Nazywam się Brooklyn.Mieszkam razem z rodzicami i bratem w Madrycie.Przeprowadziliśmy się tutaj z Miami,kiedy miałam 2 latka.Tutaj poznałam moje najlepsze przyjaciółki Inez i Lucie.Z Lucią znam się od podstawówki.Ogólnie nie jestem zbyt towarzyską osobą,a Lucia wręcz przeciwnie,ale jakoś się zaprzyjaźniłyśmy.Do gimnazjum poszłyśmy razem i udało nam się trafić do 1 klasy.Lucia szybko zakolegowała się z innymi,a najbardziej z Inez.Też ją polubiłam.Od gimnazjum trzymamy się razem w trójkę.Do liceów poszłyśmy osobno.Lucia i Inez poszły co prawda do tej samej szkoły,ale do innych klas.Lucia tak jak ja do klasy biologicznej,a Inez do plastycznej.Kiedy kończymy lub zaczynamy o tych samych godzinach,spotykamy się w autobusach.Często wychodzimy też razem na dwór.W nowej klasie niby gadam ze wszystkimi,ale z nikim się aż tak nie zakumplowałam.Raczej wolę pisać SMS'y z przyjaciółkami.Razem ze mną do szkoły chodzi moja kuzynka,Rebeca.Na rozpoczęciu roku podeszłam razem z nią do grupki z jej klasy,bo nikogo innego jeszcze nie znałam.Od tamtej pory nie mogę zapomnieć o 1 chłopaku z jej klasy.Dość długo trzymałam to w tajemnicy,ale w końcu powiedziałam o nim przyjaciółkom,bo już nie dawało mi to wszystko spokoju.Na facebook'u znalazłam jego profil i dowiedziałam się jak ma na imię.Oscar.Odtąd to imię prześladowało mnie na każdym kroku.W reklamach,zadaniach,piosenkach,serialach.
-Teraz mamy chemię,nie?-spytałam koleżankę z klasy,bo nadal nie pamiętałam dobrze planu lekcji,chociaż minęły już 2 miesiące.
-Ta.-w tym momencie dostałam SMS'a od Inez i zaczęłam jej odpisywać.Poczułam,że wpadłam na kogoś.Spojrzałam na tą osobę.Był to nikt inny tylko Oscar.
-Sorry-powiedział i już go nie było,a ja poczułam,że zaczynam się rumienić,a uśmiech sam ciśnie mi się na usta.W tym momencie modliłam się tylko,żeby nikt z klasy ani Rebeca tego nie widzieli,bo zaczło by się dogadywanie.
***
Umówiłam się z Inez,że przyjdę po lekcjach na rynek.Wychodząc z szatni znowu go minęłam,a w brzuchu poczułam te cholerne motylki.Ze szkoły na rynek miałam około 5 minut.Inez musiała jeszcze dokończyć swój obrazek,który malowała na lekcji w plenerze.
-Cześć!
-Hej!-przybiłyśmy sobie piątki na powitanie.Raczej wolimy męskie powitania,bo nie jesteśmy fankami buziaków w policzek czy przytulasów.
-Czekaj chwilę.Już się zbieram.
-Spoko.Mamy czas.
Pomogłam jej spakować obrazek do jej wielkiej teczki na obrazki i poszłyśmy na przystanek.
-I jak ci poszedł sprawdzian z chemii?
-Ani nie pytaj.To była jakaś masakra.Ale mogło być gorzej-uśmiechnęłam się lekko.Spojrzałam na grupkę 3 chłopaków,którzy stali przed nami.Zauważyłam wśród nich najlepszego kumpla Oscara.A skoro był Marcelo musiał być i...Oscar.Pamiętam,że obiecałam Inez dugnąć ją,kiedy go spotkamy,więc dźgnęłam ją łokciem w bok.
-Patrz przed nami.-szepnęłam jej na ucho.Inez spojrzała we wskazanym przeze mnie kierunku.
-Który?
-Ten po lewej.-Inez przyjrzała mu się uważniej.
-No powiem ci,że masz nawet gust
-No dzięki wiesz.Nie musi ci się podobać.To chyba nawet i lepiej.-pokazałam jej język.
***
Rano umówiłam się z Inez na przystanku.Rano nie mamy dużo tematów do rozmów,bo wieczorem dużo ze sobą piszemy.Chyba,że dzień wcześniej leci mecz to zawsze mamy o czym gadać.Dzisiaj był jeden z tych cichych dni i nie gadałyśmy dużo.W szkole byłam jedną z pierwszych uczniów,więc postanowiłam dokończyć swój obrazek Oscara.
