oko miała 22 lata.
