#czterdzieścicztery. nienawidzę przegrywać.

2.9K 234 77
                                    


Im bardziej staram się do ciebie zbliżyć

Tym bardziej się odpychamy

- Nie wierzę, po prostu nie wierzę! Czy ciebie do reszty popieprzyło?! – Ariel wpadła na salę treningową, od samego progu podnosząc zdenerwowany głos. Zbliżał się jeden z ważniejszych meczów w tym roku dla Luke'a, więc było to jedyne pewne miejsce, w którym mogła go znaleźć. Wciąż lekko zdyszana, zatrzymała się na środku, przypatrując się z wściekłością jego zaskoczonej minie.

- Ummm ... - zaczął niepewnie, drapiąc się o głowie. Zawadiacki uśmiech błąkał się na jego zmęczonej treningiem twarzy. Przetarł dłonią spocone czoło i z nieco uniesioną w zdumieniu brwią spojrzał na rozzłoszczoną dziewczynę. – Nie bardzo rozumiem, o co ci znowu chodzi – odparł z typowym dla siebie rozbawienie, wycierając koszulką wilgotną twarz. Zmrużył lekko oczy, gdy kropelki potu skapywały z mokrych włosów. Keller westchnęła bezradnie, kręcąc zaciekle głową. W końcu jednak ponownie na niego popatrzyła, nerwowo zaciskając zęby.

- Wiesz, co? Byłam bliska, aby ci zaufać. Ba, w swojej naiwności chyba naprawdę to uczyniłam – bąknęła ironicznie. - Przez chwilę naprawdę sądziłam, że może nie jesteś taki jak wszyscy, że może jakimś cudem potrafiłeś zaakceptować to jaka jestem, to jakie decyzje podjęłam, ale nie. Kolejny raz się zawiodłam. Znowu moja głupota zwyciężyła – powiedziała z pewnego rodzaju zasmuceniem w głosie, unosząc ręce w geście rezygnacji.

- Chyba nadal cię nie rozumiem – stwierdził, wzruszając ramionami. Ariel parsknęła śmiechem, posyłając mu pełne politowania spojrzenie.

- Wyobraź sobie – zakpiła, teatralnie wymachując ręką i uśmiechając się z drwiną. – Dziś z samego rana odezwała się do mnie pewna klinika z Bostonu. Jakiś super wielki spec kardiologii chciałby przyjrzeć się mojemu przypadkowi.

Luke momentalnie spoważniał. Dostrzegła jak niespokojnie drgnął, a wcześniejsze rozbawienie, które nieustannie mu towarzyszyło, od razu ulotniło się. Mięśnie jego twarzy nerwowo poruszyły się, kiedy przez chwilę uciekał skrępowanym wzrokiem, byle tylko na nią nie spojrzeć. Od początku była przekonana o tym, że to właśnie on stał za tym całym zamieszaniem, a jego zachowanie tylko ją w tym przekonaniu utwierdziło.

- Postanowili zrobić sobie ze mnie nowy, interesujący przypadek i trochę na mnie potestować – kontynuowała z równie wielkim cynizmem w głosie, a on nadal w milczeniu się jej przyglądał. – Wiesz, nie ma już dla mnie ratunku, więc przynajmniej mogliby sobie poeksperymentować.

- A jeśli oni są w stanie ci pomóc? – zapytał z uniesieniem, chyba powoli będąc zmęczonym jej uciążliwym narzekaniem.

- Boże, Hemmings! – przerwała mu, śmiejąc się z pogardą, ale i z pewnego rodzaju rozczuleniem nad jego infantylnością.

- Naprawdę nie chcesz się przekonać o tym, czy nie ma jakiejś szansy?

Był zdenerwowany, wyjątkowo impulsywnie gestykulując rękami. Patrzyła przez chwilę na niego, gdy coraz ciężej oddychał. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nadal tak bardzo mu na tym wszystkim zależało i co sprawiało, że nie chciał odpuścić. Panująca między nimi cisza niebezpiecznie przedłużała się, kiedy w milczeniu wymieniali rozwścieczone spojrzenia. Ariel w końcu odetchnęła głęboko, opuszczając z bezradnością ramiona.

- Wiesz co jest najgorsze, kiedy masz nieuleczalnie chore serce? – spytała zdecydowanie spokojniej, bez wcześniejszej ironii i rozgniewania. Luke pokręcił głową, intensywnie wpatrując się w nią. – Nadzieja – odparła tak cicho, że ledwo ją dosłyszał.

what i hate about you ✔Where stories live. Discover now