#pięć. nienawidzę swojej naiwności.

5.5K 348 17
                                    


Kiedy wchodzisz mi w drogę

Mam nadzieję, że strasznie cię to wkurza

Wsunął czapkę na głowę i z typową nonszalancją oparł się o framugę drzwi prowadzących do salonu, skąd dochodziły delikatne dźwięki kawałka ulubionego zespołu jego mamy. Założył ręce na piersi i sugestywnie zaczął wystukiwać stopą miarowy rytm. Kiedy pochłonięta poprawianiem uczniowskich prac kobieta nawet na ułamek sekundy nie oderwała uwagi od sprawdzania testów, Luke odchrząknął znacząco, a jedna z jego brwi uniosła się nieznacznie. Matka zsunęła z nosa okulary i mrużąc przemęczone oczy, popatrzyła na syna. Chłopak uśmiechnął się sztucznie, wysuwając przed siebie dłoń.

- Kluczyki od mojego samochodu są mi potrzebne – oznajmił po chwili ciszy, widząc że jego gest nie został zrozumiany. Pani Hemmings wpatrywała się w niego przez dłuższy moment, po czym głośno roześmiała się i kręcąc głową, wróciła do sterty papierów, które tego wieczoru musiała ocenić. Blondyn obruszył się, marszcząc czoło z niezadowoleniem. - Co tak cię rozbawiło?

- Z tego co pamiętam, od wczoraj obowiązuje cię całkowity szlaban na wszystkie udogodnienia, twój samochód również został w tę listę wliczony – odparła spokojnie, ale nawet nie spojrzała na niego. Luke westchnął teatralnie.

- Ale muszę jakoś dojechać na te jeb ... - zawahał się, gdy groźne spojrzenie rodzicielki zatrzymało się na nim. - Znaczy na te cudowne korepetycje – poprawił się momentalnie i podrapał z wymuszonym uśmiechem po głowie.

- Masz autobus.

- Mamo – jęknął, jakby właśnie go obraziła.

- Rower.

- Mamo!

- Możesz również zrobić sobie spacer, na pewno dla poprawy twojej kondycji będzie to idealne rozwiązanie – dodała z triumfującym wyrazem twarzy, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wielką przewagę nad nim w tej dyskusji miała.

- Mamo! - warknął przez zaciśnięte zęby, wbijając z całej siły palce w wewnętrzne części dłoni.

- To było moje ostatnie słowo, Luke. Koniec dyskusji – poinformowała go stanowczym tonem, nie zamierzając już kontynuować tej bezcelowej wymiany zdań i kolejny raz pochłonął ją stos kartkówek. Chłopak cicho zaklął pod nosem i uderzając dłonią o ścianę, wyszedł z domu. Z pulsującą z bólu ręką zbiegł z werandy, kierując się na podjazd. Odwrócił się przez ramię, zerkając z utęsknieniem na stojące w garażu auto. Nie mógł zrozumieć, dlaczego matka była tak nieustępliwa. Zgodził się brać udział w tych śmiesznych korepetycjach, a mimo to ona wciąż uparcie trwała przy swoim, zabraniając mu praktycznie wszystkiego. Z chorobliwą wręcz satysfakcją twierdziła, że otrzyma swoje rzeczy z powrotem w momencie, kiedy jego oceny z angielskiego ulegną widocznej poprawie. Nie potrafiła zrozumieć, że nie wszyscy byli geniuszami literatury.

Nasunął na głowę kaptur i ruszył przydrożnym chodnikiem, udając się w stronę najbliższego przystanku. Sprawdził godzinę odjazdu autobusu, ale tak naprawdę na niewiele mu się to przydało, bo pozbawiony telefonu, nie mógł nawet sprawdzić godziny. A przecież zegarka nie nosił. Bezradnie opadł na drewnianą ławkę i zakładając ręce za głowę, wystawił twarz w kierunku ostatnich tego dnia promieni słońca, które chowało się za dachami pobliskich domów. Przez chwilę przez myśl przebiegł mu genialny pomysł, aby zamówić taksówkę, ale równie szybko uzmysłowił sobie, że ta możliwość również odpadała. Tak samo jak pomoc któregokolwiek z przyjaciół, z którymi z powodu braku telefonu nie mógł się skontaktować. Był zdany wyłącznie na siebie i miejską komunikację.

what i hate about you ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon