#dwadzieściacztery. nienawidzę sposobu, w jaki się uśmiechasz.

3.8K 329 38
                                    


Czy obejmiesz mnie zanim będzie za późno?

- Przepraszam – powiedział ze zrezygnowaniem Luke, kiedy tylko otworzyła drzwi. Z głową opartą o framugę stał w progu, trzęsąc się z zimna. Wpatrywała się w niego nieprzytomnie, zupełnie nie spodziewając się jego wizyty. Wysilił się na leniwy uśmiech, który spowodował, że w prawym policzku ukazało się wyraźne wgłębienie. Kompletnie nie myśląc nad zasadnością swojego czynu, zatrzasnęła drzwi. Dłuższą chwilę stała dokładnie w tym samym miejscu, z otępieniem wpatrując się przed siebie, gdy natarczywe pukanie nie chciało ani na moment ustać. Otrząsnęła się w końcu, kręcąc niemrawo głową. Niepewnie sięgnęła do klamki i delikatnie nacisnęła ją, a przejmujące skrzypienie wypełniło pogrążony w mroku korytarz.

- Co ty tu robisz? – zapytała nad wyraz szybko, ponownie z ogromną wnikliwością studiując jego zmartwioną twarz.

- Dziś wigilia, podobno zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem, więc pomyślałem, że wreszcie będę mógł z tobą normalnie porozmawiać - wyznał z pełną szczerością, ale chwilę później parsknął głośno śmiechem, dostrzegając jej niewzruszoną tym głupim żartem minę.

- Jesteś idiotą – oceniła z cichym westchnieniem, wywracając oczami. On nadal chichotał, dumny ze swojego wyjątkowo udanego dowcipu, który jednak nie rozśmieszył dziewczyny.

- Ale masz rację, jestem idiotą – przyznał z niespodziewaną powagą. Ariel wnikliwiej przyjrzała się mu. – Nie powinienem wtedy odchodzić. I dlatego cię przepraszam.

- Nie musisz przepraszać, nie masz za co mnie przepraszać, nie potrzebuję twojej litości – warknęła, jakby urażona jego słowami. Luke jednak zdawał się nie przejmować tym rozeźlonym tonem i zrobił niewielki krok w jej stronę. Dopiero wtedy dostrzegła, że prawy rękaw kurtki zwisał bezwładnie, a jego ręka schowana była pod bluzą. – Co ci się stało? – spytała, sprytnie zmieniając temat, kiedy zrozumiała, że odległość między nimi zdecydowanie zmniejszyła się.

Luke nerwowo odchrząknął, spoglądając lekko zmieszanym wzrokiem w dół.

- Miałem mały wypadek. Złamałem rękę.

- Nie jestem pewna, czy chcę znać szczegóły – odparła z ironią, a on ponownie z ogromną niepewnością spojrzał na nią.

- Problem w tym, że ja też ich nie znam – wyjaśnił wstydliwie, lekko przygryzając wargę. Ariel zmrużyła oczy, bo nie była przekonana, o czym tak naprawdę mówił. – Tamtego wieczoru, kiedy widzieliśmy się ostatni raz, poszłem ...

- Poszedłem – wtrąciła pospiesznie, ale on zignorował tę uwagę.

- ... do klubu, chyba znowu trochę za dużo wypiłem i rano obudziłem się z opuchniętą ręką – dokończył, opuszczając bezradnie ramiona. – Później izba przyjęć, szpital, gips. Taki mój standard w ostatnich dniach.

- Jakoś mnie to nie dziwi – powiedziała bez większych emocji, dostrzegając poczucie winy malujące się na jego twarzy. – Ale podobno są święta, czemu nie spędzasz ich z rodziną tylko pałętasz się po mieście?

- Rodzice wyjechali na narty, więc z racji mojej małej kontuzji i wciąż trwającego uziemienia od pamiętnej akcji na meczu siedzę sobie z gosposią w domu. Kolejny powód, aby kochać święta – zakpił, wzruszając obojętnie ramionami.

- I? Co mnie to obchodzi?

- Pewnie nic. Po prostu chciałem cię przeprosić, to tyle – odpowiedział, schodząc bardzo powoli po schodkach, bo zrozumiał, że ona najwyraźniej nie miała ochoty na żadne rozmowy. Nagle z głębi mieszkania dobiegł ich przerażający łomot wymieszany z kilkoma głośnymi przekleństwami. Coś się rozbiło, a bełkotliwy krzyk kolejny raz rozniósł się po wnętrzu. Luke dostrzegł jak Ariel na moment przymknęła oczy, a dreszcz wzdrygnął całym jej ciałem. Spojrzała na niego z pewnego rodzaju nieśmiałością, zaciskając mocno usta. Jasne, lekko błyszczące oczy wpatrzone były w niego niedługą chwilę, a pąsowe policzki zdawały się rumienić jeszcze bardziej. Naciągnęła rękawy bluzy, chowając w nich trzęsące się dłonie i opuściła ze wstydem głowę.

what i hate about you ✔Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu