#dziewięć. nienawidzę, gdy mi pomagasz.

4.5K 316 18
                                    


Twój sekret jest bezpieczny

Nikt nie musi wiedzieć że jestem twoją ucieczką

- To był wyborny rzut, no sami przyznajcie! I dzięki mnie wygraliśmy ten mecz! - stwierdził dumnie Ashton, wyjmując słomkę z papierowej otoczki. Zamieszał colę w kubku, a delikatny szum ocierających się o siebie kostek lodu sprawił, że Luke, który siedział naprzeciw niego, spojrzał na chłopaka znad tacki zapełnionej drugim śniadaniem. W dłoniach zgniatał niewielką chusteczkę i kompletnie nie miał pojęcia, co się wokół niego właśnie działo.

- Gdybym nie przyblokował w ostatnich sekundach tego nażelowanego lalusia, to na gówno by się przydał ten twój cudowny rzut! - odgryzł się złośliwie Michael z ustami pełnymi jedzenia.

- Nadal uważam, że zasłużyłem na miano MVP.

- Raczej JZWSI - odparł Clifford, wciskając kolejny kawałek kanapki do ust. Ash zmrużył lekko powieki, nie do końca rozumiejąc. - Jestem Zapatrzonym W Siebie Idiotą - wyjaśnił pospiesznie przyjaciel, a Irwin wywrócił jedynie oczami i odwinął z folii pachnącą wyjątkowo smakowicie tortillę.

- A ty co myślisz, nasz nieoceniony, najlepszy kapitanie? - zagadnął blondyna, po czym z nieznacznym grymasem obrzydzenia spojrzał na wnętrze swojego jedzenia. Luke oparł łokcie na blacie stolika i niechętnie popatrzył na niego. Wzruszył ramionami, pociągając z tekturowego kubeczka spory łyk mrożonej herbaty. Nie był w nastroju do prowadzenia zgorzałych dyskusji nawet na temat koszykówki. Od kilku dni jego głowę zaprzątała tylko jedna rzecz, o której paradoksalnie nie chciał myśleć i której za wszelką cenę chciał się pozbyć. Nie był jednak do końca przekonany, czy powinien wierzyć w słowa Keller, ale wszystko, co mu powiedziała zdawało się mieć ogromny sens. Choć wizja ich razem przyprawiała go o mdłości i był prawie zdolny do tego, aby złożyć przed samym sobą obietnicę, że na kolejnej imprezie nie tknie do ust alkoholu. Ale chyba nikt nie był w stanie w to uwierzyć, na czele z nim samym. Musiał mimo wielkich oporów i wątpliwości zaufać jej. Musiał wierzyć, że nikt nigdy o tym się nie dowie. Nie zwracając większej uwagi na kłócących się kolejny raz przyjaciół, bez słowa podniósł się z krzesełka i wrzucając nietknięty posiłek do kosza na śmieci, wyszedł ze stołówki.

Nie znosił tych plączących się po korytarzach pierwszoroczniaków, a na jego nieszczęście kolejną lekcję miał po drugiej stronie budynku w sali chemicznej. Gdy tylko pokonał stado wrzeszczących dzieciaków, wszedł do klasy, zajął wolne miejsce pod oknem i ze słuchawkami ustawionymi na pełną głośność rozsiadł się na krześle. Dopiero kiedy do środka weszła nauczycielka, wyciszył muzykę i zsunął je na szyję. Dość szybko jednak stracił kontakt z rzeczywistością, kiedy pani Stevens zaczęła tłumaczyć im zasady, które będą obowiązywały przy kolejnym fascynującym projekcie, na który nikt z uczniów na pewno nie miał ochoty, po tym jak wcześniejsze zadanie większość z nich przypłaciła poparzonymi palcami i zatruciami. Zabawy w chemików okazały się być naprawdę niebezpieczne. Z znudzoną miną przeglądał więc w telefonie kolejne strony, starając się zająć jakoś lekcyjną godzinę. Z zamyślenia wyrwało go skrzypienie otwierających się drzwi, w których pojawiła się zdyszana dziewczyna, a przez pomieszczenie przemknął zimny podmuch wiatru. Zdejmowała pospiesznie czapkę z głowy, łapiąc niespokojnie kolejne hausty powietrza, a jasne, splątane włosy zsunęły się na jej ramiona. Uważnie spojrzał na nią, gdy gorączkowo przepraszała kobietę za spóźnienie, odgarniając grzywkę z czoła. Zdziwiło go to, bo przecież największy szkolny prymus i wzór wszelkich cnót zawsze zjawiał się na czas. Z opuszczoną wstydliwie głową ruszyła w kierunku wolnego krzesełka przy ścianie. Spoglądając przez ramię, obserwował zajmującą miejsce w ostatniej z ławek blondynkę, która nerwowo wyjmowała podręcznik z plecaka, przy okazji potrącając kilka szklanych probówek na stoliku. Małe naczynka zachybotały złowrogo na blacie, ale ku jej wielkiemu szczęściu ani jeden nie przewrócił się. Była wyraźnie nie w formie, wciąż ciężko oddychając, a chwilami miał wrażenie, że wyglądała tak, jakby się czegoś obawiała. Choć równie dobrze mogło mu się to tylko wydawać.

what i hate about you ✔Where stories live. Discover now