-Kris no... To wszystko jest za duże. - Marudziłem wzdychając i strzelając miny.

-Przesuń się sieroto, daj działać mistrzowi. - Powiedział podchodząc do mnie i szukając po półkach potrzebnej mi rzeczy.

-Jakiemu kurde mistrzowi... Szmateksu czy co? - Powiedziałem do siebie.

- Nie narzekaj, bo zaraz wyjdziesz stąd nago, jeśli coś ci nie pasuje. -Pomruczałem jeszcze pod nosem i w końcu odpuściłem sobie dogadywanie. Po jakimś czasie w końcu coś znalazł.

-Masz, to jest najmniejsze z tego co tu mam.

- Nie założę tego. To w ogóle spodnie są?

-Ta nie narzekaj tylko wkładaj.

- Nie, daj coś innego.

-Tao, ta masz i nie pierdol.

-Nie i tyle. - Sprzeczaliśmy się jeszcze chwilę, po czym Kris najwyraźniej się wkurzył, bo zaczął ubierać samodzielnie na mnie tą rzecz, którą nazywał spodniami. Upadłem na podłogę wierzgając się na boki. Przykucnął przy mnie dalej próbując to na mnie założyć. Przez to rzucanie kopnąłem go w żebra a ten jeszcze bardziej rozjuszony rzucił się na mnie umożliwiając mi poruszanie się. Wszystko było by okej gdyby nie to, że był w samych bokserkach, a ja bez nich i jego przyrodzenie ocierało się o moje, wywołując u mnie te cholernie dziwne uczucie. Uniósł się na rękach patrząc na mnie nie pewnie.

-Już, uspokoiłeś się? - Powiedział w końcu. Miałem mu odpowiedzieć ale po prostu zajebistym trafem do pokoju wbił sobie uhahany Chanyeol prowadząc monolog sam ze sobą, a za nim Baek obgryzający paznokcie i Luhan, który siedział z głową telefonie. Super, my na podłodze w bardzo ciekawiej pozie do tego pół nadzy a ja swoim członem świecę. Wszyscy zastygliśmy w miejscu widząc się wzajemnie. Luhanowi dosłownie oczy wyskoczyły i odruchowo zrobił nam zdjęcie. Wnioskuję po tym, że niezręczną ciszę przerwało głośne ''pstryk'' aparatu.

-T-tao? - Wymamrotał Baekhyun. Kris podniósł się ze mnie a ja zmarnowany zaciągnąłem na siebie te dziwne spodnie nie mając już wyjścia.

-Em, to my wyjdziemy, sorka, że przeszkodziliśmy. - Powiedział Chanyeol zamykając buzię Baekowi i wyprowadzając sparaliżowanego Luhana, który już wymyślał w swojej głowie teorie spiskowe na nasz temat. W końcu, kiedy drzwi się zamknęły strzeliłem sobie z dłoni w czoło i usiadłem na dywanie.

-No nie, no ja cię po prostu zabiję...

-Ja ich tu nie spraszałem to nie moje wina. - Bronił się Kris, po czym sięgnął po papierosy, które leżały na półce i odpalił jednego. - Chcesz?

-Nie, nie chce. - Odwarknąłem i zacząłem się rozglądać za telefonem.

-Tego szukasz? - Powiedział Kris machając moim telefonem to w prawo to w lewo.

-Tak, daj.

-Nie.

-Jakie nie. To moje, oddaj.

-Najpierw zapal i się uspokój, w ciąży nie będziesz to co ty tak przeżywasz? - Dodał ze spokojem w głosie.

-No tak, ty kurwa zawsze pełen chilloucik, zajara, popije i żyje. - Powiedziałem wyrywając mu z ręki papierosa, którego już palił i w nerwach spaliłem go w ekspresowym tempie pochłaniając duże kłęby dymu. Wyrzuciłem peta przez okno i wróciłem do Krisa prosząc go by oddał moją własność. Dał mi go po chwili i już miałem wychodzić, kiedy jeszcze mnie zatrzymał.

-Pamiętasz coś z wczoraj w ogóle?

-Urywki, ale nie do końca. Ty też? - Zapytałem odwracając się w jego stronę.

What is Love? |Zawieszone|Where stories live. Discover now